Jak informuje „Rzeczpospolita” śledczy uznali, że opinia, która przesądza, że w rozbitym 10 kwietnia 2010 r. tupolewie nie doszło do wybuchu, jest pełna i niebudząca wątpliwości. O kolejne badania próbek z Tupolewa wnioskował pełnomocnik części rodzin ofiar - mec. Piotr Pszczółkowski. Uzasadniał to tym, że opinia przygotowana przez Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji zawiera błędy i nie odpowiada na wszystkie pytania, np. jakie substancje wprowadziły w błąd detektory, które podczas pobierania próbek w Rosji na jesieni 2012 r. sygnalizowały obecność na wraku materiałów wybuchowych. "Eksperci wykazali w opinii biegłych prokuratury błędy metodologiczne i dotyczące interpretacji wyników" - mówił "Rzeczpospolitej".

Wojskowa Prokuratura kolejny raz poprosiła policyjne laboratorium o opinię uzupełniającą z odniesieniem do zarzutów formułowanych w kontrekspertyzie i okazało się, że dostali ponownie taką samą opinię, więc wniosek Pszczółkowskiego został oddalony.

Natomiast Pszczółkowski mówi, że"prokuratura oddaliła ten wniosek w sytuacji, gdy jedynym argumentem policyjnych biegłych jest stwierdzenie, że to oni mają rację, a nie profesorowie". Odpowiedź prokuratury jest taka: "W ocenie prokuratora – referenta śledztwa, (…) nie zachodzą żadne okoliczności, które mogłyby stanowić podstawę do powołania innych biegłych niż CLKP" — mówi mjr Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej.

mod/Rzeczpospolita