O. Jan Góra w rozmowie z "Wyborczą" mówi, że nie przejmuje się ludźmi, którzy z okazji Bożego Narodzenia życzą sobie na przykład "Season`s greetings", bo nie wiedzą, jak wielka głębia kryje się w tym święcie. "Ten, kto wysyła tak idiotyczne życzenia, powinien zastanowić się, o co mu w życiu chodzi. Na szczęście mnie to nie dotyczy" - mówi dominikanin. I dodaje, że na szczęście nikt mu takich głupich życzeń nie składał.

Zakonnik nie przejmuje się także gigantycznymi tłumami ludzi, którzy przedświąteczny czas spędzają w galeriach handlowych. W odpowiedzi na takie uwagi wskazuje, że od kilku dni w jego klasztorze spowiedzi trwają od rana do nocy, a takich kolejek do konfesjonałów jeszcze nie było. "I jeśli ktoś mówi, że Boże Narodzenie to przeżytek, zapraszam do naszej świątyni. Przychodzą ludzie, którzy po kilka lat nie byli u sakramentu pokuty" - zachwyca się o. Góra.

Na zarzut "Wyborczej", że zakonnik żyje w innym świecie, bo u dominikanów zawsze były kolejki do spowiedzi, ale ludzie dziś siedzą raczej na Facebooku, niż w kościele, organizator Lednicy odpowiada, że on nie obraża się na świat i nie sądzi, by wirtualna sieć była samym złem. "To może być doskonały sposób ewangelizacji, ale nic nie zastąpi spotkania, rozmowy, przebaczenia i miłości. A tego wszystkiego dotykamy w wieczór wigilijny. To jest przedsmak nieba" - przekonuje o. Góra.

Zdaniem zakonnika, ci, którzy narzekają na atmosferę wymuszonych świątecznych spotkań, sami robią sobie z nieba piekło. Dodaje, że w Wigilię przychodzi do nas sam Bóg po to, abyśmy stawali się lepszymi ludźmi. Mówi jednak: "A jak może stawać się lepszym ktoś, kto sprowadza Boże Narodzenie do jakichś "christmasów" albo idzie do knajpy napić się piwa!".

Dominikanin nie krytykuje symboli, jak choinka czy prezenty. Mówi jednak, że jeśli podarek ma być zaspokojeniem naszej próżności, a nie dawać drugiemu radość, to nie ma sensu. O. Góra przypomina też stare polskie przysłowie, które mówi, że cały następny rok będzie taki, jaka była Wigilia. Zachęca więc, by zrobić wszystko, aby ten dzień był dla nas dużym przeżyciem. Wieczerzę wigilijną nazywa przekraczaniem nienawiści, bo przecież siadamy razem do stołu, pomimo różnych animozji.

MaR/Wyborcza.pl