Jakim słowem określić finansową pomoc państwa wysokości czterech tysięcy złotych dla rodzin z niepełnosprawnym dzieckiem? Wsparcie? Ratunek? Zapomoga? Dotacja? Nie, proszę państwa – otóż jest to 'upokorzenie'. Przynajmniej dla Jerzego Stuhra, który w materiale 'Przesmyknąłem się przez rafy' ('Plus-Minus' – 'Rzeczpospolita', 15-17 kwietnia 2017) chwilę wcześniej opowiada o swojej walce z nowotworem, i o tym że dzięki temu doświadczeniu – jak sam Stuhr twierdzi: 'bardzo wzrósł mój współczynnik tolerancji. Ja już nikogo nie znienawidzę.' No, chyba że chodzi o 'nienawistny' PiS-wski rząd – wtedy można nazywać rządowe wsparcie dla potrzebujących 'upokorzeniem'.

Dla odmiany Joanna Szczepkowska chyba zaczyna powoli orientować się jakim kraju żyje. W felietonie 'Indiańska sosna' ('Plus–Minus' - 'Rzeczpospolita', 8-9 kwietnia 2017) Szczepkowska opisuje, jak to chciała napisać sztukę teatralną odnoszącą się do wątków prasłowiańskich, i jak ze zdziwieniem stwierdziła że dla środowiska teatralnego jest to temat ’prawicowy’, a to znaczy że także ‘ksenofobiczny’ i ‘antysemicki’. Szczególnie to ostatnie oskarżenie jest dość zabawne, jeśli ktoś przy zdrowych zmysłach może wyobrazić sobie antysemickich Prasłowian, w sytuacji kiedy historycznie pierwsi Żydzi pojawili się w Polsce dopiero ok. 1000 lat temu.

Oczywiście wszelkie rozumowe podejście do tematów ‘prawicy’ – ‘lewicy’ czy ‘konserwatystów’ – ‘liberałów’ w Polsce jest bezprzedmiotowe, a debata polityczna najczęściej sprowadza się do ‘nasizmów’ – czyli usilnej obrony i nieustannego wspierania wszelkich 'naszych', oraz na bezpardonowym atakowaniu ‘ich’, czyi przedstawicieli drugiej strony konfliktu. Stąd też bezradna konstatacja Szczepkowskiej: ‘U nas natomiast wszystko rozcina jeszcze głębiej ‘rozdartą sosnę’. Albo siedzisz na jednej gałęzi, albo na drugiej. Jak cię poniesie w stronę pali nocki, to znaczy, że sprzyjasz Arturowi Zawiszy. Chyba że jesteś Indianinem’.

Zarówno aroganckie wymądrzenia Stuhra, jak rozsądne spostrzeżenia Pani Szczepkowskiej nie są dla mnie niczym nowym, ani też niczym zaskakującym. Oba przypadki uonaczniają istniejący w dzisiejszej Polsce radykalny 'nasizm', czyli prosty plemienny podział na 'naszych' i 'obcych' - o ile Szczepkowska taki stan rzeczy rozpoznaje i z widocznym smutkiem przyznaje że taki podział faktycznie istnieje, to Stuhr swoimi aroganckimi wypowiedziami bezkrytycznie wpisuje po jednej ze stron politycznego sporu jako jeden z aktywnych i zaangażowanych aktorów konfliktu. Temat, powód czy przyczyna sporu jest nieważny i drugorzędny: czy chodzi o pięćset złotych miesięcznie na drugie dziecko, czy też o cztery tysiące złotych wsparcia dla rodziców wychowujących dziecko niepełnosprawne – ważne jest tylko to, żeby jak najmocniej przywalić politycznemu przeciwnikowi.

Od dawna głoszę tezę że gdyby Jarosław Kaczyński np. stwierdził, że kolor fioletowy jest ładny, to ‘Wyborcza’ i tzw Saloon od razu ogłosiłyby że jest to 'ewidentny i bezdyskusyjnyprzejaw faszyzmu, ksenofobii i antysemityzmu', i natychmiast powstałyby liczne teksty, dysertacje, książki czy sztuki teatralne o ‘fioletowym zagrożeniu’, a naukowiec który 'bezstronnie i obiektywnie' dowiódłby że barwa fioletowa przynosi śmierć oraz że przyczyniła się do powstania faszyzmu i III Rzeszy, zgłoszony zostałby niezwłocznie do pokojowej nagrody Nobla.

Skutki wspomnianego 'nasistowskiego' politycznego trybalizmu i partyjnej walki plemiennej są bardzo opłakane - nie dość że Polacy podzieleni są wzdłuż wspomnianych politycznych i partyjnych linii podziału 'prawo-lewo', to do tego zniszczony został jakikolwiek dyskurs społeczny i publiczny. Obozy polityczne okopały się swoich zasiekach, a ostatnie enklawy medialne łączące osoby o różnych poglądach politycznych niszczone są metodycznie, jak np. dorzynany i patroszony jest cytowany powyżej weekendowy 'Plus-Minus' 'Rzeczpospolitej'.

Dlaczego nie jestem w stanie trawić zaburzonych wynurzeń 'trybalnego' Stuhra, a mogę czytać felietony 'Indianki' Szczepkowskiej? Bo Joanna Szczepkowska, pomimo posiadania własnych wyrazistych poglądów, nie uważa osób o innym zdaniu czy odmiennej opinii za kogoś, kto zasługuje wyłącznie na pogardę, połajanki czy bezwzględną krytykę z pozycji moralnej wyższości, ale za godną szacunku stronę w debacie.

A Jerzy Stuhr? To już sami państwo oceńcie.

Michał Orzechowski/sdp.pl