„Małżeństwo poprosiło, bym wykonał aborcję. Ze względu na stan szyjki macicy nie mogłem tego wówczas zrobić. Zaproponowałem, by para przyszła w kolejnym tygodniu. Małżonkowie wrócili, ale powiedzieli, że zmienili zdanie i chcą zachować dziecko. Siedem miesięcy później odebrałem poród.”

„Kilka lat później bawiłem się z małym Jeffreyem w basenie w klubie tenisowym, którego ja i rodzice dziecka byliśmy członkami. Chłopiec był szczęśliwy i śliczny. Byłem przerażony myślą, że wyłącznie techniczna trudność powstrzymała mnie przed zakończeniem potencjalnego życia Jeffrey’a. Związek między sześciotygodniowym ludzkim embrionem a śmiejącym się dzieciem przestał być dla mnie abstrakcyjny. Gdy przytulałem co rano własnych synów, zacząłem myśleć o narzędziach, których będę używał za dwie godziny”.

Lekrz opisuje też, jak zgubny wpływ miały wykonywane aborcje na jego psychikę:

„Wyciąganie płodu kawałek po kawałku źle działało na mój sen. Depresja osnuwała moje biuro na wiele dni przed planowanym zabiegiem. Puls przyspieszał, gdy podawałem środek znieczulający. Chociaż wciąż czułem litość dla 20-latki z collegu, która nie miała męża, coraz większy gniew budziły we mnie pary małżeńskie. Domagały się aborcji... bo trzeba było skończyć remont domu, a nawet dlatego, że opłacili już bilety na kolejne wakacje... Przestałem czuć dumę z bycia lekarzem. Gdy przyjeżdżałem do domu z pracy i obejmowałem dzieci, czułem, że nie zasługuję na dar Boga, jakim są ich uśmiechy.”

Mężczyzna wreszcie porzucił wykonywanie aborcji i zaczął wzywać do jej delegalizacji.

„Rozrywanie rozwiniętego płodu, kawałek po kawałku, jest aktem deprawacji, na który społeczeństwo nie powinno pozwalać. Nie możemy pozwolić sobie na takąd dewaluację ludzkiego życia ani na takie znieczulenie pracowników opieki medycznej, jakiej on wymaga. Nie ma znaczenia, co może czuć płód. Jest ważne, co my możemy poczuć patrząc na rozrywanego, częściowo już uformowanego człowieka.”

„Odkąd przestałem wykonywać aborcje, może życie rozwkitło. Kocham swój zawód. Skończyły się lata walki z poczuciem winy. Pewien spokój i wewnętrzna harmonia powróciły. Czuję się bliższy Bogu”.

Pac/lan