Nigdy nie opuszczajcie Kościoła katolickiego!  Świadectwo, które każdy musi przeczytać!

Świadectwo „Wiosny Kościoła”

… opowiem dzisiaj moją małą wielką historię, dlaczego pokochałem Kościół, takim jakim jest. Na moje szesnaste urodziny dostałem od mojej babci prezent: książkę Marii z Agredy „Mistyczne miasto Boże”. Tak wciągnęła mnie ta lektura, że zabierałem ją do szkoły i na lekcjach czytałem pod ławką – nie mogłem się oderwać. Któregoś dnia na lekcji języka polskiego, nauczyciel przyłapał kolegę jak pod ławką czytał Wisłocką (starsze roczniki pamiętają z pewnością tę książkę) i pech chciał, że i mnie przyłapał na tej samej lekcji z moją książką. Staliśmy się pośmiewiskiem całej klasy. Ba! całej szkoły. Jemu zapomniano to szybko, mnie to długo zapamiętano.

Poszedłem kiedyś do kościoła, ale nie do mojej parafii, lecz do innego, ponieważ była Msza św. z wystawieniem Najświętszego Sakramentu. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu Kapłan opowiadał takie głupoty na temat Matki Bożej, że Fatima to wymysł, sensacyjka – właściwie zanegował wszystko, co związane było z Matką Bożą. Skończył kazanie na tym, że balaski są niepotrzebne a tabernakulum trzeba przenieść do bocznej kaplicy. Potem wystawił Najśw. Sakrament i poszedł do konfesjonału. Po lekturze Mistycznego miasta byłem ogromnie zbulwersowany jego słowami i poszedłem do niego do spowiedzi, aby mi wyjaśnił, co miał na myśli. Opowiedziałem mu, że przeczytałem właśnie książkę Marii z Agredy. O mało nie rozwalił konfesjonału – wyrzucił mnie i nie dał mi rozgrzeszenia.Osłupiałem, ludzie się na mnie gapili a ja zupełnie nie wiedziałem, co mam robić. Już miałem wyjść z kościoła, kiedy podszedł do mnie starszy siwy kapłan (spowiadał po drugiej stronie). Przysiadł się do mnie i zapytał: „Chcesz wyjść, młody człowieku?” Odpowiedziałem, że jest mi wstyd i głupio, że nie dostałem rozgrzeszenia. Wtedy ten Kapłan pokazał mi palcem na Monstrancję i powiedział: – „Zobacz, Pan Jezus też słuchał tego kazania, ale nie wyszedł. Pozostał w Kościele.” Doznałem olśnienia. Oczy napełniły się łzami, a ten kapłan położył rękę na mojej głowie i powiedział do mnie: – „Ja ciebie rozgrzeszam, a ty pozostań jeszcze chwilę i podziękuj Panu Jezusowi”. To był moment mojego nawrócenia i pokochania Kościoła, który cierpi i jest prześladowany. Potem okazało się, że za jakiś czas ten kapłan, który tak negatywnie wypowiadał się o Matce Bożej zmarł nagle podczas odprawiania Mszy Świętej, a ten starszy kapłan stał się moim przyjacielem nie tylko w konfesjonale. Tak wiele opowiedział mi o jego przeżyciach, troskach, a przede wszystkim o braku zrozumienia. Ale ciągle powtarzał. „Choćby w kościele – w samym jego środku – było stado wilków i ujadały psy, jeśli w najmniejszej cząstce, w okruszynie będzie obecny Pan Jezus, nie wychodź z kościoła, jak kiedyś nie wyszedłeś, chociaż zostałeś niesłusznie potraktowany. Pan Jezus zezwoli na jeszcze większą ohydę spustoszenia w Kościele, ale pamiętaj, nie zostawiaj Go pośród stada Wilków”. Tym słowom tego świątobliwego Kapłana chcę pozostać wierny.Dlatego bronię Kościoła, pomimo tego, że jestem świadomy obecności wszystkich żydów, masonów, iluminatów, wilków, psów, bo wierzę, że Pan Jezus jest w Swoim Kościele i cierpi z tego powodu.

 Słysząc, że „niektórzy nawróceni nie chcą chodzić już do Kościoła”, przypomniała mi się ta historia, ponieważ nie mogę zgodzić się z tym, co przeczytałem, że Pan Jezus jest na bruku i został wyrzucony z Kościoła(reakcja na słowa wypowiedziane przez księdza Piotra Natanka w jednym z jego kazań). Skoro ktoś ma mnie do czegoś takiego przekonywać, to po co mam iść – do pustych murów? Nie ma nic bardziej gorszącego niż wmawianie, że Pan Jezus nie jest obecny w swoim Kościele! Kiedy powszechnie wprowadzano Komunię św. na stojąco, zapytałem mojego kapłana, co mam robić, jak mam się zachować? Powiedział mi bardzo mądrą radę. „Podejdź do Komunii i przed samym przyjęciem Ciała Pana Jezusa, zapytaj Kapłana, czy możesz uklęknąć, by uwielbić twojego Boga i Zbawiciela – a tymi słowami zawstydzisz go”. Tak też czyniłem i nigdy żaden kapłan nie odmówił mi, nie grymasił, a nawet niektórzy robili krok do tyłu, abym mógł uklęknąć na stopniach.  

Kiedy ten starszy i mądry kapłan zmarł, dowiedziałem się, że prowadził swój duchowy dziennik. Nie znam jego treści, ale mogę się tylko domyśleć. Opowiadał mi, że był prześladowany, inni kapłani donosili na niego, był niesłusznie oskarżony o współpracę z bezpieką i odsunięty od czynności kapłańskich (suspendowany). Chciał prosić o pomoc kard. Wyszyńskiego, ale nie udało się. Jego jedyną nadzieją i pocieszeniem była codzienna Msza Święta i cicha adoracja. Dopiero na krótko przed emeryturą zrehabilitowano go i mógł publicznie odprawiać Msze św. oraz spowiadać.

Wczoraj także ktoś napisał, że chrześcijanin nie powinien używać rozumu, lecz serca. Moim zdaniem powinien używać obydwu, ponieważ z rozumu wypływa mądrość a z serca miłość!

Źródło: wobroniewiaryitradycji.wordpress.com