Droga Jezusa od Wieczernika na wzgórze Golgoty trwała zaledwie kilkanaście godzin. Porównując wcześniejszą działalność Chrystusa (nauczanie, cuda, podróże, spotkania z ludźmi) z ostatnimi godzinami Jego życia, można by powiedzieć, że były mało aktywne. Chrystus wypowiadał coraz mniej słów. Nie spotykał się z już z tak wieloma ludźmi. Po pojmaniu siłą faktu nie mógł już uzdrawiać chorych, rozmnażać chlebów, uciszać burz, wskrzeszać umarłych, głosić przypowieści. Coraz bardziej pogłębiała się też Jego samotność. Bliscy zaczęli nagle odchodzić. W pewnym momencie opuścili Go nawet Jego Apostołowie. W tłumie domagającym się Jego śmierci nie było widać ani słychać tych, którym Jezus wyświadczył tyle dobra. Nie wiadomo, co się z nimi stało. Może stchórzyli? Może nie zdążyli się dowiedzieć, by ratować Jezusa z opresji? Nie wiadomo. Po ludzku mogłoby się niektórym wydawać, że Jezus nagle utracił swoją cudowną moc. Na koniec został całkowicie unieruchomiony, przybity do Krzyża, i zapadła cisza…

A jednak jest to pozorny brak aktywności Jezusa. Od Wieczernika rozpoczęło się, jak mówiliśmy wcześniej, misterium Ofiary Syna Bożego. A my z pomocą łaski Bożej pragniemy nad nim medytować… Dlatego wyruszyliśmy w drogę (patrz Wprowadzenie). Staraliśmy się zrozumieć słowa, znaki i gesty Jezusa z Ostatniej Wieczerzy w Wieczerniku. Przeżywaliśmy najtrudniejszą modlitwę Chrystusa w Getsemani, a na dziedzińcu pałacu Kajfasza byliśmy świadkami zaparcia się Piotra Apostoła. Teraz idziemy dalej…

Jezus poczuł smak nieuczciwego procesu wytoczonego przez żydowskich faryzeuszów. Doświadczył na sobie goryczy zniesławienia, obelg, wyśmiania, fałszywych zeznań wynajętych za pieniądze świadków, obojętności tchórzliwych gapiów. Zapadł krzywdzący wyrok. Niesprawiedliwość. Ilu z nas przeszło i może nawet teraz przechodzi przez podobnie doświadczenia? Jak bardzo jesteśmy w tym podobni do Jezusa? Jezus nie był i nie jest „teoretykiem życia”. Wie, jak to jest…

Sanhedryn uznał Jezusa za bluźniercę i skazał Go na śmierć zgodnie z Prawem Mojżesza: Ktokolwiek bluźni imieniu Pana, będzie ukarany śmiercią. Cała społeczność ukamienuje go. Zarówno tubylec, jak i przybysz będzie ukarany śmiercią za bluźnierstwo przeciwko Imieniu (Wj 24,16). W tym czasie Izrael znajdował się pod okupacją rzymską. Nie mógł samowolnie wykonać tej kary śmierci. Sprawa musiała być przekazana do kompetentnych władz okupanta. Zatem Jezus trafił w ręce Piłata – rzymskiego prefekta Judei. W pretorium, tj. rezydencji Piłata (był to prawdopodobnie zamek Antonia lub dawny płac Hasmonejczyków), odbył się niezwykły dialog między Jezusem a tym rzymskim wielkorządcą. Z założenia miał być zwykłym urzędowym przesłuchaniem w celu weryfikacji słuszności decyzji żydowskiej Wysokiej Rady, domagającej się śmierci „już skazanego”. Ostatecznie z jakiegoś powodu przerodził się w nietypową rozmowę – spotkanie…

Z pomocą łaski Bożej wejdźmy duchowo do pretorium Piłata…

 

