Dominikanin postanowił zaatakować Brauna, bowiem prokuratura umorzyła śledztwo przeciw niemu, i uznała, że jest on niewinny. Ale ojciec Dostatni wie lepiej, niż prokuratura, że Braun jest winien i dlatego domaga się dla niego kary. A przy okazji uznaje, że ci, którzy Brauna nie wykluczają nie są prawdziwymi chrześcijanami.

- Demokracja staje się bezbronna wobec agresji. Także prawo staje się bezbronne wobec agresji. To nie jest dobrze, że organa mojego państwa nie potrafią sobie poradzić w majestacie prawa z wypowiedziami takich ludzi jak Grzegorz Braun. Mają one miejsce w przestrzeni publicznej i zawsze dotykają prawa do dobrego imienia tych drugich. Abp Życiński, prof. Miodek, dziennikarze, z którymi się nie zgadza Braun. No cóż, jeśli będziemy dawać przyzwolenie na takie słowa i takie zachowania, to spotkamy się za chwilę ze znacznie gorszą agresją niż tylko słowna – oznajmia o. Dostatni.

Braun jest, dla Dostatniego winien wszelkie zła w Polsce. - Wybijane szyby, podkładane atrapy bomb. Na to nie może być przyzwolenia, dlatego kolejny raz apeluję, aby Grzegorz Braun stał się publicznie persona non grata. Takich ludzi się nie zaprasza, nie słucha publicznie i nie nagradza w żadnej sytuacji. Jeśli prawo jest bezradne, to my musimy powiedzieć wyraźnie: dla pana nie ma wśród nas miejsca. Aż nie padnie słowo "przepraszam", które np. wobec zmarłego abp. Życińskiego nie zostało wypowiedziane – grzmi lewacki inkwizytor w habicie (przynajmniej teoretycznym). - Mam nadzieję, że środowiska katolickie i to te "prawdziwe", w końcu same powiedzą temu panu "nie". To jest dla mnie kryterium odczytywania Ewangelii – dodał zakonnik. A ja nie mogę nie zadać pytania, z jakiego powodu obrona „Gazety Wyborczej” ma być kryterium odczytywania Ewangelii?

TPT/Wyborcza.pl