Orban zapowiedział także w publicznym radiu, że w styczniu przeprowadzone zostaną "narodowe konsultacje" w tej sprawie.

Premier Węgier bronił decyzji rządu w sprawie rozszerzenia podatku telekomunikacyjnego na przesył danych w internecie. Według niego, taki krok to jedynie "techniczna zmiana w opodatkowaniu" a intencje rządu zostały źle zrozumiane przez opinię publiczną. Zaznaczył, że "w obecnych okolicznościach" żadne zmiany nie zostaną wprowadzone. Wskazał, że "dyskusja na ten temat zboczyła na złe tory".

W połowie listopada miało się odbyć głosowanie w parlamencie.

Propozycja rządu w pierwotnej wersji przewidywała, że od każdego gigabajta przesłanych danych dostawcy usług internetowych będą płacić podatek w wysokości 150 forintów (równowartość 49 eurocentów). Rządząca partia Fidesz zaprezentowała projekt poprawki, ustanawiającej górną granicę kwoty tego podatku na poziomie 700 forintów (2,30 euro) miesięcznie w przypadku klientów detalicznych oraz 5 tys. forintów (16,2 euro) w przypadku firm.

Zapowiedzi opodatkowania internetu wywołały w minionych dniach demonstracje z udziałem wielu tysięcy Węgrów. Podnoszono argument, że podatek utrudni dostęp do internetu np. biedniejszym szkołom lub uniwersytetom, co pogłębi nierówności społeczne. Mówiono również o ograniczaniu elementarnych praw i swobód demokratycznych.

Węgierskie plany skrytykowała również Komisja Europejska. Rzecznik unijnej komisarz ds. agendy cyfrowej Neelie Kroes, Ryan Heath, określił je "strasznym pomysłem", który będzie "hamulcem wolności". - To nie zafunkcjonuje (...). Każdy rząd, który wprowadza taki podatek, idzie w złym kierunku - podkreślił rzecznik w czasie wtorkowej konferencji prasowej.

Po dzisiejszym oświadczeniu premiera, przeciwnicy podatku zapowiedzieli na wieczór "świętowanie".

ed/Onet.pl