Przed komisją weryfikacyjną ds. reprywatyzacji w Warszawie stanęła dziś Izabela Wierzbicka, właścicielka kamienicy przy Lutosławskiego 9.

Wcześniej zeznawali mieszkańcy kamienicy, opisujący przerażające zachowania wobec nich, wyrzucanie ludzi z domu na bruk, bicie lokatorów. Więcej o tych zeznaniach piszemy TUTAJ.

Jako ostatnia zeznawała właścicielka Kamienicy, która twierdzi, że to ją spotkała krzywda, a lokatorzy kłamią lub zostali zmanipulowani przez jednego z sąsiadów, z którym ona toczy sąsiedzką wojnę od lat. Winę zrzuca na swojego sąsiada, nie będącego świadkiem w sprawie. Przed komisją twierdziła:

Wiesza sobie laptopa na piersi, tak się rozhasał, że ja miałam cały tydzień telewizję w domu. Usłyszałam od telewizji mojego domu. Jestem nękana. Bez przerwy mnie nagrywa, monitoruje i donosi. Napatrzy się na komisję i wybiega na balkon i krzyczy „Wierzbiccy!”.

Dalej też przekonywała, że ona sama jest zupełnie normalną osobą, wrażliwą, lubi koty, za to jest nękana.

Ja z żadnym kijem nie biegałam i nikogo nie biję” - stwierdziła.

Następnie w dalszym ciągu zamiast odnosić się do drastycznych zeznań lokatorek – opowiada o swoim konflikcie z jednym z lokatorów, który w ogóle nie jest świadkiem przed komisją. Przewodniczący komisji Patryk Jaki wytknął Wierzbickiej, że ta chciała obciążać lokatorów fakturami na przykład za… kuwetę dla kota:

Czy to jest normalne, że podnosi się czynsz, bo się kupiło kuwetę? Czy to jest w Porządku? Staje się pani właścicielką, ma pani aspiracje, by zarządzać ludźmi. Bierze pani na siebie odpowiedzialność”.

Wierzbicka sprawę zbagatelizowała i uznała, że ta „zawieruszyła jej się przez przypadek” i w ten sposób pokazała ją w sądzie.

Dalej Jaki przypomniał jej, że jej mąż został skazany w I instancji, są filmy na których widać agresję z jego strony, tymczasem mimo zeznań Wierzbickiej – nie przedstawia ona żadnych dowodów mimo że posiada monitoring.

Jeśli posiada pani jakieś dowody, to niech pani je przedstawi.”

- dodał Jaki.

dam/wpolityce.pl,Fronda.pl