Kilka miesięcy temu Kuba Janiszewski (to ten dziennikarz Tok FM, który na jego falach pochwalił się, że jest gejem) udzielił wywiadu, w którym zapewniał, że homoseksualiści są rozpustni, że chodzi im tylko o seks, i że nic więcej się nie liczy, a opowieści o wielkich miłościach i rodzinie, to ściema. Inni działacze gejowscy próbowali go przywrócić do szeregu i przekonać, że takimi zapewnieniami, to on poparcia w Polsce dla sprawy gejowskiej nie znajdzie, ale na szczęście Janiszewski jest tak pewny swego, że napisał kolejny tekst, w którym nie pozostawia wątpliwości i przyznaje, że promiskuityzm jest typowy dla homoseksualistów, a rozpusta jest im właściwa.

Przy okazji pochwalił mnie za trafne odczytanie jego intuicji (wcześniej zaś uznał za szaleńca i człowieka skupionego na śpiewaniu godzinek). „I to właśnie myślenie takiego „zgniłego środka” jest dla mnie prawdziwym problemem, nie Terlikowski i jego Fronda. Bo w gruncie rzeczy panowie z tej ekipy o tyle słusznie odczytują moje przesłanie, że faktycznie, będąc w pełni władz umysłowych uważam, że promiskuityzm jest jedną z podstawowych cech mniejszości gejowskiej. Tyle tylko, że moim zdaniem to nie jest oskarżenie, bo nie da się w żaden jednoznaczy sposób stwierdzić, czy to dobrze, czy źle. Nie wiem, czy wstrzemięźliwość seksualna ludzi ulepsza, chyba raczej niekoniecznie. Ale to, że seks niesie ze sobą cały zestaw rozmaitych ryzk, to też fakt niezaprzeczalny” - oznajmił.

A dalej przekonywał, że rozpusta jest OK. „Promiskuityzm sam w sobie nie może być, moim zdaniem, żadną podstawą do ograniczania czyichkolwiek praw. Ani małżeńskich, ani adopcyjnych. To, że dana grupa celebruje seks, nie oznacza wcale, że w jej obrębie nie znajdą się tacy, którzy zechcą swoją seksualność zrepresjonować – tak jak wymaga tego wychowywanie dzieci czy wierność partnerowi. W przeciwieństwie do OFE seks z wieloma parterami jest biznesem, z którego zawsze można się wypisać, czasem nawet bez większych strat. I z pewnością są mężczyźni, którzy znajdują w sobie gotowość i motywację, by taką decyzję podjąć i się jej konsekwentnie trzymać. Podobnie jak i tacy, którzy nigdy nawet takiego przygodowego życia nawet nie spróbowali” - oznajmił.

Janiszewski gromi też działaczy gejowskich, którzy o seksie nie chcą mówić. „To ciekawe, że po publikacji książki, a jeszcze bardziej po wywiadzie w Wyborczej, jeśli z czegoś musiałem się tłumaczyć, to własnie z tego: że nie piszę, że przecież są i tacy, którzy się prowadzą grzecznie. Że ich nie dopieszczam, nie wystawiam za szkło, a nawet gorzej – ukrywam, pomijam, zupełnie jakby ich bohaterska wstrzemięźliwość niczego nie znaczyła i nie stawiała nas wszystkich w lepszym świetle. To właśnie było tematem dla rozmaitych oburzonych, którzy po premierze książki słali do mnie dramatyczne epistoły. Nie to, że w Polsce problem zakażeń hifem rośnie, a HIV to nie jest lotny wirus. To można powiedzieć nawet tysiąc razy. Ale publicznie stwierdzić, że geje mają „więcej seksu”? Przecież tego słucha ksiądz Rydzyk i Krystyna Pawłowicz, co oni teraz o nas powiedzą! Jak gej może gejom zrobić coś takiego – połączyć ich, tak po prostu, ze zwykłym chamskim, seksem? Tak jakbyśmy byli mniejszością polityczną, etniczną, kulturową – ale nigdy seksualną! Jakby chodziło zawsze o wolność, demokrację, różnorodność, tęczę i same różowe smakołyki. Żadnych śluzowatych okropności, ble!” - podkreślił.

Panie Kubo, więcej takich tekstów. Dzięki nim wszyscy już wiedzą, że wam wcale nie chodzi o rodzinę, a o seks. Z dużą liczbą partnerów, zmieniających się możliwe najczęściej. A do tego chcielibyście jeszcze, żeby rozpustę, niewierność, hedonizm uznać za normę. Na szczęście, to w Polsce nie przejdzie.

TPT/Krytykapolityczna.pl