Ktoś obiecał naszemu prezydentowi, że nauczy konia latać. I nie jest to żart ale realna odpowiedź na nurtujące nas od kilku tygodni pytania: dlaczego prezydent Andrzej Duda zawetował dwie ustawy, dotyczące reformy sądownictwa i ustawę o regionalnych izbach obrachunkowych? Teraz już wiemy. Wydaje się też oczywiste, kto tę obietnicę głowie państwa złożył, ponieważ w takich przypadkach niezmiennie działa zasada „cui bono”, czyli kto skorzystał, ten zrobił.

W starożytnych Indiach król skazał jednego ze swoich podwładnych na karę śmierci. Ów człowiek stanął przed obliczem władcy i zaczął go przekonywać, że jeśli ten daruje mu życie, to on w rok nauczy królewskiego konia latać. Król się zgodził, jednak oświadczył stanowczo, że jeśli koń do tego czasu latał nie będzie, człowiek ten zostanie bezwzględnie zgładzony. Gdy rodzina nieszczęśnika dowiedziała się o złożonej przez niego obietnicy, wcale się nie ucieszyła. Wtedy rezolutny poddany oświadczył, że w ciągu roku bardzo wiele może się wydarzyć: że król może umrzeć, koń może zdechnąć, albo kto wie, może nawet nauczy się latać?

Wszystko wskazuje na to, że podobnie było z naszym prezydentem. Bo czy można sobie wyobrazić, że kilka tysięcy sędziów, tej „nadzwyczajnej w Polsce kasty”, skończy swoje kariery zawodowe z wyrokami za kryminalne przestępstwa? Kto wie, w których więzieniach znaleźć miejsca dla kilku tysięcy członków Platformy Obywatelskiej i PSL’u, ze struktur zarówno centralnych jak i lokalnych, za fałszowanie wyborów, przekręty reprywatyzacyjne, za wielomilionowe, miliardowe często afery, nadużycia, i zwykłe złodziejstwo? Jak aresztować setki byłych oficerów dawnych służb, którzy przez lata rozkręcali przeróżne spółki, biznesy i fundacje, okradające polskie państwo i prywatne firmy na setki milionów złotych? Kto ich wszystkich aresztuje? Taki kłopot i taki wstyd na cały kraj. Na całą Europę!

To są realne pytania, na które musiał odpowiedzieć sobie pan prezydent, podejmując decyzje o zawetowaniu ustaw, które w konsekwencji musiałyby doprowadzić do masowych aresztowań, utraty majątków, pozycji społecznej, wpływów i szacunku, przez liczonych w tysiące „szanowanych” do tej pory obywateli uprzywilejowanych kast.

Najbardziej zaskakujące nie jest to, że są w Polsce wpływowe grupy interesów, które potrafią składać podobne obietnice. Nie takie zagrywki widziała nasza umiłowana ojczyzna po 1989 r. Najbardziej zadziwiające jest to, że na taki prosty numer dał się nabrać nasz prezydent. Na dodatek nie do końca się teraz tym przejmuje, ponieważ wszyscy dookoła klaszczą i składają gratulacje, a ci, którzy nie klaszczą, nie rozumieją mądrości etapu. To przeważnie ciemny, zacofany, pisowski lud, więc nie ma o czym mówić. Można za to beztrosko tłitować o sporcie, bo Polska jest potęgą w rzucie młotem.

W takich przypadkach, jak wiadomo, działa prawo serii, dlatego już teraz w Pałacu Namiestnikowskim trwają zapisy na audiencje kolejnych wizjonerów od strategii „środka polskiej drogi”. Tym razem próbują wcisnąć niekoronowanej głowie naszego państwa, markowe szaty z najnowszych parysko-berlińsko-londyńskich kolekcji. Postępowej mody szyk! Tym razem też może się okazać, że nasz pan prezydent w porę nie połapie się w operacyjnej robocie cudzoziemskich krawców, i zamiast w płaszczu z gronostai, wkroczy dumnie na Krakowskie Przedmieście z gołą klatą i nie tylko. I nawet tego nie zauważy. Ale kto by się tym przejmował, skoro jest pod ręką pani Zosia, która i zarekomenduje co trzeba, i zapewni, że wszystko ładnie leży i pasuje. Już tam krawcy zagraniczni kroją nowe szaty dla króla.

Paweł Cybula