Według ustaleń IPN-owskiego prokuratura Radosława Ignatiewa, rola Polaków w zbrodni była kluczowa. W ogłoszonym w lipcu 2002 roku raporcie napisał on, że Niemców zbrodnia obciąża w sensie ogólnym, ale jej wykonawcami byli polscy mieszkańcy Jedwabnego i okolic, około 40 mężczyzn.

 

Jednak w tamtym czasie nie cała dokumentacja trwającego ponad rok śledztwa ujrzała światło dzienne. W ukryciu, głęboko schowany w archiwach IPN pozostał np. raport profesora Andrzeja Koli z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, szefa zespołu archeologów, prowadzących wiosną 2001 roku prace ekshumacyjne na terenie dawnej stodoły w Jedwabnem.

 

Dziennikarzom "Wprost" udało się dotrzeć do tego raportu, który - co prawda - potwierdza znany przebieg wydarzeń, ale ujawnia również kilka nieznanych szczegółów.

 

"Profesor Kola przyznaje na przykład, że to co działo się w Jedwabnem między 30 maja a 4 czerwca 2001 roku było raczej parodią ekshumacji" - czytamy we "Wprost". Jak przypominają dziennikarze, przeprowadzeniu rzetelnych prac sprzeciwili się rabini, argumentując, że wykopywanie zwłok jest sprzeczne z religią żydowską. Ich stanowisko zaakceptowali dyrektor Komisji Ścigania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu prof. Witold Kulesza i jego zwierzchnik, minister sprawiedliwości Lech Kaczyński.

 

Prace ekshumacyjne rzeczywiście przerwano 31 maja i wrócono do nich na krótko 4 czerwca 2001 roku.

 

Z raportu profesora Koli wynika, że odkryto "sprażone i spalone kostne szczątki ludzkie", a także przedmioty należące do ofiar, min, "złota obrączkę, łańcuszek, srebrny zegarek, srebrna polska monetę dwuzłotową", a także "klucze, bębenek od maszyny krawieckiej".

 

Co ciekawe, odkopano także resztki pomnika Lenina, do którego rozbiórki, według świadków zbrodni, mieli być zmuszeni Żydzi na krótko przed mordem. Potem pomnik miał być wrzucony razem z nimi do grobu.

 

Najciekawszy element raportu to stwierdzenie, że znaleziono m.in. "46 sztuk łusek niemieckiej broni typu mauser". Zdaniem "Wprost" mogło to oznaczać, że Niemcy brali jednak w zbrodni większy udział, niż ustalił prokurator Ignatiew. Karabiny typu mauser (MG34) były bowiem w 1941 na wyposażeniu armii niemieckiej.

 

Więcej w noworocznym numerze tygodnika "Wprost" w artykule Magdaleny Rigamonti i Piotra Śmiłowicza pt. "Kończcie już, bo szabas".

 

AM/Interia.pl/Wprost