Po sukcesie w wyborach do Europarlamentu Kongres Nowej Prawicy i sam Janusz Korwin-Mikke mieli otwartą drogę do powtórzenia dobrego wyniku w zbliżających się wyborach parlamentarnych. Mimo zlej atmosfery panującej wokół szefa partii, stale podgrzewanej przez środowiska niechętne JKM, jego pozycja na polskiej scenie politycznej była na tyle silna, że mógł patrzeć z nadzieją w przyszłość.

Jednak ten dobry czas skończył się równie szybko, jak się rozpoczął, głównie przez nieprzemyślane, a częstokroć infantylne wypowiedzi polityka. Te same media, którym nie przeszkadzał pijany Kwaśniewski chwiejący się nad grobami polskich oficerów w Charkowie, zrobiły z Korwina chłopca do bicia. Establishment pomny kłopotów jakie dostarczał mu Andrzej Lepper wolał chuchać na zimne.

Na dodatek Korwin stracił samokontrolę. W opętanym rusofobią kraju zaczął komplementować przywódcę Rosji Putina za sposób w jaki dokonał aneksji Krymu i zabierał się do podziału Ukrainy. Choć nie miał złych intencji, jego wypowiedzi zostały spaczone i zwrócone przeciwko niemu.

Wkrótce potem wystąpienie polityka na forum Parlamentu Europejskiego i dobitne słowa, że „Mamy 20 milionów (bezrobotnych) Europejczyków, którzy są czarnuchami Europy. Tak, 20 milionów młodych ludzi jest traktowanych jak czarnuchy” sprawiły, że został okrzyknięty rasistą. Dla rządnych krwi dziennikarzy nie miał znaczenia fakt, że Korwin wypowiadał się w słusznej sprawie. I tym razem ważniejsza była forma, a nie treść. Krajowe media, które tak chętnie cytują kwieciste uwagi Józefa Piłsudskiego o Polsce i Polakach znów miały pretekst do mieszana JKM z błotem.

W czerwcu wypłynęła sprawa sprzed 13 lat, kiedy to polityk trafił do szpitala z raną kłutą brzucha. Powstało na ten temat wiele spekulacji i domysłów, których trop prowadził do rodziny poszkodowanego, jednak ten milczał jak zaklęty.

Wkrótce potem na spotkaniu w MSZ Janusz Korwin-Mikke spoliczkował Michała Boniego. To zdarzenie, choć wcześniej zapowiadane, sprawiło że znaczna część sympatyków Kongresu Nowej Prawicy zmieniła zdanie na temat jego lidera.

Korwin został skutecznie wyeliminowany z oficjalnej przestrzeni medialnej, co odbiło się na kiepskim wyniku jego partii w wyborach samorządowych. Ugrupowanie uzyskało zaledwie 4,2 % głosów.

Grudzień przyniósł kolejne dwie afery. Do prokuratury wpłynęło zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Korwina i jego współpracownicę polegającego na poświadczeniu nieprawdy w dokumentach złożonych w sądzie rejestrowym.

Niedawno portal „dziennik.pl” ujawnił, że córka polityka Korynna Korwin-Mikke został złapana na gorącym uczynku w jednym z marketów budowlanych, kiedy usiłowała wynieść ze sklepu komplet narzędzi frezarskich. Wezwano policję, wybuchł skandal.Do opinii publicznej trafił następujący przekaz: polityk, który wśród osób zasiadających w sejmie i sprawujących ważne funkcje w państwie widzi samych przestępców nie potrafił wychować swojego dziecka na porządnego i uczciwego obywatela.

I tak za sprawą frezów za 50 złotych powoli kończy się kariera współczesnego Piszczyka, bohatera filmu „Zezowate szczęście”, który czego się nie dotknął to spieprzył. Byłem w stanie bronić Korwina w sytuacjach, gdy w dyskredytowaniu jego wizerunku wyraźnie czuło się oddech służb specjalnych, ale teraz, gdy mamy do czynienia z pospolitą kradzieżą sprawa wygląda zupełnie inaczej. Obraz medialny Janusza Korwin-Mikke, faceta skądinąd niegłupiego, legł w gruzach. W dużej części na własne życzenie.

Mariusz Baryła

facebook.com/mariusz.baryla.64