„Obywatel mężczyzna trzy razy w tygodniu może spółkować z każdą obywatelką kobietą” – ogłosili radzieccy seksualni aktywiści. Alfabetu zaś chcieli nauczać z porno-czytanki. Seksualna rewolucja trwała jednak krótko i za sprawą Stalina w ZSRR również i seksu niebawem zabrakło.

„W ZSRR seksu nie ma” – stwierdziła w 1986 roku Ludmiła Iwanowna, uczestniczka słynnego „kobiecego” telemostu między Leningradem a Bostonem. Mało kto wie, że ta skrzydlata fraza była jedynie odpowiedzią na zadane Rosjance pytanie o erotykę w reklamie. Momentalnie jednak utrwaliła się w masowej pamięci jako niezamierzona, aczkolwiek celna drwina z radzieckich mediów. W Kraju Rad bowiem środki masowego przekazu były niemal całkowicie wyzute z jakiegokolwiek erotyzmu. W telewizji i prasie zamiast kochanków splecionych w miłosnym uścisku prezentowani byli pomnikowi dygnitarze całujący się w usta oraz aseksualni pionierzy. Ta medialna hipokryzja była efektem oficjalnej wizji radzieckiego człowieka, który jawił się jako pozbawiony namiętności partyjny trybik. Obywatele ZSRR w poszukiwaniu erotycznych treści gotowi byli więc śledzić między innymi polskie media. Te bowiem, począwszy od lat siedemdziesiątych XX wieku, stopniowo otwierały się na „różowe” treści.

Wraz z polityczną odwilżą drugiej połowy lat osiemdziesiątych w ZSRR zaczęły się także przemiany kulturowe i rozpoczęła dyskusja o erotyce. A cytowana z lubością wypowiedź Iwanowny przyczyniła się do stopniowego odkłamywania ludzkiej cielesności prezentowanej w radzieckich mediach. Fraza „W ZSRR seksu nie ma”, która wybrzmiała w transmitowanym na żywo programie, ośmieliła także do intymnych zwierzeń obywateli. Na łamach prasy coraz częściej można było przeczytać reportaże, których bohaterowie opisywali pożycie małżeńskie. W większości z nich powtarzał się ten sam schemat – w zwykłej radzieckiej rodzinie nie ma erotyki, gdyż brakuje pozytywnych wzorców, dzięki którym relacje te mogłyby zaistnieć. I tak dyskusja o nieobecności rozbieranych scen w telewizji i kinematografii przeistoczyła się w poważną dysputę o ograniczeniach radzieckiego człowieka.

Aktywiści pierwszej seksualnej

Czy zawsze jednak obraz pieszczot, nawet tych małżeńskich, był w ZSRR traktowany jako tabu? W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia, gdy rozpadał się blok państw socjalistycznych, a granice stanęły otworem dla ludzi i towarów, Rosja przeżyła przyspieszony kurs erotyki i pornografii. Na fali tych kulturowych zmian zaczęto także w sposób bardziej systematyczny i wolny od ideologicznych nacisków przyglądać się historii radzieckich mediów i propagandy. Jak się okazało, zapoczątkowany przez Stalina kult zdrowego, aseksualnego ciała i wstrzemięźliwych relacji małżeńskich, na początku XX wieku poprzedziła krótka, aczkolwiek burzliwa seksualna rewolucja. Wydarzenia, które wówczas rozegrały się w młodym państwie bolszewickim, szokowały nie tylko samych Rosjan, ale i najbardziej liberalnych obserwatorów z Zachodu.

Za radziecką seksualną rewolucję odpowiadają przywódcy proletariatu i liberalni artyści. Bardzo ważną, choć niezamierzoną, rolę w tych społecznych przemianach odegrało również chłopstwo.