Spotkanie Jezusa z Piłatem

Wtedy powtórnie wszedł Piłat do pretorium, a przywoławszy Jezusa rzekł do Niego: «Czy Ty jesteś Królem Żydowskim?» Jezus odpowiedział: «Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie?» Piłat odparł: «Czy ja jestem Żydem? Naród Twój i arcykapłani wydali mi Ciebie. Coś uczynił?» Odpowiedział Jezus: «Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd». Piłat zatem powiedział do Niego: «A więc jesteś królem?» Odpowiedział Jezus: «Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu». Rzekł do Niego Piłat: «Cóż to jest prawda?» To powiedziawszy wyszedł powtórnie do Żydów i rzekł do nich: «Ja nie znajduję w Nim żadnej winy. Jest zaś u was zwyczaj, że na Paschę uwalniam wam jednego [więźnia]. Czy zatem chcecie, abym wam uwolnił Króla Żydowskiego?» Oni zaś powtórnie zawołali: «Nie tego, lecz Barabasza!» A Barabasz był zbrodniarzem.

Wówczas Piłat wziął Jezusa i kazał Go ubiczować. A żołnierze uplótłszy koronę z cierni, włożyli Mu ją na głowę i okryli Go płaszczem purpurowym. Potem podchodzili do Niego i mówili: «Witaj, Królu Żydowski!» I policzkowali Go. A Piłat ponownie wyszedł na zewnątrz i przemówił do nich: «Oto wyprowadzam Go do was na zewnątrz, abyście poznali, że ja nie znajduję w Nim żadnej winy». Jezus więc wyszedł na zewnątrz, w koronie cierniowej i płaszczu purpurowym. Piłat rzekł do nich: «Oto Człowiek». Gdy Go ujrzeli arcykapłani i słudzy, zawołali: «Ukrzyżuj! Ukrzyżuj!» Rzekł do nich Piłat: «Weźcie Go i sami ukrzyżujcie! Ja bowiem nie znajduję w Nim winy». Odpowiedzieli mu Żydzi: «My mamy Prawo, a według Prawa powinien On umrzeć, bo sam siebie uczynił Synem Bożym».

Gdy Piłat usłyszał te słowa, uląkł się jeszcze bardziej. Wszedł znów do pretorium i zapytał Jezusa: «Skąd Ty jesteś?» Jezus jednak nie dał mu odpowiedzi. Rzekł więc Piłat do Niego: «Nie chcesz mówić ze mną? Czy nie wiesz, że mam władzę uwolnić Ciebie i mam władzą Ciebie ukrzyżować?» Jezus odpowiedział: «Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry. Dlatego większy grzech ma ten, który Mnie wydał tobie». Odtąd Piłat usiłował Go uwolnić. Żydzi jednak zawołali: «Jeżeli Go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem Cezara. Każdy, kto się czyni królem, sprzeciwia się Cezarowi».

Gdy więc Piłat usłyszał te słowa, wyprowadził Jezusa na zewnątrz i zasiadł na trybunale, na miejscu zwanym Lithostrotos, po hebrajsku Gabbata. Był to dzień Przygotowania Paschy, około godziny szóstej. I rzekł do Żydów: «Oto król wasz!» A oni krzyczeli: «Precz! Precz! Ukrzyżuj Go!» Piłat rzekł do nich: «Czyż króla waszego mam ukrzyżować?» Odpowiedzieli arcykapłani: «Poza Cezarem nie mamy króla». Wtedy więc wydał Go im, aby Go ukrzyżowano (J 18,28–19,16)

Kim był historyczny (łac.) Pontius Pilatus – Piłat z Pontu? Pochodził z Pontu, starożytnej krainy w północno-wschodniej Azji Mniejszej, dziś na terytorium Turcji, podbitej przez Rzym w 63 r. p.n.e. Pełniący urząd rzymskiego prefekta Judei od 26 do 36/37 n.e., będącej wówczas częścią rzymskiej prowincji Syrii. Nie mieszkał na stałe w Jerozolimie. Jego właściwa rezydencja znajdowała się w Cezarei Nadmorskiej. Do Jerozolimy przybywał tylko w określonym czasie z konkretnego powodu. Podczas świąt żydowskich rezydował czasowo z obawy przed zamieszkami wśród Żydów i koniecznością interwencji zbrojnej dla ochrony ładu społecznego. Największe święto, Pascha, obchodzona jako pamiątka wyzwolenia Izraela z niewoli egipskiej, budziło na nowo nastroje mesjanistyczne. Mesjanizm tego okresu miał silne zabarwienie polityczne i pobudzał Żydów do buntów wobec okupanta rzymskiego.

