Każdemu rządowi, pod każdą szerokością geograficzną, może zdarzyć się katastrofa, zamach, afera. To nieuniknione, bo nikt nigdzie nie jest w stanie przewidzieć wszystkiego, o wszystko zadbać, wszystkiemu zapobiec. Miarą, którą oceniać należy kondycję państwa, miarą, którą należy oceniać rządzących, jest reakcja na katastrofę, kryzys, zamach.

Rząd pod kierownictwem Donalda Tuska zaskakiwany jest kolejnymi katastrofami i aferami nie dlatego, że ma wyjątkowego pecha, ale dlatego, że po każdej wpadce i aferze nie reaguje adekwatnie do sytuacji lub nie reaguje wcale. A jeśli reaguje, to w sposób nieskuteczny lub wręcz szkodliwy.

Katastrofa samolotu CASA czy pierwsza za obecnych rządów wielka powódź nie nauczyły rządzących wiele, a w konsekwencji państwo polskie nie było właściwie przygotowane w chwili zaistnienia kolejnej smoleńskiej i kolejnej wielkiej powodzi. Reakcja, a właściwie brak reakcji, na bulwersujące nagrania kompromitujące Platformę Obywatelską (taśmy dolnośląskie, rozmowa senatora Ludwiczaka i wiele innych) nie wywołały właściwej reakcji w tej partii, a w konsekwencji utwierdziły działaczy PO w przekonaniu, że są bezkarni, że mogą wszystko, bo wszystko uchodzi bezkarnie.

Bezradność i bierność nie były jedynymi "reakcjami" instytucji państwa oraz polityków partii rządzącej po katastrofie smoleńskiej, gdzie zginął Prezydent RP i wiele innych osób, bowiem pomrukom "nic się nie stało" towarzyszyły zastanawiające i bulwersujące ruchy kadrowe typu awansowanie generała Janickiego (szefa BOR-u, instytucji, która zawaliła na całej linii) czy powierzenie najwyższej godności w państwie Ewie Kopacz (która jako minister zdrowia kłamała z mównicy sejmowej informując posłów o działaniach rządu po 10 kwietnia 2010 r.). Minister Nowak nawet mając zarzuty prokuratorskie nie usłyszał słów nagany (o wykluczeniu z partii nie wspominając) ze strony partyjnego przywódcy, a minister Mucha mając miażdżący Raport NIK w sprawie nielegalnego finansowania koncertu Madonny przez jej resort była "wspierana" przez samego premiera Tuska, który postponował ten oficjalny dokument.

Jak zatem rządzący mają pilnować się i przestrzegać prawo oraz czego mają się obawiać wypowiadając wulgarne słowa, naginając procedury, wydając pieniądze z funduszu reprezentacyjnego na "prywatne" posiłki? Jak widać ich obawa ogranicza się do możliwości wycieknięcia tych kompromitujących faktów poza ich krąg polityczno-biznesowy, a nie ich forma i treść. Nie przeraża ich możliwość podsłuchiwania przez obce służby specjalne, ale to, że Polacy przejrzą ich i nie zechcą więcej na nich zagłosować.

Stan polskiego państwa jest zatrważający nie dlatego, że taki już nasz los, ale dlatego, że mamy nieodpowiedzialne "elity", a funkcja kontrolna mediów jest iluzją, bowiem znaczna ich część uczestniczy w chóralnym śpiewie przyśpiewki "nic się nie stało".

Piotr Strzembosz