Artyści jak świat światem skorzy są do seksualnych fanaberii. Jednak grupa „srebrnego wieku”, która powstała w Rosji na przełomie XIX i XX stulecia, przejawiała w tym przedmiocie szczególne zainteresowania. Twórcy ci dążyli między innymi do zakwestionowania utartych relacji między kobietą i mężczyzną. Do historii rosyjskiej obyczajowości przeszły organizowane przez nich w Petersburgu „środy w wieży”. Rozpoczynały się one odczytami i dyskusjami, po których, jak głosi legenda, dochodziło do orgii. Środami ekscytowała się cała Rosja. Emocje budziła zwłaszcza historia jednej z jej uczestniczek – ślicznej i bogatej córki znanego akademika, mademoiselle Lubow Mendelejewy. Panna ta, odrzuciwszy propozycje zamążpójścia, złożone jej przez dwóch ustosunkowanych i bogatych kawalerów, przyłączyła się do srebrnej bohemy. Szybko znalazła tam kochanków – poetów Andrieja Biełego i Aleksandra Błoka, i żyła z nimi w wolnym związku. Poliamoria Lubow Dmitrijewny zatrzęsła carskimi konserwatystami i cerkiewnymi hierarchami.

Inaczej niż w świecie artystów przebiegła obyczajowa liberalizacja działaczy proletariackich. W 1903 roku na zjeździe socjaldemokratów w Londynie zlecono Lwu Trockiemu opracowanie nowej teorii płci. Powstał wówczas dokument potępiający małżeństwo jako burżuazyjny przeżytek. Tekst ten wsparły znane feministki, Clara Zetkin oraz Róża Luksemburg. I dziś możemy im zawdzięczać nie tylko ustanowienie święta kobiet, ale i propagowanie wolnej miłości. Działacze proletariatu wspierali wyzwolenie płci także w praktyce. Szczególnie aktywnymi nauczycielkami wolnej miłości okazały się rosyjskie rewolucjonistki, które udawały się do nieznanych sobie wcześniej politycznych więźniów, aby nieść im pokrzepienie. I nawet do chatynki zesłanego na Syberię Włodzimierza Lenina zawitała taka pocieszycielka. Była to jego późniejsza nieodłączna towarzyszka życia – Nadieżda Krupska. Jednak wierność idei rewolucji nie szła w parze z monogamią. Wódz bolszewików żył na emigracji w miłosnym trójkącie z Krupską oraz atrakcyjną Inessą Armand.

Wkład rosyjskich chłopów w radziecką rewolucję seksualną był równie duży co artystów czy bolszewików. Nie miał jednak nic z ducha rozrywek bohemy ani proletariackiego pocieszycielstwa. Carscy włościanie po reformie rolnej z 1861 roku nie dość, że musieli wykupić swoją ziemię, to jeszcze płacili podatek od jej użytkowania. Zobowiązania te mocno obciążały wieś i młodzi mężczyźni opuszczali rodziny i wyruszali do miast w poszukiwaniu pracy. Rozłąka między małżonkami sprzyjała rozwiązłości. Jednak nie tylko młodzi chłopi szukali ukojenia w ramionach przygodnych kobiet. Zgodnie z wielowiekową ruską tradycją podczas nieobecności męża żoną opiekował się teść, który pełnił też funkcję głowy całej rodziny. Ten samiec alfa, zwany na wsi balszakiem, był również gotowy zastąpić swojego syna w łożu. I na początku XX stulecia na rosyjskiej prowincji spotykało się prawdziwe haremy.

U progu I wojny światowej wielu Rosjan wiedziało zatem, czym jest wolna miłość. Niektórzy z nich wypłynęli później w rewolucyjnym kotle. I na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych minionego stulecia w Kraju Rad swoje pięć minut mieli też seksualni aktywiści.

Ogłasza się nacjonalizację kobiet!

