"Awarie w belgijskich elektrowniach jądrowych przerażają Niemców. Informacja, iż każdy Belg otrzyma prewencyjnie tabletkę jodu, tylko spotęgowała ich obawy. Teraz domagają się wydawania jodu też w Akwizgranie (Aachen)" - informuje dw.de.

Belgijski rząd zdecydował o prewencyjnym rozdawaniu tabletek z jodem. Wszystko za sprawą bezpieczeństwa elektrowni jądrowych, które są zagrożone przez atak islamskich terrorystów. Również mieszkańcy Akwizgranu i okolic poprosili rząd niemiecki o to, by zgodził się na rozdystrybuowanie tabletek stanowiących obecną rezerwę. Tabletki miałyby trafić do apteczek mieszkańców Akwizgranu, którzy nie ukończyli 45 lat. 

Szef landowego MSW Ralf Jaeger (SPD) podważa sens prewencyjnej dystrybucji tabletek jodowych. Jego zdaniem w sytuacji kryzysowej obywatele i tak nie będą wiedzieli, gdzie je mają. Poza tym istnieją restrykcyjne zasady, dotyczące momentu zażywania ich po katastrofie, powiedział niemieckiej agencji prasowej dpa.

Jednakże "belgijska Wyższa Rada ds. Zdrowia chce rozszerzenia obszaru dystrybucji tabletek. Dotychczas tabletki miały być rozdawane jedynie w promieniu 20 kilometrów. Po zmianach miałoby to dotyczyć każdego obywatela mieszkającego w promieniu 100 kilometrów od elektrowni, powiedziała rzeczniczka rady".

Inni, jak aktywiści związani z lewicowym Greenpeace wzywają do całkowitego wyłączenia belgijskich elektrowni. 

A wszystko przez....terroryzm islamski, który stał się zagrożeniem numer jeden w Europie! Multi-kulti!

mko/dw.de