Nie milkną echa wywiadu, jakiego udzielił niemieckiej gazecie Die Zeit wiceprzewodniczący PO i były minister sprawiedliwości w rządzie premier Ewy Kopacz, poseł Borys Budka, w którym za pośrednictwem niemieckich mediów, skierowanych do niemieckiego społeczeństwa, wzywa instytucje Unii Europejskiej do okazania „bezwzględności” rządowi polskiemu i postawienia Polsce ultimatum. Atakuje przy tym realizowany przez Prawo i Sprawiedliwość program 500+, oraz obniżenie wieku emerytalnego. Porównania do Targowicy spowszedniały już zapewne posłom i liderom PO, co nie zmienia faktu, że są to zarzuty najcięższego kalibru politycznego: zdrady stanu i zdrady interesów Państwa Polskiego.

W połowie 2015 r., będące jeszcze w opozycji Prawo i Sprawiedliwość zorganizowało w Katowicach trzydniową konwencję programową pod hasłem „Myśląc Polska”, gdzie zostały zaprezentowane m.in. projekty 500+ oraz projekt obniżenia wieku emerytalnego. Dziś, gdy rząd „dobrej zmiany” wprowadza zapowiadane wówczas reformy, członkowie Platformy dziwią się nie tylko temu, że PiS spełnia swoje obietnice wyborcze, ale że w ogóle ma kompleksowy program dla Polski. Państwu Schetynie, Sikorskiemu, Kopacz, Gronkiewicz-Waltz, Budce, Neumannowi czy Grabcowi, pozytywny program polityczny nie jest potrzebny. Im wystarczą dwa naczelne postulaty: odsunięcie PiS od władzy i ponowne przejęcie sterów kraju. W myśl zasady, jaką dwa lata temu, jeszcze jako premier, wygłosił Donald Tusk: „Nadal uważam, że Platforma Obywatelska po to ubiegała się o poparcie Polaków, po to ubiegała się o władzę, po to sprawuje władzę w Polsce, aby życie  w Platformie dla ludzi było lżejsze.”

Dziś spadkobiercy premiera Tuska próbują osiągnąć założone cele wszelkimi możliwymi sposobami, wbrew interesom państwa, wbrew logice, wbrew pragmatyce politycznej, wreszcie wbrew polskiemu społeczeństwu. To jest jedyny cel i program polityczny największej partii opozycyjnej.

Podczas konwencji programowej Platformy Obywatelskiego w lipcu tego roku, zorganizowanej równolegle do kongresu Prawa i Sprawiedliwości, zarówno sam przewodniczący Grzegorz Schetyna jak i pozostali prelegenci nie zajmowali się niczym innym tylko PiS’em: narzekaniem na PiS, straszeniem PiS’em, uderzaniem w PiS. Internauci wyliczyli, że przewodniczący Schetyna podczas swojego przemówienia kilkadziesiat razy użył określeń „PiS” i „Kaczyński”, podczas gdy tego samego dnia prezes Jarosław Kaczyński mówił głównie o Polsce, interesie Polski, rozwoju Polski.

Wściekłe ataki na rząd premier Beaty Szydło na forum lokalnym nie przynoszą oczekiwanych rezultatów. Równolegle do protestów w obronie trybunału, mediów, puszczy, i sądów, oddelegowani polskojęzyczni dziennikarze alarmują w zaprzyjaźnionej zachodniej prasie na temat wprowadzanej w Polsce dyktatury. Potem polskie redakcje powołują się i cytują obficie artykuły z niemieckich, belgijskich czy francuskich periodyków, informując jak dojrzałe demokracje niepokoją się o stan „praworządności w Polsce”. Standardem stały się też „delegacje polskiej opozycji” na salonach europejskich. Znajdujący się obecnie pod zarzutami prokuratorskimi o poświadczenie nieprawdy w dokumentach i przywłaszczenie kwoty 121 tys. zł, Mateusz Kijowski był oficjalnie przyjmowany w Brukseli przez szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska. Regularne spotkania w „sprawach polskich” z oficjelami unijnymi odbywał swego czasu również Ryszard Petru. Teraz, poznawszy się kto zacz, nikt poważny nie chce z nim już rozmawiać. Jeden z potencjalnych kandydatów na szefa PO, były minister ds. europejskich, Rafał Trzaskowski był, jak informują media, współautorem rezolucji Parlamentu Europejskiego, wymierzonej przeciwko Polsce. Poseł Niesiołowski w jednym z programów telewizyjnych ostatnio błagał "Unię o reakcję, dlatego, że PiS rozumie tylko język siły, i tej siły ze strony Unii ciągle nie ma." Ma przy tym nadzieję, że ta siła zastosowana będzie.

Pomimo frontalnych ataków lokalnie i z zagranicy, PiS cieszy się 40% poparciem w sondażach, gospodarka rośnie w tempie 4%, bezrobocie jest najniższe w historii. Totalna opozycja może już tylko szukać niewybrednych prowokacji, pisać donosy na własny kraj i kłamać bezceremonialnie na temat osiągnięć rządów „dobrej zmiany”, których pozytywne efekty odczuwają powszechnie zwykli Polacy. Wszystko dla obrony postkomunistycznych elit, interesów zachodnich korporacji, i lokalnego biznesu III RP, powstałego w większości na bazie sprywatyzowanego majątku narodowego.

„A dobro Polski?” zapytał niegdyś naiwnie Aleksandra Kwaśniewskiego dziennikarz, próbując zweryfikować okoliczności podejmowanych przez polityka SLD decyzji personalnych. „Dobropolski? Nie znam takiego kandydata”- poważnie i dobrodusznie odparł Kwaśniewski. Dobro Polski? Obawiam się, że takie zjawisko nie jest znane również byłym i obecnym liderom Platformy Obywatelskiej.

Paweł Cybula