Opozycja w Polsce jest w zasadzie bezradna. I bezskuteczna. Nie ma w tych stwierdzeniach cienia przesady. Gdyby nie zagraniczni mocodawcy i brukselscy pomocnicy, można by już szykować śrubokręty do odkręcania tabliczek informacyjnych na drzwiach biur regionalnych partii i mokre szmaty, żeby zebrać z podłóg to, co ewentualnie po nich by pozostało. Intelektualna i programowa pustka, frustracja, bezradność i wściekłość, jakie zieją z każdej niemal wypowiedzi liderów Nowoczesnej, Platformy czy Kukiza, można porównać tylko do sytuacji spoconego gościa w samochodzie z niesprawną klimatyzacją, stojącego w gigantycznym korku na autostradzie w 40 stopniowym upale, spieszącego się na najważniejsze w życiu spotkanie, nad którym dodatkowo wisi eksmisja z domu kupionego na kredyt i komornik. Stoisz, nie pojedziesz.

Każde niemal wydarzenie, najdrobniejsza wypowiedź przedstawiciela rządu, gest czy incydent z udziałem ministra lub pani premier, są pretekstem do ataku i uruchomienia fali inwektyw. Wyróżniający się w ostatnim czasie chłodnym umiarkowaniem, Leszek Miller, nie odmówił sobie złośliwego komentarza pod adresem MON, po prowokacji prezydenta Adamowicza z wykorzystaniem harcerzy na Westerplatte, chociaż jako były premier, Miller powinien świetnie orientować  się w obowiązujących regulacjach protokolarnych i procedurach.

Zastosowany przez byłego szefa, zapomnianego już trochę SLD, manewr na tak zwanego „głupka”, jest jedną z metod powszechnie stosowanych przez obecną opozycję. Przeglądając doniesienia medialne i prasowe, moim skromnym zdaniem, można wyróżnić pięć podstawowych modeli funkcjonowania totalnej i pozaparlamentarnej opozycji: kłamstwo lub manipulacja, obelga i wrzask, udawanie głupka, donos za granicę, protest sponsorowany. A wszystko okraszone najczęściej knajackim językiem wprost z meliny. Jeśli przyjrzymy się aktywności medialnej panów Schetyny, Budki, Siemoniaka, Szczerby, Grabca, Kierwińskiego, Rabieja, Petru, Kukiza, Tyszki, czy Kosiniaka-Kamysza, to w 95% ich wypowiedzi i inicjatywy wpasują się idealnie do całego przedstawionego powyżej schematu lub wybranych elementów. Nie ustępują tu pola damy krajowej opozycji, zwłaszcza te, noszące z niemiecka brzmiące nazwiska. Konia z rzędem temu, kto znajdzie wypowiedzi wykraczające poza ten wzorzec.  

Przyjrzyjmy się kilku wypowiedziom totalnych liderów z ostatnich dni. „Błaszczak bezczelnie kłamie, Macierewicz bezczelnie kłamie, Szydło bezczelnie kłamie. (…) Polski rząd olewa KE”- to Ryszard Petru u red. Olejnik we wczorajszej „Kropce nad i”. „To już przegięcie, Panie Macierewicz. Wstyd mi, że pokładałem w Panu nadzieję"- skomentował prowokację na Westerplatte, bez sprawdzania faktów, Paweł Kukiz. „PiS jest partią nieprofesjonalną i niepoważną na arenie międzynarodowej ws. Reparacji za II WŚ”- to zaklinanie rzeczywistości w wykonaniu wicemarszałka Tyszki z Kukiz’15. „Ustawa o SN może spowodować, że w Polsce nie będzie już wolnych, demokratycznych wyborów. Ta ustawa to gwóźdź do trumny polskiej demokracji”- oto jedna z szeregu standardowych wypowiedzi Borysa Budki na temat praworządności w Polsce. I tak bez końca, i w koło Macieju.

Podczas lipcowej rady programowej Platformy Obywatelskiej, nazwisko Kaczyński i nazwa PiS odmieniane były kilkadziesiąt razy przez wszystkie liczby, przypadki i rodzaje. Brylował oczywiście przewodniczący Schetyna.  Co bardziej wytrwali mogą prześledzić wypowiedzi poszczególnych liderów na temat rządu, państwa, reform, PiS i prezesa Kaczyńskiego z ostatnich kilku miesięcy. Efekty będą piorunujące.

Metoda opozycji działa jak w zegarku: kłamstwa i manipulacje, wrzaski i obelgi, udawanie głupków, donosy za granicę, protesty sponsorowane przez obcy kapitał. Nie ma jakiegokolwiek pozytywnego programu społecznego, ekonomicznego, gospodarczego, a reakcje na rosnącą w szybkim tempie gospodarkę i pozytywne oceny międzynarodowych firm ratingowych, przyjmowane są niemal histerycznie. Dziennikarze w studiach zaprzyjaźnionych telewizji i rozgłośni radiowych pomagają skołowanym liderom jak mogą, podsuwając do skomentowania coraz to na nowo wydumane wpadki ministrów, jednak trudno jest z tych zlepków nonsensów ukręcić bat na rząd "dobrej zmiany". Zmiany w Polsce wprowadzane są na poważnie, i to chyba boli opozycję najbardziej.

Być może cały ten artykuł brzmi jak jeden wielki hejt sfrustrowanego redaktora, jednak w słowniku przyzwoitego publicysty nie ma określeń wystarczająco obelżywych, którymi można by należycie opisać to, co wyprawiają opłacani za nasze, a prawdopodobnie nie tylko nasze pieniądze, przedstawiciele tak zwanej opozycji w Polsce. Dobrze, że słowa i czyny są spisywane i zapamiętywane. Jeśli Prawu i Sprawiedliwości uda się zmienić Kodeks wybroczyw taki sposób, żeby wybory przeprowadzić uczciwe, z totalnej opozycji nie pozostanie kamień na kamieniu.

Paweł Cybula