Prawo i Sprawiedliwość nie odpuszcza. Po przynoszących realne efekty działaniach w zakresie uszczelnienia systemu podatku VAT oraz podpisanych umowach na dostawy gazu skroplonego do oddanego niedawno gazoportu w Świnoujściu, politycy dobrej zmiany zaczęli się przyglądać dokonaniom swoich poprzedników w tych obszarach. Wyliczane przez rządowych ekspertów straty, jakie mógł ponieść budżet państwa z tytułu oszustw podatkowych, jak i negocjowanych za przyzwoleniem Donalda Tuska przez Waldemara Pawlaka umów gazowych, staną się punktem wyjścia do podjęcia decyzji o powołaniu dwóch nowych komisji śledczych.

Już na najbliższym posiedzeniu Sejmu pod obrady ma trafić wniosek klubu Kukiz’15 odnośnie utworzenia komisji VAT’owskiej, jednak znacznie większe reperkusje polityczne dla polityków poprzedniej koalicji może mieć komisja, mająca zbadać sposób negocjacji i podpisanie umowy gazowej z Rosją. Do mediów przedostała się utajniona przez rząd Donalda Tuska instrukcja negocjacyjna, która ma być potwierdzeniem na działanie polityków PO-PSL w brew interesowi państwa. Głównymi architektami gazowych kontraktów, w wyniku których Polska mogła zostać narażona na straty liczone w miliardach złotych mają być zarówno wicepremier Waldemar Pawlak i sam Tusk. Decyzje polityków miały doprowadzić m.in. do „rezygnacji z ok. 1 mld zł, które był nam winny Gazprom; rezygnacja z setek milionów zysków spółki EuRoPol Gaz; szalenie niekorzystne dla Polski zmiany w strukturze organizacyjnej tej firmy (…)” Komisje śledcze mają wyświetlić mechanizmy działań polityków, łańcuch powiązań i zakres odpowiedzialności poszczególnych osób w tej sprawie. Przy okazji mogą wyjść na jaw niewygodne powiązania części polityków obecnej opozycji.

Poza rozliczeniami poprzedników, politycy „dobrej zmiany” zapowiadają szereg ustaw, mających na celu wzmocnienie państwa i uregulowanie obszarów, które do tej pory znajdowały się niejako poza możliwościami wpływu nowej władzy. Brzmi to trochę jak fragment z broszurki partyjnej, co może być potwierdzeniem tego, jak bardzo nasze oczekiwania w stosunku do władzy zostały zdeformowane i wypaczone. Społeczeństwo, opinia publiczna przez lata III RP była tak tresowana, że działania na rzecz interesu państwa, wzmocnienia struktur i efektywności rządu, lepszego, bardziej skutecznego zarządzania budżetem i zasobami, traktowane są jak działania potencjalnie podejrzane. Bo dlaczego komukolwiek mogłoby zależeć na usprawnieniu funkcjonowania państwa, co w dodatku mogłoby przynieść korzyści zwykłym obywatelom? Nie do wiary, prawda? PiS jednak się zawziął i nie chce sfolgować.

Jesienią na tapetę mają pójść niezwykle istotne projekty ustaw w zakresie dekoncentracji mediów, czy zmiany w ordynacji wyborczej. Pierwszy z projektów ma spowodować doprowadzenie rynku mediów do standardów, obowiązujących w krajach zachodnich, co dla niektórych wydawców oraz nadawców oznaczałoby konieczność odsprzedaży większościowych pakietów akcji na rzecz podmiotów z polskim kapitałem. Mówi się, że nowa ustawa ma określić górny pułap inwestycji kapitału zagranicznego w spółkach medialnych do poziomu 15-20%.  Natomiast zmiany w Kodeksie wyborczym mogłyby oznaczać likwidację Państwowej Komisji Wyborczej w obecnym kształcie, czy wprowadzenie pełnej transparentności procesu wyborczego, włącznie z rejestrowaniem za pomocą kamer internetowych i bezpośrednimi transmisjami z lokali wyborczych czy przezroczyste urny. Obydwie reformy wydają się być czarnymi snami opozycji; pierwsza dla Platformy, druga dla PSL.

Nie mniej interesujące wydają się być zmiany ustaw o służbie zagranicznej i reforma systemu dowodzenia i kierowania Siłami Zbrojnymi RP. Obydwie nowelizacje mają usprawnić obszary, które za czasów poprzedniej koalicji albo nie działały zbyt sprawnie albo też zostały tak zmodyfikowany, że przestały niemal zupełnie działać. Warto mieć na uwadze zwłaszcza ustawę o służbie zagranicznej, której projekt zakłada m.in. wygaśnięcie stosunków pracy ze wszystkimi członkami służby zagranicznej po 6 miesiącach od wejścia w życie ustawy, co oznacza ni mniej ni więcej usunięcie postpeerelowskich układów uformowanych przez ludzi z „korporacji” Geremka.  

Jednak ustawami, na które będą czekać wszyscy, będą ustawy sądowe, nad którymi pracuje obecnie kancelaria Prezydenta RP. Kształt, jaki przybiorą prezydenckie projekty zmian w Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa mogą rzutować na pozostałe reformy o tyle, że powstały na ich tle ewentualny konflikt pomiędzy ośrodkiem rządowym i prezydenckim, może zniechęcić prezydenta Dudę do włączenia się w proces reform „dobrej zmiany”. Jedno jest pewne: czeka nas niezwykle gorąca, polityczna jesień.

Paweł Cybula