Zgodnie Ewangeliami oraz tzw. świadectwem Flawiusza to właśnie Piłat zatwierdził wyrok śmierci dla Jezusa zgodnie z wolą i naciskiem Żydów, a szczególnie Wysokiej Rady oraz arcykapłana Kajfasza. Nie znamy żadnych faktów z życia Piłata przed okresem pełnienia funkcji w Judei. Wyrok na Jezusa zapadł prawdopodobnie w roku 30 lub 33. Urząd prefektury w Judei zakończył się dla Piłata prawdopodobnie nagle w roku 36 (lub na początku 37). Powodem okazała się brzemienna w skutkach kolejna decyzja Piłata. Namiestnik ów wbrew Wysokiej Radzie część pieniędzy należących do jerozolimskiej świątyni przeznaczył na budowę wodociągu w mieście. To z kolei skończyło się krwawym buntem, który musiały „uśmierzyć” legiony Lucjusza Witeliusza, prokonsula Syrii (tzw. masakra Samarytan na górze Garizim). Zaraz po tych wydarzeniach na wniosek Lucjusza Witeliusza w trybie natychmiastowym cesarz odwołał Piłata do Rzymu.

Jeśli chodzi o dalsze jego losy, już po odwołaniu z funkcji prokuratora, mamy do czynienia z przekazami bardziej legendarnymi. Według nich Piłat miał popełnić samobójstwo, i o tym wspominają właściwie wszystkie. Ponoć jego ciało, wrzucone do Tybru, miało dopłynąć w okolice Wiednia (Mons Pilatus). W innej legendzie znajdziemy wzmiankę, iż martwe ciało Piłata wrzucono, owszem, do rzeki, ale później jakoś znalazło się w Jeziorze Genewskim, a wreszcie w stawie na szczycie góry nazwanej Pilatus (Pileatus czyli pokryty chmurami), niedaleko Lucerny. Tam w każdy Wielki Piątek ponoć wynurza się z wód i obmywa ręce (por . Wikipedia oraz www.wiara.pl z dnia 20.03.2017 r.). Tyle o historycznym i legendarnym Piłacie. Przejdźmy do spotkania Piłata z Jezusem w pretorium.

Jak już wspomnieliśmy, spotkanie Piłata z Jezusem miało był urzędowym przesłuchaniem. Szybko jednak przerodziło się w bardzo nietypowy dialog. Zdaniem ojca Augustyna Jankowskiego jest to tzw. „dialog nieporozumienia”, w którym Jezus starał się wznieść swego rozmówcę na wyższy poziom rozumienia Jego słów (por. A. Jankowski, Dwadzieścia dialogów Jezusa, Kraków 2017, s. 126). Niestety, jak zauważa, o. Jankowski, dialog ten daje bogaty obraz przeżyć wyjątkowego rozmówcy, któremu podczas procesu Jezusa dialog nie powiódł się wyłącznie z jego winy (por. tamże, s. 117). Piłat, skazując Jezusa, ostatecznie wybrał pewien moralny kompromis wbrew swojemu przekonaniu, wbrew swojemu sumieniu. Pomimo iż miał przekonanie o prawdziwości słów Jezusa, które do niego wypowiedział, stchórzył. Sprzeniewierzając się prawdzie, wybrał nie-prawdę. Być może decyzja ta, w aspekcie późniejszego samobójstwa, stała się początkiem jego wewnętrznej autodestrukcji.

 

Jezusowi, już w pierwszych chwilach dialogu z Piłatem, udało się dotknąć w nim jakichś wewnętrznych sfer.

