kad/niezalezna.pl

 

Mieszkanka francuskiego Calais, które zostało w ogromnej mierze opanowane przez masy imigranckie, opowiedziała o dramacie Francuzów, którym przyszło żyć pod najazdem arabskim... Kobieta wskazuje, że to, co dzieje się w Calais, przechodzi wszelkie pojęcie, tymczasem media często o wszystkim milczą.

"Gwałty, kradzieże, ataki na ludność, nawet na dzieci wracające ze szkoły" - wymieniała kobieta.

" Nazywam się Simeone, jestem rodowitą mieszkanką Calais, to całe moje życie. Dorastałam tu, zawsze mieszkałam. Było spokojnie bezpiecznie, zawsze było tu dużo ludzi. Jakiś czas temu przybyli uchodźcy z obozu Sandgate, później pojawili się w Calais. Z dnia na dzień odnaleźliśmy się wśród tysięcy, tysięcy migrantów. Obecnie jest ich 18 tys. w miejscu, które nazywają dżunglą. Stworzyli miasto w mieście. Mają tam dyskoteki, sklepy, fryzjerów, nawet… nie mogę powiedzieć, ale myślę, że zrozumieliście na potrzeby panów oczywiście. Wybrali burmistrza, policja nie może wejść do tej dzielnicy, jest to zabronione" - tłumaczyła.

" Kradną co mogą, napadają na ludzi, czego nie mogą wynieść, to niszczą. Chcemy się bronić, ale policja już od dawna nie przyjmuje skarg" - dodawała.