We wtorek przed sądem w Oldenburgu w Niemczech pielęgniarz Niels Hoegel przyznał się do zabicia stu pacjentów. Swoje działania tłumaczył... Przyjemnością, którą czerpie z reanimacji. 

Pielęgniarz specjalnie wywoływał u chorych ustanie pracy układu krążenia. Hoegel pytany o to, czy postawione mu zarzuty zabicia 36 pacjentów w Oldenburgu w Dolnej Saksonii oraz 64 w Dalmenhorst koło Bremy między 1999 a 2005 rokiem są prawdą, odpowiedział: "tak". Rozprawa, podczas której pielęgniarz przyznał się do zarzucanych mu czynów rozpoczęła się minutą ciszy. W sali sądowej obecni byli m.in. dziennikarze, a także przedstawiciele rodzin zabitych pacjentów. 

Prokuratura oceniła, że Niels Hoegel działał z niskich pobudek, takich jak nuda lub chęć zaimponowania kolegom. Przebieg procesu relacjonowała agencja Dpa. Jak podkreślono, proces w Oldenburgu dotyczy "prawdopodobnie największej serii morderstw" w powojennej historii Niemiec.

Dziesięć lat temu pielęgniarz został skazany na siedem lat pozbawienia wolności za usiłowanie morderstwa. W latach 2014-2015 odbył się drugi proces, zakończony skazaniem mężczyzny na dożywocie. Hoegel był wówczas sądzony za dwa zabójstwa oraz próbę popełnienia dwóch kolejnych. 

Pracownik służby zdrowia uśmiercał pacjentom, podając im zbyt duże dawki leku na serce w formie zastrzyku. W ten sposób doprowadzał do zatrzymania pracy utraty krążenia. Następne próbował reanimować chorych. Jak przyznał w toku procesu, czerpał przyjemność z reanimacji pacjentów. Kiedy jego kolega z pracy odkrył, że mężczyzna robi jednemu z pacjentów nieprzepisany zastrzyk, proceder wyszedł na jaw. Wówczas doszło również do pierwszego wyroku na pielęgniarzu. Miało to miejsce 10 lat temu. 

Służby dochodzeniowe przeprowadziły badania toksykologiczne kilkudziesięciu innych pacjentów, którzy zmarli w szpitalach, w których pracował Niels Hoegel. Wskutek tego śledztwa mężczyzna usłyszał kolejne zarzuty. Policja i prokuratura analizowały historię choroby ponad 500 pacjentów. Śledczy dokonali również ekshumacji 134 ciał. 

Prokuratura była zdania, że większości zabójstw można było zapobiec. Jak wynika ze statystyk szpitalnych, na zmianie pielęgniarza, który przyznał się dziś do zamordowania stu pacjentów, gwałtownie wzrastała liczba zgonów i reanimacji. Choć kierownictwo kliniki w Oldenburgu zwolniło Hoegela, to jednocześnie wystawiło mu pozytywne referencje, co pozwoliło mu znaleźć zatrudnienie w innej klinice!

Jak ustalili śledczy, najmłodsza ofiara pielęgniarza miała 34 lata, a najstarsza 96.

yenn/PAP, Fronda.pl