 

Chrystus wzbudził w nim nie tylko głębszą refleksję intelektualną, ale zdaje się, że dotknął jego sumienia, a może nawet serca. Początkowo rozmowa w myśleniu Piłata dotyczyła kwestii dla niego przyziemnych, a więc władzy i pochodzenia Królestwa Jezusa (por. J 18,33–36) analizowanych w kategoriach wyłącznie politycznych. Pierwsze chwile rozmowy sprawiły, iż ów rzymski wielkorządca nagle zadał pytanie o kwestię dużo głębszą: Cóż to jest prawda? (J 18,38). Po wypowiedzeniu tych słów wyszedł powtórnie do Żydów i rzekł do nich: «Ja nie znajduję w Nim żadnej winy» (J 18,38n). Reakcja Piłata był spontaniczna i zaskakująca, ale bezwzględnie szczera z jego strony.

Późniejsze nieudane próby uwolnienia Jezusa potwierdzają niezwykły wpływ Chrystusa na myślenie Piłata, a właściwie niespodziewaną zmianę myślenia. Pokazują jakiś tajemniczy wymiar walki wewnętrznej, jaką stoczył w sobie Piłat. Z jakiegoś powodu usiłował od pewnego momentu i to właśnie pod wpływem kontaktu z Jezusem, ratować Go przed niesprawiedliwymi i zawistnymi planami Sanhedrynu – skazaniem Go na śmierć. Osobiście przekonał się, że bezwzględnie zmierzają do zabicia osoby niewinnej. Wszak sam orzekł: «Ja nie znajduję w Nim żadnej winy (…) (J 18,38).

Na kolejnym etapie ich rozmowy Piłat zadał następne pytanie: Skąd Ty jesteś? (J 19,8). Ono potwierdza, iż dialog z Jezusem szybko przedostał się na całkiem inny poziom niż na początku. Zainteresowanie Królestwem Jezusa, które Piłat wcześniej interpretował w błędnych jak się okazało kategoriach, przerodziło się w poszukiwania odpowiedzi na pytania wykraczające poza kategorie przyziemne. Skąd w Piłacie takie zachowania, słowa, gesty?

Może stąd, że Piłat osobiście przekonał się o jakiejś nadprzyrodzoności Jezusa? Prawdopodobnie nie umiał jej do końca właściwie zdefiniować. Raczej nie myślał o Jezusie w aspekcie żydowskiego mesjanizmu. Może odczuwał jakiś lęk zabobonny, zrodzony z modnych wtedy opowiadań o epifaniach bogów w ludzkiej postaci? Wówczas mógł się obawiać, by takiego bóstwa źle nie potraktować (por. A. Jankowski, Dwadzieścia dialogów Jezusa, s. 131). Niemniej, wyczuł w Jezusie jakiś pierwiastek boski, który w kompletnie niezrozumiały dla niego sposób skutecznie dotykał najgłębszych sfer jego wnętrza.

Usiłując uzyskać od Jezusa odpowiedź na pytanie o prawdę, Piłat w pewnej chwili odczuł, że właśnie zetknął się Prawdą (por J 14,6). Intuicyjnie zdał sobie sprawę z prawdziwości słów Jezusa i tego, kim jest oraz tego, co o sobie powiedział: «Królestwo moje nie jest z tego świata» (J 18,36). Chrystus, opisując członków swojego Królestwa, mówiąc, że są to ci, którzy będąc z prawdy, słuchają Jego głosu (por. J 18,37), zdaniem ojca Jankowskiego, skierował zaproszenie, by i Piłat wszedł do ich grona. On jednak z tej szansy nie skorzystał. Stchórzył, przestraszył się, nie miał odwagi wyruszyć za głosem prawdy, który wyczuwał w Jezusie (por. A. Jankowski, Dwadzieścia dialogów Jezusa, s. 128n).

