Długo pan jeszcze na wolności?



- Nie wiem, skąd ten medialny rozgłos, bo na razie sądy dopiero ustalają, który ma się zająć sprawą.

 

Obraził pan gejów.



- Jeśli już, to parlamentarzystów, że chcą uchwalić głupie i byle jakie prawo, dając homoseksualistom prawo do tak zwanej pieczy zastępczej.

 

Jest pan homofobem?



- Absolutnie nie.

 

A co to jest homofobia?



- Nie ma czegoś takiego w nauce. Jest homogeniczność, homoseksualizm...

 

...I serek homogenizowany.

 

- (śmiech) Naukowo homofobia nie występuje, ale potocznie to jakaś patologiczna nienawiść do homoseksualistów.

 

A pan ich nie nienawidzi?



- Ja w ogóle nie znam nienawiści. Może czasem zapalczywie kogoś krytykuję i to wszystko, ale zawsze spieram się o sprawę. Gdyby zrobiono getto dla gejów, to pierwszy zrobiłbym podkop w piwnicy i ich przechowywał.

 

Jako ludzi chorych, bo pańskim zdaniem homoseksualizm jest chory, nawet jeśli WHO twierdzi inaczej.


- Światowa Organizacja Zdrowia to część ONZ, organizacja polityczna, a nie naukowa, i nie ma obowiązku przestrzegania jej postanowień, tak jak nie ma obowiązku przestrzegania postanowień UNESCO czy UNICEF.



Nie chodzi o stanowisko WHO, ale medycyny.



- W podręcznikach akademickich wydanych już w latach 90., po decyzji WHO, są ciągle zdania, że homoseksualizm to dewiacja. Jeśli mogą tak uważać profesorowie, choćby urologii, to mogę i ja.



Ale musi pan obrażać?



- Ja nie powiedziałem, że homoseksualiści są chorzy, tylko że homo- seksualizm jest chory, czyli mówiłem o zjawisku, a nie wskazałem człowieka.



Jeśli pan zelży chrześcijaństwo, to chrześcijanin może poczuć się dotknięty.



- W tym samym czasie, gdy powiedziałem te słowa dla „Frondy", w Senacie przewalały się dziesiątki dużo bardziej krytycznych opinii i nikt nie reagował. Ja też zabrałem głos w dyskusji, ale znaleźli sobie obiekt, padło na mnie. Choć ja tu nie widzę powodu do obrazy, a tym bardziej do procesu. Nikogo nie obraziłem, tylko wyraziłem swój pogląd.



Jaki pogląd? Jeśli powiem, że katolicyzm jest chory, a gdy faceci latają w sukienkach, to dopiero jest dewiacja...

 

- ...To ja pana do sądu nie podam.
 

 

Ale ktoś mógłby się poczuć urażony.



- I sędzia będzie to rozstrzygał. Ja nie mówiłem o dewiacji,  słowo „choroba" jest neutralne, a nie obraźliwe. O dziwo, moi znajomi homoseksualiści nie tylko nie mieli pretensji, ale jeden z nich napisał do mnie: „Wybacz im, bo nie wiedzą, co czynią".

 

Argument: „Mam znajomych homoseksualistów", pojawia się w takich sytuacjach zawsze.



- Toteż ja go zwykle nie używam, także dlatego, że nie rozmawiam z przyjaciółmi o ich orientacjach seksualnych, sprawach intymnych. Póki nikt mnie nie nakłania do bycia homoseksualistą, póki nikt mnie nie uwodzi, nie każe pisać na ich cześć peanów, to nic mi do tego. To tak osobista sprawa, że mówienie o tym publicznie wydaje mi się nie na miejscu. Powiem więcej: gdyby dwóch mężczyzn przyszło i powiedziało: chcemy mieć pieczę zastęp- czą nad dziećmi, bo mamy pieniądze, odpowiednie warunki, zadba- my o nie, to może spotkaliby się z wstrzemięźliwością, ale można by z nimi rozmawiać. (...)

 

Całość w wydaniu papierowym "Rzeczpospolitej" lub wykupieniu kodu SMS: Nie ma genu gejostwa

 

JW/RP.PL