Niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" jako pierwszy napisał tekst o Beacie Szydło - kandydacie PiS na urząd Premiera RP. I trzeba przyznać, że pomimo kilku dziwacznych sformułowań, sylwetka naszkicowana przez "FAZ" jest bardzo ciekawa.

"FAZ" uważa, że Szydło, podobnie jak prezydent elekt Andrzej Duda, w sposób perfekcyjny ucieleśnia zmianę wizerunku PiS - przejście od narodowo-katolickiego oddziałubojowego do konserwatywnej europejskiej partii akcentującej mocno opiekuńczość. Kandydatka na premiera symbolizuje ponadto "świat polskiej prowincji", która stała dotąd w cieniu wzrostu gospodarczego i której skumulowane niezadowolenie zepchnęło rządzącą PO do defensywy.

Konrad Schuller, autor tekstu o Beacie Szydło przypomina na wstępie słowa wiceprezes PiS wypowiedziane podczas konwencji partii: "Nazywam się Szydło. Beata Szydło".  Jego zdaniem "ironiczne nawiązanie" do wypowiedzi filmowego bohatera - agenta 007, który jest symbolem "odwiecznej walki dobra ze złem", świadczy o tym, że Szydło - wbrew powszechnym opiniom - nie jest pozbawiona humoru. Szydło swoją wypowiedzią odniosła się do dwóch zarzutów jej przeciwników - po pierwsze, że rząd narodowych konserwatystów będzie marnotrawił energię na bezsensowne pojedynki pokazowe w stylu Jamesa Bonda, a po drugie, że każdy, kogo "wysyła" Kaczyński, skazany jest na "bycie marionetką", kierowaną z tylnego siedzenia przez "prezesa". 

Choć widać, że Schuller posługuje się czasami retoryką obozu rządzącego Polską i pisze, że Szydło mogłaby skończyć jak w 2005 roku skończył Kazimierz Marcinkiewicz. "Jarosław Kaczyński ze względów taktycznych wysunął na premiera nieznanego wcześniej Kazimierza Marcinkiewicza, by następnie zwolnić go i samemu przejąć rząd (...) Jak zaznacza, Kaczyński jest co prawda niekwestionowanym liderem polskiej prawicy, lecz jego "nieprzejednanie, jego bezkompromisowa retoryka skierowana przeciwko przeciwnikom - liberałom, Niemcom czy gejom", spowodowały, że jest "obiektem trudnej do przezwyciężenia antypatii". - Szydło pasowałaby jak ulał do roli namiestnika - czytamy w "FAZ". 

Schuller przytacza słowa Szydło, że potrafi być uparta i ocenia, że tym razem - inaczej niż w 2005 roku - sterowanie premierem z tylnego siedzenia nie będzie chyba takie proste. Przypomina, że wówczas polska prawica znajdowała się "w punkcie szczytowym emocjonalnego sporu z Niemcami, Europą i rzekomymi spiskami postkomunistów". Brat Jarosława Kaczyńskiego - prezydent Lech Kaczyński - umożliwiał mu wymianę premiera według jego widzimisię. 

"Duda, ale i ten polityk może poważyć się na "wyjście z cienia" przemożnego prezesa. Szydło była szefową sztabu Dudy i jest z nim związana. Jeżeli w październiku zostanie premierem, oboje mogą spróbować zjednoczyć się - pisze dziennikarz "FAZ" Konrad Schuller.

Team Duda-Szydło z Jarosławem Kaczyńskim w tle będzie dla Polski wielką i potrzebną zmianą. Oby tylko udało się wygrać wybory i zacząć wreszcie naprawę państwa Polskiego, wygaszoną przez rządy PO-PSL-Komorowskiego.

mm/wp.pl