Ile trzeba mieć pieniędzy, by godnie żyć? Według przedstawicieli "kasty" sędziowskiej wystarczy 10 tys. zł, ale tylko na prowincji!

„Za około 10 tys. brutto dobrze żyć można tylko na prowincji” - tak właśnie stwierdziła sędzia Sądu Najwyższego prof. Małgorzaty Gersdorf.

Gersdorf udzieliła wywiadu serwisowi Onet.pl, w którym wyrażała swój sprzeciw wobec upublicznienia oświadczeń majątkowych sędziów. 

"Przecież w tej chwili sędziowie składają takie oświadczenia do swych prezesów i urzędów skarbowych, a ja składam do prezydenta i urzędu skarbowego. Są niejawne, ale służby wszystko mogą sprawdzić. Po co zatem ujawnienie? Żeby ludzie się rzucili na te oświadczenia i zaczęli dysputy: "Skąd on ma?". Sędzia rozstrzyga konflikt i nie może być wystawiany na odwet i zemstę przegranych" - przekonywała sędzia. 

Następnie przekonywała, że zarobki sędziów wcale nie są tak wysokie. To znaczy jakie są? Jak mówi Gersdorf, sędzia sądu rejonowego zarabia ok. 7 tys. zł miesięcznie. Jak dodaje, większość sędziów rejonowych to kobiety, bo "zarobki nie są wystarczające, by mężczyźni podejmowali ten zawód". 

Przyznaje, że sędziowie okręgowi mogą liczyć na pensje rzędu 10 tys. zł, ale zdanem sędzi Sądu Najwyższego za takie pieniądze "dobrze żyć można tylko na prowincji". 

emde/onet.pl