Nie wiem, jak Państwo, ale ja od dłuższego czasu odczuwam wstręt przed włączeniem kanałów mainstreamowych radia i telewizora, gdyż nie mogę już dłużej znieść tego obłąkańczo histerycznego straszenia Polaków, że rząd Beaty Szydło i prezydent Andrzej Duda prowadzą naszą ojczyznę ku jakiejś rzekomo nieuchronnej apokaliptycznej katastrofie i jak opozycja Petru i Schetyny nie odbierze PIS-owi władzy to Polacy będą już niebawem przymierali głodem, a ich dzieci szczaw na torach kolejowych zbierać. Flaki mi się przewracają, jak słucham tych bredni, iż rzekomo cały świat jest alarmistycznie zaniepokojony anarchizowaniem życia w Polsce i ukatrupianiem polskiej demokracji przez niepoprawnego politycznie generalissimusa Kaczyńskiego, a jak tak dalej pójdzie to brukselscy „patrioci” zostaną zmuszeni, by Polaczków ustawić do pionu i spacyfikować.

Więc coś wam, KOD-owcom teraz opowiem.

Z początkiem lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku już, jako adiunkt renomowanej krakowskiej uczelni zarabiający mniej więcej tyle, co paryski kloszard utraciłem płynność finansową i życie zmusiło mnie do wyjazdu za chlebem. Los rzucił mnie do Francji, gdzie w przepięknej Prowansji pracowałem w małej firmie, jako pomocnik murarza.

Każdego dnia przed rozpoczęciem pracy jeździłem rano z moim bossem po materiały budowlane. Nigdy nie zapomną jak wtedy zazdrościłem Francuzom, że żyją w kraju, w którym wszystko działa tak jak trzeba, ludzie są szczęśliwi i radośni, a ja muszę się borykać z niemającym końca ciągiem upokorzeń w kraju, gdzie wiecznie smutni i szaroburo odziani ludzie tyrają od pierwszego do pierwszego bez żadnych widoków na przyszłość.

Wczoraj była niedziela i jak to zwykle w dni świąteczne bywa nawaliła mi kuchenna bateria. Więc wstałem dziś wcześnie rano i wyszukałem w Internecie hydraulika, który obiecał, że zjawi się u mnie za dwie godziny. Dzień był piękny, słoneczny i ciepły, więc w oczekiwaniu na fachowca wybrałem się na zakupy. Vis a vis znajdującej się w pobliżu mojego mieszkania Akademii Górniczo Hutniczej, gdzie pewna rodzina prowadzi warzywniak kupiłem młode ziemniaczki, koperek i owoce, a przy okazji sympatycznie pogwarzyłem z szefem o zbliżających się mistrzostwach w piłce nożnej. Potem wstąpiłem do znajdującego się opodal sklepu spożywczego, gdzie zaopatrują się głównie studenci. Serce mi rosło jak patrzyłem na te piękne, pachnące porankiem modnie ubrane dziewczyny i dorodnych chłopaków po metr osiemdziesiąt każdy. Wszyscy uśmiechnięci i na pierwszy rzut oka pełni życia i ochoty do działania.

Hydraulik zjawił się w obiecanym terminie, obadał, co się stało i stwierdził, że trzeba wymienić baterię i byłoby dobrze, gdybym z nim pojechał do sklepu specjalistycznego, bo tam mają wszystko, co potrzeba. W drodze powiedział mi, że sobie dorabia do emerytury językiem, jakiego mógłby mu pozazdrościć niejeden literat.

Dawno nie jechałem przez miasto o tej porze i ze zdumieniem zdałem sobie sprawę, że dzisiejszy Kraków w poniedziałkowy poranek jota w jotę przypomina mi Francję początku lat osiemdziesiątych wieku ubiegłego. Wypisz wymaluj ta sama atmosfera rozwijającego się i znakomicie prosperującego kraju, którego obywatele wierzą, że warto pracować w imię lepszego jutra. W sznurze samochodów, co trzeci miał nalepkę firmową, a co dziesiąty drabinę na dachu i przyczepkę z potrzebnym do pracy osprzętem. Czuło się, że wszystko idzie w dobrą stronę i do przodu.

W sklepie hydraulicznym doradzono nam, co kupić, wróciliśmy do mnie i po pół godzinie nowa bateria kuchenna była gotowa. Zapłaciłem nie mało, ale nie czułem się oszukany, bo widziałem, że fachowość hydraulika była nie tylko warta tej ceny, lecz gwarantująca mi komfort psychiczny, że mam spokój, na co najmniej kilka lat do przodu.

A nie dalej jak przed tygodniem zadzwonił do mnie Przyjaciel z Paryża, z wiadomością, że cała Francja się pali, a ludzie boją się na ulicę wychodzić, bo islamscy uchodźcy, jak szarańcza niszczą wszystko, co im stanie na drodze i jest przerażony, co się z Francją stanie.

Więc zwracam się do defetystów spod znaku puczystów Petru i Schetyny językiem, na który sobie solennie zasłużyli dołując Polaków perspektywą katastrowy narodowej pod rządami PIS-u i wrednie szkalując nowe polskie władze w Nowym Jorku i Brukseli:

Odpitolcie się za przeproszeniem kutasy złamane od nowej polskiej władzy, która obiecała dobrą zmianę. Obiecała i co ważniejsze zaczęła ją wdrażać w życie, co was doprowadza do furii, a tak histerycznie jazgoczecie li tylko i wyłącznie, dlatego, że ta zmiana bezlitośnie obnaża, jacy szubrawcy i złodzieje przez osiem lat Polską rządzili. Przecież już każde dziecko widzi, że wy o niczym innym bardziej nie marzycie niż o przywróceniu tamtego parszywego porządku. Więc na drzewo kochani! Na drzewo! Polacy sobie sami bez wszej "pomocy" znakomicie poradzą!

Krzysztof Pasierbiewicz/naszeblogi.pl