Tomasz Wandas, Fronda.pl: Zakończyła się Kongregacja Generalna Jezuitów. Jaki jest owoc jej obrad? Z jakim wyzwaniami będziecie się mierzyć na świecie jako Jezuici? 

o. Prof. Dariusz Kowalczyk SJ: Owocem jest przede wszystkim nowy przełożony generalny zakonu. Arturo Sosa. Dyskusje, jakie odbywały się po wyborze, a w których brał udział nowowybrany generał, zapewne pomogą mu w pierwszym okresie sprawowania rządów. Kongregacja skierowała do generała tzw. rekomendacje, to znaczy uwagi, jakie działania powinien wraz ze swoimi współpracownikami podjąć. Ponadto owocem Kongregacji są dwa dekrety. Jeden dotyczy  rządów w zakonie, a drugi naszego życia wspólnotowego i misji. Nie ma tam jakichś zupełnie nowych rzeczy, które by wcześniej się nie pojawiły, ale nie chodzi o to, aby silić się za wszelką cenę na oryginalność. Cieszę się, że Kongregacja, zainspirowana m.in. przemówieniem, jakie do jezuitów wygłosił papież Franciszek, wskazuje na potrzebę indywidualnego i wspólnotowego powrotu do duchowych korzeni. Bez nawrócenia do Jezusa łatwo ześlizgnąć się we frustrujący na dłuższą metę aktywizm.

Na ile problemy, z jakimi zmaga się Kościół, są wspólne wszystkim państwom, a na ile się różnią?

Globalizacja jest faktem, stąd też wiele problemów jest wspólnych. Ale pozostają też istotne różnice lokalne. Inaczej się żyje w Chinach kontynentalnych, a inaczej np. w Anglii. Stąd powiedzenie: Myśleć globalnie, działać lokalnie. Sekularyzacja i życie, jakby Boga nie było, dotyczą całego świata. Tak samo problem ubogich, marginalizowanych, choć oczywiście inaczej to się przedstawia w USA, niż w Indiach. Wolę jednak używać słowa „uniwersalny”, niż „globalny”. Misja jezuitów, która stanowi cząstkę misji Kościoła, jest uniwersalna, bo Bóg chce zbawić w Jezusie Chrystusie każdego człowieka, ze wszystkich kultur i narodów. Zadanie od czasów apostolskich jest to samo: Głosić Ewangelię każdemu stworzeniu. Tyle że trzeba to robić inteligentnie, biorąc pod uwagę konkretne okoliczności. 

Zawsze i wszędzie Apostołowie mieli metodę, którą się posługiwali nawracając "świat". Jaka jest ta dzisiejsza? Co się zmieniło?

W czasach apostołów świat był w pewnym sensie mniejszy (Basen Morza Śródziemnego) i nie tak rozpędzony. Nie było czegoś takiego, jak globalne media, które są w stanie mocno wpływać na myślenie milionów ludzi na różnych kontynentach. Nie było też takich kwestii, jak np. ekumenizm. Zasadniczy podział przebiegał między tymi, którzy uwierzyli w Chrystusa, Żydami, którzy nie uwierzyli, oraz poganami. Dziś to wszystko jest bardziej skomplikowane. Stąd potrzeba dialogu, ale nie takiego „bla, bla, wszystko będzie dobrze…”, lecz dialogu, który w poszanowaniu innego nie boi się trudnych konfrontacji. Apostołowie głosili Ewangelię tym, którzy o Chrystusie nic nie wiedzieli. Dzisiaj właściwie każdy coś słyszał, a wielu zdążyło sobie wyrobić różne uprzedzenia.

Na kogo/co my, chrześcijanie, Wy, kapłani dzisiaj powinniśmy/powinniście szczególnie zwracać uwagę? I czy my mamy się gorszyć widząc zakonnika/księdza bez habitu/sutanny? 

Ważna jest wiarygodność, świadectwo życia. Aby za słowami szły postawy i czyny. Trzeba uważać, aby głoszenie Słowa nie stało się pustosłowiem. Co do habitu, sutanny, to w zakonie jezuitów nie mamy ani habitu, ani sutanny, które byłyby przepisane w naszym prawie. Swego czasu przyjęła się czarna suknia z pasem, ale dziś ten zwyczaj przemija. Ojciec Ignacy Loyola w Konstytucjach zakonu zapisał m.in.: „Jeśli chodzi o ubranie, to trzeba mieć na oku jego cel, a jest nim ochrona przed zimnem i nieprzyzwoitością”; „Co do ubioru należy przestrzegać trzech rzeczy: po pierwsze, żeby był przyzwoity; po drugie, dostosowany do zwyczajów miejsca, w którym się przebywa; po trzecie, żeby się nie sprzeciwiał ślubowi ubóstwa”. Jeśli więc ktoś widzi jezuitę bez czarnej sukni i go to gorszy, to powinien się trochę dokształcić i wyjść ze swoich ciasnych schematów.

Bardzo dziękuję za rozmowę