Już samo to słowo pasterz jest dla wielu współczesnych czcigodnym zabytkiem. Owszem, dawniej byli pasterze, a to i pastuchy. Dzisiaj też ponoć są, szczególnie w górach. W nowoczesnym jednak kraju, gdzie jest Pendolino i karty kredytowe, a także różne konwencje, po co jeszcze pasterz? Aha! Jeszcze słyszy się niekiedy sformułowanie: pasterze Polski katolickiej. Tak, ale to się odnosi do tych tylko, którzy się przyznają do Kościoła.

Tymczasem Jezus mówi: – Ja jestem dobrym Pasterzem, a potem do Piotra: – Paś owce moje. Może warto się temu przyjrzeć. Bo jednak tu chodzi o władzę w ogóle. Piotr może związywać i rozwiązywać, a do tego jest niezwyciężoną skałą. A każda władza powinna (a przynajmniej chce) być trwała i każda określa prawa tych, którzy są jej podlegli. Ale Jezus wprowadza tu jeszcze jeden element. Pyta: – Piotrze, kochasz mnie? Jeśli kochasz, to paś, a jeśli nie, to – przepraszam – won!

A warczącemu wielkorządcy postaw na biurku czaszkę trupią – pisał poeta. I tak się rodzi przesłanie, więcej, polecenie, więcej – nakaz. Władza jest użyteczna dla społeczności, jeśli się legitymuje miłością. Jak często narzekamy na władzę różnego szczebla: dzieci na rodziców, uczniowie na nauczycieli, pracownicy na szefów, obywatele na rządzących i, oczywiście, parafianie na proboszczów.

Dlaczego? Bo nie czujemy się kochani! A przysłowie chińskie mówi: Karmić ludzi, nie kochając ich, to traktować ich jak bydło. W naszym odczuciu, jakie to bliskie prawdy! A władza? Ile narzekań na dzieci, na uczniów, na pracowników, na obywateli, no i na parafian. Jakie rozgoryczenie! Czyżby władza nie czuła się kochana? Pewien nieżyjący już dostojnik Kościoła mawiał: – Nie muszą mnie kochać, mają słuchać.

W Kościele Jezus jakoś to wyrówna, ale w przestrzeni świeckiej taka postawa może być niebezpieczna. Bo jeśli mają słuchać niezależnie od miłości, to trzeba to posłuszeństwo w razie potrzeby wymusić. Władza i podwładni muszą przełożyć/przekonwertować słowo: miłość na swój własny program. A efekt? Tak żyć i działać, by z nami ludziom było dobrze. Dobry pasterz i posłuszne owce chętnie idące za nim z miłości – oto cel.

O. Leon Knabit/dziennikpolski24.pl