Na nic zdały się późniejsze próby ocalenia życia Jezusowi. Zawiódł pomysł z Barabaszem i świąteczną amnestią (por J, 39n). Nie pomógł gest obmycia rąk (por. Mt 27,24). On jedynie zmazał brud, kurz i pot z rąk Piłata, ale nie oczyścił go z wyrzutów sumienia, które prawdopodobnie pozostały w nim już do końca życia. Choć podczas tego gestu powiedział do tłumu Żydów: «Nie jestem winien krwi tego Sprawiedliwego. To wasza rzecz» (Mt 27,24), to jednak poczucie winy zostało w nim już do końca. Ostatecznie to Piłat wydał wyrok i na jego słowo ukrzyżowano Jezusa.

Piłat przegrał swoją szansę na wybór tego, co odczytał wewnętrznie jako prawdziwe. Być może z lęku przed utratą władzy już na zawsze utracił spokój ducha. Pewnie z tego powodu, podobnie jak Judasz, popełnił samobójstwo? Piłat uciekł. Zmarnował swój czas łaski dany Mu od Boga. Wierzymy, że nie był to jedyny taki czas, bo Bóg walczy o człowieka do końca. Ten akurat nie został przez Piłata dobrze wykorzystany.

Spotkanie z Jezusem pomaga odkryć w sobie prawdę, której człowiek szuka i potrzebuje. Ono zawsze wyzwala, bo prawda czyni nas wolnymi (por J 8,32; Ga 5,1). Chrystus pokazując nam prawdę o nas, szczególnie gdy dotyczy ona naszej słabości, winy czy grzechu, nigdy nas tą prawdą nie zabija, ani też niej nie zmusza.

Przykład ucieczki Piłata przed pójściem za prawdą dowodzi jak człowiek w kontakcie z Bogiem do końca zachowuje swoją wolność i suwerenność myśli, decyzji oraz wyborów. Jednocześnie moralna porażka tego rzymskiego wielkorządcy – skazanie niewinnej osoby na śmierć i w następstwie nieszczęśliwe życie przerwane samobójstwem obrazują skutki wejścia przez człowieka na drogę kłamstwa, nieuczciwości oraz sprzeniewierzeniu się własnemu głosowi sumienia.

 

W nawiązaniu do historii spotkania Jezusa z Piłatem odpowiedz sobie na kilka pytań: Gdzie lub u kogo szukasz prawdy o sobie? Czy w ogóle jej szukasz? Jak znosisz prawdę o sobie zarówno w aspekcie swoich słabości, jak również tego, co jest twoją mocną stroną, zaletą czy zasługą? Jak przekazujesz prawdę o innych?

 

Wydarzenia z pretorium Piłata pokazały nam, że w Jezusie jest źródło prawdy o nas samych oraz że warto prosić, by właśnie sam Chrystus nam ją pokazał. Dlaczego prosić? Bo Jezus szanuje naszą wolność. Jego nie trzeba namawiać czy też przekonywać, by nam tę prawdę objawił, ale prośba o nią staje się wyrazem naszej otwartości i aktem wolnej woli. Tragizm dalszych losów Piłata po wydaniu wyroku na Jezusa może stanowić ostrzeżenie przed ucieczką przed prawdą w życiu i postępowaniem wbrew własnemu sumieniu. Z drugiej strony sam dialog Jezusa z Piłatem potwierdza, iż Chrystus jako prawdziwy Syn Boży ma moc wprowadzić nas w świat prawdy o nas samych. Piłat ostatecznie nie dał się do tego świata wprowadzić. My możemy zdecydować inaczej. Aktem wiary i woli powiedzieć Bogu: „Pokaż mi, jaki jestem naprawdę. Co ma dalej robić z moim życiem? Wskaż mi właściwą drogę! Pomóż mi!”. Chrystus, pomagając nam w odkryciu prawdy o sobie i sensie naszego życia, kieruje się miłością do nas (por J 15, 12–17; Ef 4,16). Dopiero przyjęcie miłości Boga pozwala na pełne otwarcie się na łaskę prawdy o nas samych. W tym na najtrudniejszą prawdę o nas, czyli o naszej grzeszności. Było to przedmiotem naszych rozważań w medytacji Dziedziniec pałacu Kajfasza w kontekście Piotra Apostoła, który po zdradzie swego Mistrza, otworzył się na miłosierne spojrzenie Jezusa (por. Łk 22,61).

