Grupa Polaków z Gubina znalazła w Niemczech pracę przez pośrednika z Drezna. Warunki były bardzo złe – do pracy musieli dojeżdżać codziennie 60 km, zaczynali o 16.00 – mimo to, zgodzili się. Tylko po to, by być później przez Niemców poniżani i traktowani z pogardą.

„Zrobię wam tu drugie Auschwitz” – miał powiedzieć pracodawca na pierwszym spotkaniu pracowników z Polski, według relacji mieszkańców Gubina.

„Kiedy ktoś żuł gumę, podchodzili i kazali otworzyć usta. Traktowano nas jak zwierzęta” – mówi Łukasz Kaczmar według „Faktu”. Do toalety pracownicy chodzili jakoby w asyście, musząc załatwiać się przy otwartych drzwiach.

Na apelach wyciągano jedną osobę, mówiono, co źle zrobiła – i karano całą grupę, opowiada z kolei Marek Koleśnik. Za co karano? „Za wymyślone zagubienie jakiegoś kluczyka, czy źle postawioną skrzynkę odciągano nam pieniądze od wypłaty” – twierdzi Michał Nikiforowicz.

Pracownikom nie dawano ciepłych ubrań. Kiedy narzekali, że jest im zimno – a w hali były tylko 3 stopnie – Niemcy kazali po prostu szybciej pracować, to wtedy będzie cieplej – relacjonuje Andrzej Siergiej.

Poza tym Polaków zwalniano za pracy za L4, po prostu nie mogli chorować. Sześć osób za to właśnie zwolniono. Co ciekawe pracujących na tych samych stanowiskach Niemców traktowano jakoby zupełnie dobrze. Mogli chorować, mieli normalne przerwy, nie tak krótkie, jak Polacy.

Teraz sprawą zajmuje się Anna Drobek z Zielonej Góry, przekonując, że poszkodowani wystąpią o odszkodowanie oraz założą sprawę o mobbing.

kad/fakt.pl