Jezusa jeszcze wielu ludzi jakoś dzisiaj znosi, ale Kościoła – nie. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że ludzie Kościoła psują markę instytucji, do której należą.

Jestem przekonany, że wielu z tych, którzy są nieprzyjaźnie w stosunku do Kościoła nastawieni, może wypisać całą litanię powodów, dla których Kościół im „nie leży”. Ale przecież jest wielu ludzi o wysokiej inteligencji i solidnym wykształceniu, których nie odstrasza jakaś fanatyczna kobieta, która niewiele nawet się zna na religii, ale jest do niej przywiązana na zabój, a każdego przeciwnika wsadziłaby do piekła.

Nie przeraża też ksiądz, który ma nieprawe potomstwo, uprawia pedofilię czy z lubością oddaje się działaniu napojów wyskokowych. Jeśli nie wierzy, to dlatego, że w religii wiele rzeczy mu po prostu „nie pasuje”. Choćby czczona dzisiaj tajemnica Trójcy Świętej. Niby Bóg jest jeden. Dobrze, ale jak to jest, że są trzy Osoby, a w dodatku od jednej z tych Osób odkleja się jak gdyby jedna, stając się bytem materialnym. I to ma się nie przeciwstawiać jedności?

 

Przyznaję szczerze, że my, katolicy, wielu rzeczy też do końca nie rozumiemy.

 

Próbujemy więc uciekać się do nauki, aby tam, gdzie to możliwe, pomogła nam w rozwiązywaniu trudności. I tak znany matematyk, członek Polskiej Akademii Nauk, o. Bernard Turowicz (brat śp. Redaktora) powiedział nam na temat Trójcy Świętej, że pozorna trudność da się wytłumaczyć. Poszczególne Osoby Boskie są nieskończonością, a Nieskończoność + Nieskończoność + Nieskończoność = Nieskończoność.

Oczywiście tajemnica nie zostaje rozwiązana do końca, ale mamy już światło i kierunek poszukiwań. Pascal powiedział: Trochę wiedzy oddala od Boga, więcej kieruje ku Niemu z powrotem. Może by więc tak więcej solidnej, obiektywnej wiedzy? A wtedy wiele problemów naukowych, związanych z Kościołem, okazałoby się nie tak groźnymi.

Leon Knabit OSB | Dziennik Polski