Następca skompromitowanego Mateusza Kijowskiego, Krzysztof Łoziński w rozmowie z "Dużym Formatem" rozlicza poprzedniego lidera KOD i histeryzuje na temat Jarosława Kaczyńskiego. 

W wywiadzie dla "Dużego Formatu" nowy lider KOD przypomina o swoim "Raporcie gęgaczy" wydanym krótko przed wyborami parlamentarnymi w 2015 roku. Krzysztof Łoziński, krótko mówiąc, w raporcie straszył tym, co będzie "jak PiS dojdzie do władzy". Jego zdaniem, już wówczas było wiadomo, że Jarosław Kaczyński będzie dążył do dyktatury. Łoziński był oburzony brakiem reakcji na swoje dzieło i twierdzi, że to on wpadł na pomysł Komitetu Obrony Demokracji z zamysłem, aby ruch był tym samym, czym kiedyś był KOR. 

"Tydzień później zadzwonił Mariusz Ziomecki z Polsatu i zaprosił mnie do programu, bo „jakiś Kijowski” po przeczytaniu tekstu Łozińskiego założył grupę na Facebooku i jest już tam 30 tysięcy osób. Tak się zaczęło coś, czego nikt się nie spodziewał"-opowiada nowy lider Komitetu. Jak dodaje, jego zdaniem Kijowski zepsuł całą ideę i szkodził KOD, jednak widok ludzi na pierwszym proteście pod Trybunałem Konstytucyjnym pozwolił mu pomyśleć, że „stało się coś, czego Kaczyński nie wyśnił w najczarniejszych snach”.

"Większość osób, które działają w KOD-zie to przyzwoici ludzie. Niestety, Kijowski okazał się słabym człowiekiem o narcystycznej osobowości, który odpłynął, a co więcej, dał się osaczyć grupie cynicznych cwaniaków"- tłumaczy Łoziński. Jak bardzo przyzwoici, możemy zobaczyć na transparentach, które przynoszą na manifestacje i w ich wpisach na portalach społecznościowych...

Nowy lider KOD tłumaczył, że nie wiedział, kim są ludzie z otoczenia Kijowskiego. Okazało się, że w warszawskim komitecie brakuje wielu rozliczeń i dokumentów, zginęło również mnóstwo pieniędzy. Odnosząc się do afery Kijowskiego z fakturami, Łoziński podkreślił, że jego poprzednik oddał 30 tysięcy złotych, jednak z dużym opóźnieniem. 

"Jak ktoś taki może stać na czele organizacji, która powstała jako sprzeciw wobec łamaniu prawa przez PiS". Następnie zaczął uderzać w Jarosława Kaczyńskiego. Zapewnił, że zrobi "wszystko, co trzeba, by zatrzymać podłą zmianę."

Jak doprecyzował, chodzi o "pikiety i szeroką akcję edukacyjną". Łoziński poinformował o pomyśle utworzenia "księgarni KOD", by można było kolportować "wydawnictwa niewygodne dla PiS.  Bardzo ciekawe, jakie to będą wydawnictwa, tego jednak w wywiadzie Łoziński nie zdradza. 

 „Kaczyński nie rozumie historii, uważa, że tworzą ją spiski, że da się ją zaplanować. Ale tak nie jest. Przełomy następują najczęściej niespodziewanie, nikt nie przewidywał powstania KOD-u, nikt nie spodziewał się, że wyrzucenie jednej piosenkarki spowoduje klapę festiwalu i nikt nie przewidział, kiedy to wszystko pieprznie, a musi, bo system obsadzony w stu procentach przez miernoty i cynicznych pazernych musi pieprznąć"- ocenia.

Innymi słowy- żeby było tak, jak było?

yenn/wyborcza.pl, Fronda.pl