Tbilisi ogłosiło, że ma już pierwszą partię amerykańskich zestawów rakietowych Javelin. Moskwa odpowiedziała następnego dnia: ratyfikując umowę przewidującą faktyczne włączenie oddziałów południowoosetyjskich separatystów do rosyjskich Sił Zbrojnych. W tym czasie lidera separatystów przyjmowano w serbskiej części Bośni i Hercegowiny, sojusznika Rosji. Gruzińskie MSZ zaprotestowało w tej sprawie w Sarajewie. Zaś amerykański Departament Stanu krytykuje traktat rosyjsko-osetyjski. Moskwa odpowiada wciąż tak samo: to jedynie reakcja obronna na rozbudowę wrogiego Rosji potencjału militarnego w sąsiedniej Gruzji.

23 stycznia Gruzja ogłosiła, że otrzymała już amerykańskie przeciwczołgowe systemy rakietowe Javelin. Poinformował o tym po spotkaniu z ambasadorem USA w Tbilisi gruziński minister obrony Levan Izoria. W ten sposób sfinalizowano pierwszy z dwóch etapów transakcji. Gruzja zwróciła się do USA z prośbą o zakup 410 rakiet Javelin i 72 ich wyrzutni. Takie wzmocnienie obronnych możliwości gruzińskiego państwa od początku wywoływało protesty rosyjskie. Więc gdy okazało się, że broń jest już w rękach Gruzinów, nazajutrz (24 stycznia) rosyjska Duma ratyfikowała umowę „O sojuszu i integracji” z separatystyczną Osetią Południową.

Po stoczonej w sierpniu 2008 roku wojnie z Gruzją Rosja uznała niepodległość dwóch zbuntowanych gruzińskich regionów: Abchazji i Osetii Południowej. Rosjanie przerzucili tam dodatkowe siły i broń. Jednak oprócz Moskwy tylko Wenezuela, Nikaragua i Nauru uznają niepodległość obu regionów. Reszta świata uważa je za terytoria Gruzji znajdujące się pod rosyjską okupacją. W ostatnich latach Moskwa kontynuuje „pełzającą aneksję” regionów. Dużym krokiem w tym kierunku jest włączenie zbrojnych oddziałów separatystów do rosyjskiej armii. To de facto przewiduje traktat, który Władimir Putin i Leonid Tibiłow (poprzednik obecnego lidera separatystów) podpisali w Moskwie 18 marca 2015. Porozumienie zawarto na 25 lat z możliwością przedłużenia. Cztery miesiące wcześniej podobny układ Moskwa zawarła z Abchazją. Teraz wojskowi osetyjscy będą mogli wstępować na kontraktową służbę w wojsku rosyjskim, a zbuntowany region staje się integralną częścią rosyjskiego systemu obrony.

Spotkało się to oczywiście z protestami Tbilisi, zaś 26 stycznia Departament Stanu USA wydał oświadczenie potępiające umowę Rosji z Osetią Południową. Amerykanie uznają porozumienie za nieważne w świetle prawa międzynarodowego i wzywają ponownie Rosję do wycofania przez nią wojsk na pozycje sprzed wybuchu wojny w 2008 r. Tymczasem Moskwa prowadzi grę na umocnienie pozycji separatystycznych władz w Cchinwali, wykorzystując innych sojuszników. Pod koniec stycznia trzydniową wizytę w Republice Serbskiej, części federacyjnej Bośni i Hercegowiny, złożył „prezydent” Osetii Południowej Anatolij Bibiłow. Spotkał się m.in. z prezydentem Miloradem Dodikiem. Tbilisi zareagowało wysłaniem noty protestacyjnej do MSZ Bośni i Hercegowiny. Problem w tym, że Dodik prowadzi własną politykę zagraniczną, inną niż bośniacko-chorwacka część federacji i oficjalny rząd w Sarajewie.

mod/Warsaw Institute