Taka jest pedagogika działania Boga – „czynić prawdę w miłości” (por. Ef 4,16). Otwarcie się na żywą więź z Jezusem Chrystusem niejako samoczynnie wprowadza nas w świat prawdy. To otwarcie dokonuje się poprzez modlitwę – dialog Boga z człowiekiem i człowieka z Bogiem. On może przybierać różne formy, ale do końca pozostaje wzajemnym odziaływaniem, które pozwala na budowanie relacji osobistej oraz intymnej. Bóg zawsze komunikuje się z konkretnym człowiekiem, a nie anonimowym tłumem.

Świadectwa biblijne pokazują, że tak właśnie działa Bóg. Rozmowa Jezusa z Piłatem przypomina spotkanie Jezusa z biblijną Samarytanką (por. J 4,5–42). Podobnie tutaj, Jezus wszedł w dialog z tą kobietą i za pomocą początkowo niezrozumiałych dla niej pytań stopniowo uzdolnił ją do przyjęcia prawdy o sobie. A była to prawda bardzo trudna. Dotyczyła grzechu, zawiłej sytuacji życiowej i małżeńskiej oraz kwestii samej wiary w Boga. Ostatecznie Samarytanka osobiście przekonała się, iż bezpośredni kontakt z Jezusem ma nadprzyrodzoną moc. Otworzyła przed Jezusem swoje serce i życie. W oczach Jezusa dostrzegła spojrzenie pełne miłości, a w Jego słowach usłyszała czystą prawdę. To pozwala na przyjęcie daru Bożego miłosierdzia, które daje człowiekowi odwagę do stanięcia w prawdzie o sobie. Dzięki temu doświadczeniu Samarytanka doświadczyła uwalniającej siły prawdy.

Jezus nigdy nie zabija nas prawdą, ale uwalnia i uzdrawia. Szatan w przeciwieństwie do Boga, posługując się lękiem i wstydem, usiłuje nas przed prawdą zamknąć i trzymać na uwięzi kłamstw, oskarżeń, kompleksów, popełnionych grzechów oraz noszonych w sobie słabości. Samarytanka zdobyła się na ten odważny, a przy tym wolny akt przyjęcia prawdy z ust Jezusa. To dopiero odmieniło jej myślenie, a w konsekwencji życie. Nie uciekła, nie stchórzyła i nie zmarnowała otrzymanej od Boga szansy na odnalezienie właściwej drogi życia.

Bóg czeka na nas. Chce się z nami spotkać i wejść w dialog. On jest nam potrzebny. Uzdolni nas do przyjęcia prawdy, której głód gdzieś na dnie serca stale nosimy. Przyjęcie Bożej miłości uwolni nas od lęku, który być może w sobie nosimy (por. 1 J 4,18).

Chwila refleksji… może modlitwy…

 

Z tradycji mniszej i Ojców Kościoła:

 

W naszym wnętrzu, sumienie zwiastuje życie miłe Bogu. Surowo oskarża też duszę, gdy pogrąża się ona w grzechu (Filoteusz z Synaju, Filokalia).

 

Jeśli szukasz uzdrowienia, troszcz się o swoje sumienie i czyń to, co ci ono nakaże, a będziesz miał z tego pożytek. Sumienie jest naturalną księgą. Kto pilnie ją czyta, dozna Bożej pomocy. Dobre sumienie odnajduje się przez modlitwę, a czystą modlitwę przez właściwe sumienie. Jedno bowiem jest w sposób naturalny złączone z drugim (św. Marek Eremita, Filokalia).

 

Z całą starannością badaj swoje sumienie, pytając, czy nie z twojej winy twój brat nie pojednał się z tobą. Nie próbuj oszukiwać głosu sumienia, gdyż zna ono tajniki twej duszy, oskarży cię, gdy będziesz odchodzić z tego świata. On też da o sobie znać podczas modlitwy (św. Maksym Wyznawca, Filokalia).

