... była, ale dziecka nie ma, bo je usunęła. „Usunęłam ciążę za granicą, bo akurat mieszkałam tam wtedy, bo akurat miałam na to pieniądze. Miałam też 24 lata i byłam w kilkuletnim związku, w którym jednak nie czułam się do końca bezpiecznie. Uważam, że nie mam potrzeby szczegółowego tłumaczenia się z tej decyzji” - pisze Dziwak.

Gdyby nie to wyznanie (i reakcja na nie), jej wpis i przemyślenia na temat projektu ustawy chroniącej życie w ogóle nie różniłby się od frazesów powtarzanych przez feministki i zwolenników pro-choice. Ale notatkę Dziwak przeczytał jej były chłopak, który z internetowego forum Krytyki Politycznej dowiedział się, że... był ojcem.

Asiu, dziękuję  że za pomocą tej pięknej publicystyki dałaś mi znać, że mieliśmy dziecko o którym nigdy mi nie powiedziałaś. Mam nadzieje ,że jako młoda poetka i autorka Hipsterskiego maoizmu będziesz mogła o tym pogadać jeszcze milion razy w radiu i telewizji, ze znanymi osobami na piwie w Warszawie, że ta aborcja przyda ci się jeszcze milion razy d. Przepraszam ,ze reaguje publicznie, ale myślę ,że wszyscy doskonale zdają sobie sprawę z tego czyje było to dziecko. you made my day. pozdrowionka z Krakowa  - napisał Mateusz (pisownia oryginalna). Jego „ex” nie była mu dłużna i odparowała: „napisał mój były chłopak, który zwykł mi powtarzać "zabiję się jak zajdziesz w ciążę". a tu nagle taki prorodzinny, kto by pomyślał”.

To, że pani Joanna i pan Mateusz wywlekają swoje prywatne brudy na forum internetowym to jedno i nie zamierzam się do tego specjalnie odnosić (jak ktoś tak lubi, jego sprawa). Ale już fakt, że jej były partner dowiedział się o dziecku po fakcie jest znamienitym owocem powtarzanych przez feministek frazesów o prawie do „własnego brzucha”, które całkowicie wycina z dyskusji o tym, czy urodzić ojców poczętych dzieci. Feministyczne stare (i często samotne!) kwoki z uporem maniaka narzekają, że faceci nie pomagają kobietom w domowych obowiązkach, że trud wychowania dzieci spoczywa na barkach kobiet, które muszą rezygnować z własnej kariery, a jak zachowują się (jestem pewna, że pani Dziwak nie jest odosobniona w swoim przypadku) na samym początku takich historii? Najzwyczajniej w świecie nie informują o ciąży swoich facetów, chłopaków, mężów, partnerów. A może gdyby ci wiedzieli, że kobieta poczęła ich dziecko, nie mówiliby, że „zabiją się, jak zajdzie w ciążę”, tylko wzięli za swoją kobietę odpowiedzialność? Nawet jeśli mówili tego typu teksty, to świadomość, że w brzuchu kobiety już rozwija się jakaś ich cząstka, może wiele odmienić. Może chcieliby, żeby to dziecko się urodziło? Dorośliby do roli ojca? A może najzwyczajniej w świecie, taka wiedza po prostu im się należy, bo to, co się poczęło nie jest własnością tylko kobiety?!

Takie skutki ideologii pod hasłem "faceci nie mają prawa się wypowiadać ws. ciąży". Skrajny egoizm, który prowadzi do przekonania, że "owszem przydałeś się w łóżku, ale dziecko jest u mnie, a więc już jest moje i ja zdecyduję o jego życiu" – napisał pod tekstem Dziwak Samuel Pereira i ja się całkowicie z nim zgadzam. Ciąża to nie jest tylko i wyłącznie sprawa kobiety, bo gdyby tak było, to do zapłodnienia nie byłby potrzebny mężczyzna. I faceci chcą tej wiedzy (czego dowodzi rozżalenie Mateusza), chcą być obecni w tej sferze życia. A feministyczne babska, które tylko potrafią narzekać na wycofanych mężczyzn i ojców najzwyczajniej w świecie powinny dać im przestrzeń do realizacji! Ale tego nie da się zrobić, informując o ciąży po latach na łamach „Krytyki Politycznej”...

Marta Brzezińska-Waleszczyk