Niemieckie tajne służby i policja przeżywają poważne trudności. Brakuje im ludzi do walki z zagrożeniem ze strony islamskich radykałów - pisze "Deutsche Welle". Szef Federalnego Urzędu Kryminalnego (BKA) Holger Münch skarży się na braki kadrowe. "W tej chwili prowadzimy przeszło 500 postępowań przygotowawczych przeciwko osobom podejrzewanym o sprzyjanie islamskiemu radykalizmowi, bądź terrorystycznej działalności tzw. Państwa Islamskiego (PI)", powiedział Münch w wywiadzie dla Niemieckiej Agencji Prasowej DPA. Co prawda BKA uzyskała zgodę na zatrudnienie dodatkowego personelu do walki z islamskimi terrorystami i radykałami, ale najpierw musi wyłonić odpowiednich kandydatów do takich działań, a następnie ich przeszkolić, co zajmie jej trochę czasu.

Problem rośnie, ludzi brakuje

"W praktyce oznacza to, że w najbliższych latach będziemy musieli dokonać także pewnych przesunięć kadrowych ze szkodą dla naszych innych działań lub na koszt funkcjonariuszy zajmujących się innymi sprawami, aby móc nasilić walkę z islamizmem", powiedział Münch. "Innymi słowy, musimy zdecydować się na pewne priorytety", dodał.

Z podobnymi problemami borykają się także tajne służby i policja państwowa w innych krajach unijnych. W Niemczech sprawa ta dotyczy zarówno służb działających w skali federacji jak i na szczeblu poszczególnych krajów związkowych. Największe kłopoty dają o sobie znać w dużych miastach, w których społeczność muzułmańska jest najliczniejsza, a miejscami tworzy enklawy, w których najsilniej dochodzą do głosu radykałowie.

Tacy, jak choćby salafici, którzy w Zagłębiu Ruhry, ale także w Bremie, próbowali wyprowadzić na ulice samozwańczą policję obyczajową nawołującą do przestrzegania zasad szariatu. Przy okazji werbowali także ochotników do walki w szeregach PI w Iraku i Syrii.

Nie możemy kontrolować każdego

Niemcy wydały zdecydowaną walkę takim nielegalnym działaniom, ale policja nie jest w stanie skutecznie kontrolować wszystkich aktywistów tego ruchu. Dość powiedzieć, że na ok. 300 osób niemieckie tajne służby oceniają w tej chwili liczbę dżihadystów zdolnych do przeprowadzenia zamachów terrorystycznych na terenie RFN.

Nie można ich obserwować przez 24 godziny na dobę, wyjaśnia szef BKA, choćby ze względów formalnych: na tak daleko posuniętą inwigilację wymagana jest zgoda prokuratora lub sądu. Poza tym brakuje na to ludzi. W tej chwili w niektórych krajach związkowych policja nie może śledzić osób podejrzanych o sprzyjanie radykalnym islamistom, wysyłając za nimi "ogon", bo taka operacja oznaczałaby konieczność wycofania obserwatorów zaangażowanych w śledztwo prowadzone przeciwko, na przykład ludziom związanym z przestępczością zorganizowaną. Wybór jest niełatwy. Zagrożenie z jednej i drugiej strony jest poważne, a policja boryka się tu z klasycznym problemem zbyt krótkiej kołdry.

Co zrobić z przeszkolonymi dżihadystami?

Potencjalnie największe zagrożenie dla porządku publicznegon stanowią niemieccy islamiści, którzy wyjechali na ochotnika na front wojny domowej w Syrii i Iraku. Ich liczbę ocenia się na ok. 680 osób. Mniej więcej jedna trzecia niemieckich dżihadystów powróciła tymczasem do Republiki Federalnej. Są to ludzie przeszkoleni wojskowo, którzy zdążyli powąchać prochu i mogą, w sprzyjających okolicznościach, być zapleczem dla organizatorów zamachów terrorystycznych.

Niemieckie służby pilnie obserwują powracających do kraju "weteranów świętej wojny", ale ich możliwości są ograniczone. Jak wyjaśnia szef BKA, obecnie prowadzi się ponad 500 postępowań przygotowawczych przeciwko 800 osobom oskarżonym o czynny udział w różnych operacjach islamskich radykałów, w tym także w walce zbrojnej. W tej sytuacji Holger Münch żąda nasilenia działań prewencyjnych i programów ułatwiających chętnym zerwanie ze skrajnie islamistycznym środowiskiem. "Mamy wiele różnych, dobrych projektów i odnieśliśmy już sporo sukcesów, ale potrzebą chwili jest teraz szeroko zakrojony, spójny plan działania obejmujący wszystkie służby i wszystkie środowiska. Niestety, w tej chwili wciąż nie widzę takiego generalnego planu" przyznał szef Federalnego Urzędu Kryminalnego.

Deutsche Welle