W czasach PRL modne były kluby dyskusyjne, ale szybko je zamykano. M.in. Klub Krzywego Koła a potem i Klub Poszukiwaczy Sprzeczności. Najbardziej znane i popularne to Dyskusyjne Kluby Filmowe, istniejące do dziś. Tomasz Sakiewicz, szef „Gazety Polskiej” uruchomił kilka lat temu dynamicznie się rozwijające Kluby swojej gazety. Mnie oczywiście najbardziej imponowały angielskie Kluby Dżentelmenów. Z kolei ledwie kilka tygodni temu, więdnąca Platforma Obywatelska, próbuje odtworzyć swoje struktury poprzez stworzenie doraźnego substytutu  prawdziwych, działających regularnie klubów.  Nie dajmy sobie wmówić, że są to jakieś trwałe towarzystwa, posiadające choćby namiastkę władz.

 Działacze PO w różnych miastach wynajmują na określony czas jakiś większy lokal, w których organizują spotkania miejscowych sympatyków tej partii z jej liderami i zaproszonymi gośćmi, najczęściej zaprzyjaźnionymi z partią dziennikarzami.

Atmosfera podczas spotkań Klubów Obywatelskich ( drugie słowo jak widać ma korespondować i nawiązywać psychologiczny związek z partią ) jest sielankowa. Przypomina niedawne telewizyjne programy Tomasza Lisa, w których gwoździem rozmów były niemal uzgadniane wcześniej plucie na wszystko i na wszystkich związanych z PiS i Jarosławem Kaczyńskim. To idzie łatwo ponieważ obydwa środowiska są sfrustrowane i ciągle zszokowane porażką wyborczą, która ma swoje oczywiste konsekwencje polityczne i społeczne, z czym spotykający się w klubowych rozmowach pogodzić się nie mogą.

Magnesem dla kilkunastu miejscowych osób uczestniczących w tych spotkaniach, jeśli nie liczyć zawsze grupy miejscowych działaczy, których obecność jest obowiązkowa (podobnie jak na ostatnim spędzie KOD) są byli znani dziennikarze, i w poprzednich ośmiu latach i dziś, rozmawiający z politykami PO na kolanach. Nie muszę ich nazwisk wymieniać, bo są powszechnie znani z rzetelności, obiektywizmu i troski o kraj oraz jego obywateli, ale tylko myślących jak oni, a więc zgodnie z linią wytyczoną przez partię. Poza tym mógłbym kogoś z dziennikarzy pominąć, za co słusznie miałby do mnie żal. Po co mi to? Tyle jeśli idzie o genezę Klubów Obywatelskich i kilka poprzednich spotkań.

Ostatnie  odbyło się w Radomiu, jednym z mniejszych mateczników w Polsce Platformy i lewicy postkomunistycznej. Tym razem główni paneliści,  siedzący za prezydialnym stołem to nie byli dziennikarze, lecz były prezydent i była premier.

Było trochę aktualności z zakresu polityki zagranicznej. W tych sprawach głęboką wiedzą popisał się Bronisław Komorowski, dla którego jako prawdziwego myśliwego, węch odgrywa kluczową rolę. Z tej perspektywy obserwując rzeczywistość, zdaniem byłego prezydenta widać wyraźnie, jak  „obecny aparat władzy polskiej zwąchuje się z przeciwnikami integracji w ramach Europy”. Z kim się zwąchuje? Z Wielką Brytanią, która za chwilę ma zagłosować w referendum, czy chce nadal zostać w obrębie UE.

Jeszcze gorzej mają się sprawy krajowe. W tym miejscu nawiązano do wydarzeń z 1976 roku z okazji miejsca i zbliżającej się 40 rocznicy robotniczych protestów w Ursusie i Radomiu. Według byłego prezydenta, w tamtych latach i dziś rządzą ośrodki partyjne. To one ponoszą odpowiedzialność. Imiennie - wtedy Edward Gierek, dziś  Jarosław Kaczyński.

Podobno po tych słowach przez salę przeszedł cichy jęk i wszystkich sparaliżował strach. Byłej premier już nikt nie słuchał, choć wszyscy siedzieli jeszcze przez ponad pół godziny. Ktoś  po jej wystąpieniu próbował bić brawa. Zorientował się jednak szybko, że klaszcze sam. Więc szybko przerwał. Tak, jak ja teraz.         

Jerzy Jachowicz

Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich