Niemcy mają coraz większy problem z ekstremistycznym ruchem islamskim, salafitami, których w ich kraju jest kilka tysięcy. Kilka zaledwie dni temu udaremniono zamach terrorystyczny, który miało przygotowywać małżeństwo powiązane z tym ruchem. Hans-Georg Maaßen, który stoi na czele urzędu ds. bezpieczeństwa wewnętrznego (Bundesamt für Verfassungschutz) przestrzega, że ekstremiści cieszą się wśród młodych Niemców coraz większą popularnością.

W niektórych kręgach młodzieżowych przynależność do salafitów uchodzi po prostu za coś „fajnego” i modnego. „Można wręcz powiedzieć, że jest to pewien rodzaj kultury młodzieżowej” – stwierdził Maaßen. Urzędnik wyjaśnił następnie, że powoduje to niemałe zagrożenie. To właśnie z kręgów zbliżonych do salafitów rekrutuje się w Niemczech najwięcej dżihadystów, którzy wyjeżdżają później do Syrii i Iraku na wojnę. Część z nich może jednak działać w kraju. „Jest możliwe, że są też gotowi, by tu, w Niemczech, dokonywać ciężkich, wręcz najcięższych przestępstw” – powiedział Maaßen.

Skąd wśród niemieckiej młodzieży tak duże zainteresowanie całkowicie obcym, ekstremistycznym ruchem? Takie są efekty powszechnej w tym kraju apostazji. Młodzi ludzie potrzebują jakiejś wiary i autorytetów, a skoro otaczający ich świat im tego nie daje, sięgają po kuszące ekstremum, jakim jest radykalny islam. Cóż, raz już Niemcy powszechnie uwierzyli antychrześcijańskim radykałom, popierając w 1933 roku NSDAP. Nie jest tajemnicą, że partia Hitlera cieszyła się popularnością w tych zwłaszcza landach, w których niewielu było katolików. Dzisiaj, choć oczywiście na dalece mniejszą skalę, scenariusz się powtarza. Ludzie pozbawieni światła prawdziwej wiary szukają po omacku i popełniają straszliwe błędy…

pac