Na początku 1918 roku na ulicach Saratowa pojawiły się afisze podpisane przez Gubernialną Radę Narodowych Komisarzy. „Ogłasza się nacjonalizację kobiet!” – krzyczały nagłówki. Dalej można było przeczytać ideową deklarację autorów dokumentu: „Dotychczasowe prawo o małżeństwie jest bezwarunkowo produktem tej społecznej nierówności, która powinna być z korzeniami wyrwana z Republiki Radzieckiej!”. W kolejnych zdaniach szczegółowo wyłożono zasady wywłaszczenia pań. Każda z kobiet, w wieku od siedemnastu do trzydziestu lat, bez względu na stan cywilny, zobowiązana została do udostępnienia swoich wdzięków „obywatelom mężczyznom”. Robotnik, który przeznaczał 2 procent dochodu na specjalny fundusz, mógł trzy razy w tygodniu, w odstępach nie krótszych niż trzy godziny, skorzystać z ciała dowolnie wybranej „obywatelki kobiety”. Autorzy tego tekstu uwzględnili też prawa „obywateli mężów”. Ci mieli pierwszeństwo w korzystaniu ze swoich żon.

Bezprecedensowa odezwa wywołała popłoch w okręgu saratowskim i całe wsie uciekły do pobliskiej guberni tamborskiej lub do Kozaków dońskich, gdzie obowiązywało już inne prawodawstwo. Lokalna nacjonalizacja kobiet poruszyła też przedstawicieli centralnych władz. Zanim jednak bolszewicy z Piotrogrodu podjęli jakąkolwiek decyzję, anarchiści zdążyli już zamordować saratowskich komisarzy. Fama o rewolucyjnym dekrecie poszła jednak w świat i niebawem podobne afisze zawisły na słupach Kronsztadu i Włodzimierza. Panika, którą wznieciły, nie trwała długo. Działania autorów tych skrajnie szowinistycznych dekretów, podobnie jak w Saratowie, ukrócili niezłomni anarchiści.

Nie tylko na prowincji głoszono nowatorskie rozwiązania społeczne. W Moskwie niejaki Chwatow przygotował w imieniu Komitetu Stowarzyszeń Wolnych Anarchistów „Dekret o wspólnotowości rosyjskich panien i kobiet” i ogłosił przejęcie na własność państwa wszystkich kobiet w wieku od siedemnastu do trzydziestu dwóch lat. Aktywista opisał też zasady korzystania z tych „dóbr narodowych”. Chwatow, inaczej niż jego koledzy z zaściankowych guberni, nie poprzestał na deklaracjach i w drewnianym domku założył Komunardzki Pałac Miłości. Mężczyzna bez trudu pozyskał do swojego projektu młodych i atrakcyjnych uczestników. W pierwszym pokoju pałacu miłości zamieszkało dziesięć panien, a w drugim – tyluż dorodnych kawalerów. Trzeci pokój służył wzajemnej konsumpcji. Jak zaświadcza ówczesna prasa, nie minął miesiąc, a autor dekretu o wspólnotowości trafi ł do więzienia.

W owym czasie panteon władzy Kraju Rad był różnorodny niczym ubiór francuskiego kloszarda. W gronie decydentów znaleźli się zarówno zwolennicy Lenina czy Trockiego, jak i anarchiści bądź wojenni bohaterowie. I nieoczekiwanie za osadzonym Chwatowem wstawiła się postać ze świecznika bolszewickiej polityki – szefowa Żenodziełu, czyli ministerstwa kobiet, feministka Aleksandra Kołłątaj. Pani komisarz podczas rozprawy argumentowała, że obywatel Chwatow działa na rzecz odrzucenia starych porządków i zorganizowany przez niego przybytek stanowi wzór godny naśladowania. Sędziowie nie mogli przeciwstawić się Kołłątaj, gdyż była ona jednym z bliższych współpracowników Lenina, i uniewinnili seksualnego aktywistę. Po wyjściu na wolność Chwatowowi nie dane było długo pracować na niwie odnowy moralnej Kraju Rad. Podobnie jak w przypadku komisarzy z Saratowa czy Kronsztadu i Włodzimierza, do jego drzwi rychło zapukali anarchiści i działacz dokonał żywota na progu swojego pałacu miłości.

