Tomasz Wandas, Fronda.pl: "I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy" - mówi Jezus o swoich owcach. Czy oznacza to, że wszyscy chrześcijanie, którzy dobrze żyją mogą "spać spokojnie"? Czy może, gdy Jezus mówi o swoich owcach to ma też na myśli nie-chrześcijan? Jeśli tak, to faktycznie o kogo chodzi?

o. Kamil Szadkowski dla F: Sen spokojny raczej nie wchodzi w rachubę, jeśli chodzi o życie chrześcijanina. Raz przynależeć do Kościoła, dwa wytrwać w nim w wierze. Wcale nie jest łatwo. Chrześcijaństwo to tak naprawdę nieustanna walka o własne zbawienie. Szatan oferuje nam „doczesne szczęście”, bez perspektywy wieczności. Bez udziału w Królestwie niebieskim. Jeżeli chrześcijanin żyje sobie „spokojnie”, może ten spokój być takim fałszywym pokojem w sercu. Niby wszystko jest dobrze. Był kiedyś taki serial, „Życie jak sen” (polski tytuł), nasze życie nie powinno przypominać funkcjonowania w śnie. Jezus mówi: Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz. Mówi to w kontekście Izraela, wie, że są inni, którzy nie są ludem Izraela – nie są Żydami – do których św. Paweł mówił „wy którzy boicie się Boga”. Żydzi myśleli i myślą, że wybranie jest przez fakt przynależności do narodu i przez znak przymierza. Jezus pokazuje, że to nie tak. Że i owszem Żydzi jako naród Wybrany, ale w tym wybraniu nie powinno być ekskluzywizmu. Bliski Bogu jest ten, który boi się Boga – czyli wypełnia Jego wolę a nie ze względu na to w jakim narodzie się urodził.

Do kogo szczególnie jest skierowany ten tekst?

Ten fragment może odnosić się także do tych, którzy nie poznali Boga, ale Go szukają – można go odnieść do wyznawców innych religii. I wówczas mamy podobną sytuację do żydowskiego ekskluzywizmu, to przestroga, żeby tak się nie zamykać. Żeby życie chrześcijanina było mocno związane z Chrystusem, ale i otwarte na drugiego człowieka, mimo, iż wyznaje inną religię. Nasze życie ma udowadniać, że naprawdę jesteśmy wyznawcami Chrystusa. Stąd też ważna funkcja misyjna Kościoła. Zadanie głoszenia Ewangelii. Głoszenia jej swoim życiem. Jezus głosił orędzie Królestwa niebieskiego przede wszystkim całym swoim życiem, od początku do końca. Zatem nie były to tylko słowa i czyny, ale całe życie oddane Ojcu. Czy to jest dla nas wykonalne? Owszem. Jeśli nie będziemy polegać tylko i wyłącznie na sobie. Jezus oddawał każdą swoja chwilę życia, powierzał mu swój dzień, swoje życie. Nie chciał nic zachować dla siebie. Obecny jest w nas egoizm, narcyzm, oba te kwiaty potrafią być mocno pielęgnowane. Mają one swoje źródło w grzechu. Grzech, sprzeciw wobec Boga, to wewnętrzny bunt w sferze duchowej, to patrzenie w siebie, wierzenie w swoje możliwości. Nie ma tu miejsca na zawierzenie Bogu. Na zaufanie Bogu. Chrześcijanie przynależą do Boga, są włączeni przez chrzest w Jego Kościół. Wiążą się z tym poważne zadania, zadania życia miłością. Ta przynależność nie oznacza, że jesteśmy bezmyślnymi „owcami” w jakieś bożej zagrodzie. Bóg nie odebrał nam prawa wolnego wyboru. Wciąż możemy wybierać. 10 przykazań czy „zakazy i nakazy” kościelne pełnią funkcję takich znaków drogowych. Jeśli trzymamy się przepisów drogowych to wiadomo, że co rusz unikniemy sytuacji, które mogą zaważyć na naszym zdrowi, życiu. Jeśli w świecie duchowym, ktoś uważa, że te „znaki” dla chrześcijan są opresyjne i je odrzuca, ma takie prawo, to porusza się po drogach szczególnego ryzyka. Jezus przypomina nam o jedności. Ta jedność jest źródłem, w którym powinniśmy dostrzegać szacunek dla innych. Ta jedność jest darem, darem Boga. 

Dziękuję za rozmowę.