"To jest nasz prezydent, którego autor z 10 klasy ciężko obraził, za co w czasach sowieckich zostałby rozstrzelany. Rozmawiałam na wasz temat ze wszystkimi nauczycielami i żądam spotkania z waszymi rodzicami" - miała powiedzieć nauczycielka historii Jewdokije Kowaliowa.

Afera wywołana przez kobietę wyszła na jaw dzięki nagraniu z telefonu komórkowego. Skandaliczne słowa padły w szkole we wsi Tojożnyj w Kraju Krasjonarskim.

Jak informuje Radio Svoboda jeden z uczniów dziesiątej klasy pod nieobecność nauczycielki napisał na tablicy "Putin - złodziej". Gdy Kowaliowa zobaczyła napis wpadła w ogromny gniew.

Według dziennikarzy, rodzice byli oburzeni reakcją dydaktyka, jednak urzędnicy z Krasjonarska zapowiedzieli, że nie będą w żaden sposób karać historyczki. Jednym z żądań rodziców było między innymi dyscyplinarne zwolnienie nauczycielki.

 


mor/PR24.pl/Fronda.pl