Miłość jak szklanka wody

Aleksandra Kołłątaj, obrończyni Chwatowa i „apostołka wolnej miłości” (określenie Normana Daviesa), w latach 1917-1918 pełniła również funkcję ludowego komisarza do spraw społecznych. Zasłynęła wówczas jako propagatorka nowej radzieckiej moralności. Działania, które podejmowała, dotyczyły między innymi rozpowszechniania edukacji seksualnej. Dzięki niej do radzieckich szkół trafiły podręczniki z gramatyki seksualnej. Akcja ta spotkała się jednak z olbrzymim sprzeciwem rodziców i władze bolszewickie zmuszone były jej zaniechać. Kołłątaj nie zraziła się i rozpoczęła kolejną kampanię pod hasłem „Miłość jak szklanka wody”. „Zaspokajanie uczuć oraz dążenie do seksualnej bliskości jest dla człowieka tak samo naturalne jak przyjmowanie płynów” – argumentowała. Ta pochwała seksualności podzieliła bolszewików. Większość z nich – z Leninem na czele – uznała teorię Kołłątaj za zbyt nowatorską. Jednak wśród piotrogrodzkiej i moskiewskiej młodzieży znaleźli się gorący zwolennicy takiego spojrzenia na ludzką płciowość. Odmówić stosunku seksualnego nieznajomemu było dla nich równoznaczne z byciem burżujem. Ponadto Kołłątaj przyczyniła się do skrajnej liberalizacji przepisów prawnych związanych z małżeństwem i aborcją. Dzięki jej staraniom w latach dwudziestych minionego stulecia w Kraju Rad małżonkowie mogli uzyskać rozwód zaocznie. Wystarczyło tylko, żeby wysłali do sądu kartkę pocztową potwierdzającą chęć rozstania się. Aborcja zaś przestała być, jak za caratu, przestępstwem i wykonywano ją na życzenie.

Przedsięwzięcia, które Kołłątaj podejmowała w celu promocji rewolucji seksualnej, wspierali nudyści i ludzie sztuki. Pod przywództwem urodzonego w Polsce komunisty Karola Radka młodzi ludzie paradowali nago po Moskwie i Charkowie. I począwszy od 1918 roku można było ich spotkać w środkach komunikacji masowej, w dużych sklepach oraz defilujących głównymi arteriami. Miejski nudyzm, oprócz młodzieży, praktykowali też liczni prominentni bolszewicy. Powstrzymał go dopiero w 1926 roku Nikołaj Siemaszko, komisarz do spraw zdrowia, który ogłosił, że klimat ZSRR nie sprzyja nagości. Nie mniej istotnym niż parady golasów wsparciem dla Kołłątaj była twórczość Siergieja Mierkurowa. Ten uczeń Auguste’a Rodina, słynny autor pomników Lenina i Stalina, w latach dwudziestych opracował „Sowieckie erotyczne abecadło” (Sowietskaja eroticzieskaja zbuka). Niekonwencjonalny podręcznik do nauki pisania zawierał litery, wewnątrz których namalowani byli obywatele w najbardziej wyuzdanych seksualnych pozach. Nietrudno sobie wyobrazić, jak wielkie zainteresowanie publikacja ta wzbudziła w nieoświeconym narodzie. Zachowały się nawet kroniki filmowe, na których uwieczniono pełnoletnich analfabetów, garnących się do nauki pisania z podręcznika Mierkurowa.

Radziecka rewolucja seksualna, choć nie była głównym celem działań bolszewików, to zaintrygowała wielu obserwatorów z Zachodu. Zarówno dekrety o nacjonalizacji kobiet, jak i działania komisarz Aleksandry Kołłątaj czy moskiewskie parady nudystów omawiano w amerykańskim senacie, podczas obrad Komisji Overmana. Na Amerykanów padł bowiem blady strach przed bolszewikami i całkiem poważnie zastanawiano się, czy komuniści nie będą chcieli wywłaszczyć także ich kobiet. Z zupełnie innym przyjęciem spotkały się te działania w liberalnej Europie. Pod koniec lat trzydziestych XX wieku norwescy parlamentarzyści zgłosili nawet kandydaturę tej apostołki wolnej miłości do kapituły Nagrody Nobla. Wniosek nie został jednak przyjęty.

Płeć polityczna

Historia Kraju Rad kolejny raz potwierdza słuszność powiedzenia, że rewolucja zjada swoje dzieci. Po śmierci Lenina Trocki i jego zwolennicy zostali odsunięci od władzy. Zniknęli też barwni i pełni szalonych pomysłów komisarze, a ich miejsce zajęli usłużni wykonawcy woli Stalina. Lenin, żeby nie kalać swojego wizerunku ojca rewolucji, zdecydował się wysłać wieloletnią kochankę, Inessę Armand, do sanatorium. Wybrał dla niej ośrodek, w którym panowała w owym czasie cholera, i kobieta niebawem zmarła. Wódz zdążył też przed śmiercią wykluczyć z rządu wierną towarzyszkę broni – aktywistkę Kołłątaj. Czystkę kontynuował już Stalin. Rozprawiwszy się z przeciwnikami politycznymi, rozgonił również nudystów, wycofał ze szkół promowane przez Kołłątaj podręczniki oraz radykalnie zaostrzył prawo aborcyjne: za usunięcie ciąży groziło więzienie. Po tych zmianach nikt już nie odważył się głosić teorii szklanki wody, propagować wolnej miłości ani tym bardziej malować literki „J”, wewnątrz której dwóch obywateli uprawiałoby analną miłość.

Ten radykalny zwrot od rewolucji seksualnej do konserwatyzmu obyczajowego podyktowany był co najmniej trzema czynnikami. Po pierwsze, Stalin czuł awersję do liberalnych teorii społecznych. Po drugie, wódz ZSRR w powrocie do pryncypialnej moralności dostrzegł możliwość zwiększenia kontroli nad narodem. Po trzecie zaś, jak dowodziły ówczesne badania statystyczne, źle zrealizowane pomysły Kołłątaj i innych aktywistów wolnej miłości przełożyły się na istotny spadek dzietności w Kraju Rad. Ponadto drastycznie zwiększył się odsetek dzieci wychowywanych w domach dziecka bądź rodzinach niepełnych. I w sytuacji gdy ZSRR groziła klęska demograficzna, krwawy Gruzin we właściwy sobie sposób zabrał się do poprawiania wypaczeń rewolucji seksualnej. Rolą propagandy było zaś gloryfikowanie tych działań. A programowe kastrowanie płciowości narodu radzieckiego, podobnie jak wydany wcześniej zakaz marszów nudystów, uzasadniono troską o zdrowie fizyczne obywatelek i obywateli. Znalazł się też nowy Siemaszko – psychiatra Aron Załkind. Był on autorem „Dwunastu przykazań seksualnych rewolucyjnego proletariatu”, które przez następne dziesięciolecia wbijano do głów młodych Rosjan. W tym programie zapisano między innymi: „Nie powinno być zbyt wczesnego rozwoju życia seksualnego wśród proletariatu (…). Musi być zachowana wstrzemięźliwość przed ślubem (…). Akt płciowy nie powinien często się powtarzać (…) Dobór płciowy powinien opierać się na liniach klasy proletariackiej i celowości rewolucyjnej” – i last but not least – „Klasa robotnicza, w imię interesów rewolucyjnej celowości, ma prawo ingerować w płciowe życie swoich członków”.

I tak właśnie polityka sprawiła, że z ZSRR na ponad pół wieku zniknął seks.

Marta Panas-Goworska, Andrzej Goworski są autorami tekstów poświęconych polskiej i zagranicznej literaturze oraz kulturze i historii Europy Środkowo-Wschodniej. Publikowali w ogólnopolskich pismach literackich, kulturalnych i społecznych.

Artykuł ukazał się w numerze 5/2014 (kliknij)/new.org.pl