Obama ma zamiar w ten sposób „poprawić” dwa istniejące dekrety dotyczące dyskryminacji w miejscu pracy, dodając ustępy o dyskryminacji na podstawie orientacji seksualnej oraz tożsamości płciowej.

Co najważniejsze, w poprawkach nie będzie mowy o wyjątkach ze względu na religię. Oznacza to, że chrześcijanie mogą być zmuszani do działania w życiu publicznym niezgodnego ze swoim sumieniem.

Chodzi tu póki co jedynie o podmioty, które biorą pieniądze od rządu.

Może to jednak stanowić bardzo problem dla rozmaitych placówek o charakterze wyznaniowym, które nie chciałyby zatrudniać osób otwarcie szerzących zgorszenie, na przykład pozostając w homoseksualnym związku „małżeńskim”.  

Jak dotąd istniejące prawo zakazuje podmiotom finansowanym przez rząd dyskryminacji na tle rasy, koloru skóry, religii, płci oraz pochodzenia. Teraz dojdzie do tego jeszcze orientacja seksualna oraz tożsamość płciowa.

Poprawki będą dotyczyć około 24 tysięcy firm, zatrudniających blisko 28 milionów Amerykanów. Chodzi tu więc o około 20 proc. wszystkich pracowników USA.

Na szczęście Obama nie zamierza zmieniać wcześniejszej dyrektywy, w myśl którego pracodawca z placówki o charakterze religijnym może w pierwszej kolejności zatrudnić osobę podzielającą jego wiarę. 

pac/pinknews