Wybiórcze czytanie, zygzakowata równoległość i półinteligent funkcjonalny

W wywiadzie dla 'Gazety Wyborczej' 'Nie będzie elit, będzie fikcja. Jak po reformie edukacji licea będą uczyć polskiego' (15.05.2017) z prof. Krzysztofem Biedrzyckim z Uniwersytetu Jagiellońskiego padło znamienne stwierdzenie: 'Liczba lektur jest przytłaczająca. Wychodzi na to, że w każdym roku licealista będzie miał do przeczytania sześć-siedem książek, a do tego dużo poezji, fragmentów obszernych tekstów'.

Gdybym czytał tylko i wyłącznie 'Wyborczą', to najprawdopodobniej doznałbym ogromnego szoku poznawczego - otóż powyższe stwierdzenie publikuje gazeta, która od wielu lat z poucza Polaków, że czytają za mało! Wystarczy wpisać frazę 'Wyborcza Polacy czytają za mało' do wyszukiwarki internetowej, by pojawiła się cała lista tytułów z 'Gazety Wyborczej' w rodzaju: 'Dramatyczne wyniki badań czytelnictwa. Dlaczego czytamy coraz mniej', '63 proc. dorosłych Polaków nie przeczytało w ciągu roku ani jednej książki. 16 proc. - absolutnie niczego. Przestaje czytać elita', 'Dziś Światowy Dzień Książki. Tymczasem Polacy czytają bardzo mało.', 'Książek przybywa, ale nie czytamy. Polacy na końcu w Europie pod względem czytelnictwa' - itd, itp.

Można by tym miejscu zastanowić się, czy i dlaczego w Polsce jest tak niskie czytelnictwo książek? Ile tekstów czytanych jest w internecie (portale informacyjne, e-booki, etc)? Dlaczego w Polsce cena książek jest tak wysoka względem niskich zarobków przeciętnego Polaka? Czemu gazety codzienne zaprzestały drukowania powieści w odcinkach – kto np. pamięta że tak powstał 'Potop' Henryka Sienkiewicza? I wreszcie - dlaczego 'Gazeta Wyborcza', do tej pory z wyższością pomstująca na niski poziom czytelnictwa w Polsce, nieoczekiwanie publikuje na swoich łamach krytykę wzrostu czytelnictwa wśród młodych Polaków?

Ale dla uważnego czytelnika i analityka mediów oczywista sprzeczność w prezentowanym przez 'Gazetę Wyborczą' obrazie jest tylko pozorna: otóż w przekazie 'Wyborczej' kompletnie nieważna jest rzeczywistość, interes społeczny, dobro wspólne, etc. Liczy się tylko bieżąca gra polityczna i medialna, ważny jest wyłącznie 'nasizm' czyli obrona i promocja 'naszych', nawet jeśli byliby to jeszcze nie tak dawno 'straszliwi narodowcy' w rodzaju Giertycha; oraz bezpardonowe i nieustanne atakowanie i oskarżanie 'wroga-obcego' - czyli w tym przypadku rząd PiS. Nawet, jeśli owi 'obcy' chcą, tak jak to widać na powyższym przykładzie, wprowadzić więcej lektur i czytania książek w szkołach, czyli właśnie przyczynić się do potencjalnego wzrostu czytelnictwa książek - bezpośrednio przez wzrost liczby lektur w szkołach, oraz jako skutek prawdopodobnego wzrostu czytelnictwa przez wyrobienie nawyku czytania książek.

Zasada działania jest niezmienna i bardzo prosta: cokolwiek zrobi 'wróg-obcy', jest to z samej swojej zasady 'złe', 'niewłaściwe', 'skandaliczne', 'antyeuropejskie', 'reakcyjne', 'wsteczne', 'zaściankowe', 'godne potepienia', 'skanaliczne', etc. Dlatego jakakolwiek logika czy zdrowy rozsądek nie są przydatne do traktowania serio linii programowej 'Wyborczej', która jest niczym innym jak znaną z teorii oraz praktyki manipulacji i dezinformacji tzw. zygzakowatą równoległością – to znaczy nagłe i gwałtowne zwroty linii redakcyjnej polityki (dez-)informacyjnej są reakcją na kolejne zwroty politycznych decydentów. Wspomnianą zygzakowatą równoległość wyraźnie widać było na przykładach stosunku środowiska 'Gazety Wyborczej' do Lecha Wałęsy, Romana Giertycha czy PO - którzy to, w zależności od relacji politycznych ze środowiskiem ROAD/Unii Demokratycznej/Unii Wolności, ukazywani byli na łamach 'Wyborczej' zmianę jako 'zagrażający demokracji autorytarny populizm', albo też (po przestawieniu przez decydentów polityczno-medialnej wajchy) jako 'obrońców wolności i demokracji'. Ważne jest jedynie bardzo przydatne w propagndzie podgrzanie nastrojów i emocji poprzez nieustanne wywoływanie nastrojów oburzenia wobec mniemanych 'nacjonalistow', kiedy tymczasem w innym przypadku sam naczelny 'Wyborczej' określa sie beztrosko własnie jako nacjonalista - zob. wywiad adama Michnika z rosyjskim opozycjonistą Aleksiejem Nawalnym pt. 'Nacjonalizm z obywatelską twarzą' (10.09.2016). 

Książki, czytelnictwo czy w ogóle kultura bywają dla środowiska 'Wyborczej' przydatne, ale tylko jeśli mogą służyć walce politycznej. Kiedy np. członkowie i urzędnicy poprzedniego rządu wykańczali takich zasłużonych dla Polskich artystów jak np. laureat Oskara Zbigniew Rybczyński, który w końcu w akcie desperacji oddał polskie obywatelstwo (ponownie, bo pierwszy raz zrobił to za PRL-u) i wrócił do USA, to ze strony lewo-liberalnej dobiegały jedynie nieśmiałe pomrukiwania w rodzaju, że 'Nawet jeśli ewentualnie jest coś tam na rzeczy, to lepiej to jednak przemilczeć bo jest to na rękę temu strasznemu PiS-owi'...

W wyniku stałego i uważnego czytania i analizowania 'Gazety Wyborczej' odnoszę wrażenie, że dla tego środowiska chyba najbardziej wygodny byłby ktoś kogo nazywam półinteligentem funkcjonalnym - czyli ktoś kto potrafi przeczytać prosty tekst z 'Wyborczej', ale bez zbytniego zrozumienia jego treści.

Michał Orzechowski

Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich

sdp.pl