Podczas swojego przemówienia w trakcie uroczystości Święta Wojska Polskiego, prezydent Andrzej Duda powiedział, że: „dobro wspólne to przeze wszystkim Rzeczpospolita, której absolutnie niewyjętą częścią jest polska armia. I to jest armia Rzeczypospolitej Polskiej, to nie jest niczyja armia prywatna”. Tym razem jednak pan prezydent nie miał racji. Polacy mają wreszcie swoją prywatną, polską armię, stworzoną od podstaw przez ministra Macierewicza.

W 1989 roku Siły Zbrojne Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej liczyły ponad 300 tysięcy żołnierzy, z czego ponad 100 tys. stanowili żołnierze zawodowi, a pozostałe 200 tys. to żołnierze służby zasadniczej. Wbrew temu, co ogłosiła w październiku 1989 roku w Dzienniku Telewizyjnym, aktorka Joanna Szczepkowska, 4 czerwca nie skończył się w Polsce komunizm. Do września 1993 r. na terenie Polski stacjonowała Północna Grupa Wojsk Armii Czerwonej, licząca wówczas ponad 50 tys. żołnierzy i około 40 tys. członków ich rodzin. Wieść gminna niesie, że w symboliczną rocznicę, 17 września, z Dworca Wschodniego odjechali podobno ostatni radzieccy oficerowie w liczbie 24, w tym 5 generałów.

Jednak do dziś nikt nie wie jak było naprawdę. Ilu, z liczącej około 350 tys. żołnierzy, pozostawionych na ziemiach polskich przez Związek Sowiecki w 1945 roku, zostało w Polsce na stałe pod zmienionymi nazwiskami? Ile z ich dzieci i wnuków protestowało niedawno ze świecami w dłoniach w obronie polskiej konstytucji i demokracji? Co do tego pewności mieć nie możemy. 

Wiadomo jednak, że dopiero w 2007 roku, likwidator Wojskowych Służb Informacyjnych, Antonii Macierewicz zakończył oficjalny żywot ostatnich, niezlustrowanych i niezmienionych od 1945 r. służb, podległych przez całe dziesięciolecia bezpośrednio Moskwie, których szefem był m.in. generał Dukaczewski. Wiadomo również, że znaczna część najwyższego dowództwa Polskiej Armii ukończyła moskiewskie kursy i odebrała specjalistyczne szkolenia od towarzyszy radzieckich.

Dlatego stworzenie od podstaw nowego rodzaju sił zbrojnych było i jest jednym z głównych projektów rządu „dobrej zmiany”. Wojska Obrony Terytorialnej mają liczyć docelowo ponad 50 tyś. żołnierzy i stanowić jeden z filarów Sił Zbrojnych RP. Pierwsze oddziały zostały zaprzysiężone w maju tego roku. Trzeba jednak odnotować, że Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej, zwierzchnik Sił Zbrojnych, odmówił przyznania sztandarów pierwszym trzem brygadom WOT. Sztandary historyczne nadał nowotworzonym jednostkom minister Macierewicz.

Przeprowadzona w trakcie rządów PO-PSL reforma Sił Zbrojnych RP, spowodowała nie tylko redukcję liczebności armii do niespełna 100 tys. ale doprowadziła do jej degradacji i praktycznego jej rozbrojenia. Zamiast nowoczesnej, sprawnej, dobrze wyszkolonej i uzbrojonej, zawodowej armii, mieliśmy ponad 50 tys. urzędników mundurowych, którzy w razie konfliktu nie powąchaliby nawet prochu. Mieliśmy też szefa Sejmowej Komisji Obrony w osobie profesora entomologii Niesiołowskiego,  który nie potrafił odróżnić pancernego Leoparda od Leonarda.

Stworzone od zera, posiadające odrębną strukturę dowódczą Wojska Obrody Terytorialnej, nie podlegają teraz ani Moskwie, ani Paryżowi, ani Berlinowi. Są polskim wojskiem w służbie Narodowi Polskiemu. Są to wielkie słowa, ale powołanie tych młodych ludzi wiąże się z gotowością oddania przez nich życia za Ojczyznę. Tak jest. Zwierzchnik Sił Zbrojnych RP powinien być dumny z tego, że po niemal 30 latach wolna Polska doczekała się lojalnych, oddanych żołnierzy, gotowych przelać za nią krew. Pan Prezydent Andrzej Duda nie powinien się wstydzić patriotycznej postawy, i w Święto Wojska Polskiego winien ogłosić wszem i wobec: jest nareszcie w moim kraju prywatna armia należąca do wszystkich Polaków, która służy tylko i wyłącznie Narodowi Polskiemu.

Paweł Cybula

Źródło: TVP.info, IAR