 

Prawdziwym nauczycielem jest sumienie. Kto jest mu posłuszny, nigdy się nie potknie (Talazjusz z Libii, Filokalia).

 

Czyste sumienie natomiast powinieneś zachować najpierw wobec Boga, następnie wobec twego duchowego ojca, i wreszcie – wobec ludzi i przedmiotów materialnych. Okażesz się czystym względem Boga wówczas, gdy nie będziesz czynić tego, o czym wiesz, że jest przeciwne Jego czci; wobec twego duchowego ojca – jeśli czynisz to, co on ci mówi, zgodnie z jego zamiarem, nic do tego nie dodając ani nie ujmując; wobec ludzi natomiast – nie czyniąc im tego, czego sam nie chcesz dla siebie; wobec przedmiotów materialnych zaś, gdy we wszystkim będziesz wystrzegał się nadużycia: w pokarmach, piciu, sposobie ubierania, i gdy będziesz postępował tak, jakbyś czynił wszystko przed obliczem Boga (Metoda świętej modlitwy i uwagi).

 

Nie stawiajmy oporu sumieniu, które mówi o tym, co służy zbawieniu i wskazuje, jak postępować; nieustannie też przypomina o naszych zadaniach i obowiązkach. Czyni to zwłaszcza wówczas, gdy zostaje oczyszczone za pomocą czynnej, skutecznej i starannej czujności umysłu (Filoteusz z Synaju, Filokalia).

 

Umysł w stanie najwyższej niewiedzy nie poznaje, gdyż to, co postrzega, pozostaje niepojęte. Poznaje natomiast prawdę Tego, który rzeczywiście jest i który jako jedyny jest ponad bytem (Teoleptos z Filadelfii, Filokalia).

 

Od chwili, kiedy rodzimy się na nowo [w chrzcie], szatan znajduje się na zewnątrz, łaska natomiast jest w nas. Wynika stąd, że jak dawniej nad duszą panował grzech i błąd, tak po chrzcie panuje nad nią prawda (Diadoch z Fotyki, Filokalia).

 

Umysł jest bowiem nieposkromiony, nie dlatego jednak, że z natury znajduje się w ciągłym ruchu, ale ponieważ przez naszą niedbałość przyswoił sobie owo błądzenie i przyzwyczaił się do niego od początku. Przekraczając bowiem przykazania Tego, który nas odrodził, oddaliliśmy się od Boga i utraciliśmy jedność z Nim, a także możność doświadczenia Go w duchowym i umysłowym doznaniu (Grzegorz z Synaju, Filokalia).

 

Jeżeli natomiast pragniemy odnaleźć i poznać prawdę, i nie popełniać błędów, szukajmy jedynie takiego działania serca, które całkowicie byłoby wolne od form zmysłowych (Grzegorz z Synaju, Filokalia).

 

Z odrazą, raz na zawsze, odrzućmy podszepty szatana i błędy kierujące nas ku ziemi. Nie można bowiem dojść do pojednania oraz stanu zażyłości i więzi z Bogiem, jeżeli najpierw – o ile to w naszej mocy – nie wrócimy do samych siebie, albo raczej nie wejdziemy w nas samych. Po to bowiem wyrzekamy się zgiełku świata i próżnych trosk, by wytrwale dochodzić do królestwa niebieskiego, jakie jest w nas (Nicefor Pustelnik, Filokalia).

 

Podsumowanie

Od momentu pierwszego grzechu, który popełnił człowiek, czego obrazem jest upadek Adama i Ewy w Raju (por. Rdz 3,5), Bóg wyruszył w drogę poszukiwania każdego grzesznika. I Bóg zawsze zmierza ku człowiekowi, a cel tej Bożej „wędrówki” jest jeden: przywrócić człowiekowi na nowo utracone szczęście… Ile ludzi, tyle dróg Boga do każdego z nich. Jest taka jedna, którą idzie stale Bóg ku Tobie. Uwierz w to…

PS-PO.pl - Centrum Duchowości Benedyktyńskiej