Po fali krytyki, z jaką spotkał się list amerykańskiej ambasador, Georgette Mosbacher do premiera RP, Mateusza Morawieckiego, dyplomatka najwyraźniej podjęła pewną refleksję. 

Georgette Mosbacher udzieliła wywiadu tygodnikowi "Do Rzeczy". Dziennikarz gazety, Marcin Makowski pyta ambasador m.in. o kwestię kontrowersyjnego listu. 

Mosbacher zapewniła, że szanuje polski rząd, nie zamierza więc komentować treści korespondencji. Ambasador opowiedziała o misji powierzonej jej przez prezydenta USA, Donalda Trumpa. Dotyczy ona rozwoju trzech priorytetów relacji polsko-amerykańskich. 

"Po pierwsze, rozwoju bezpieczeństwa ekonomicznego, po drugie energetycznego, po trzecie militarnego. Z punktu widzenia ekonomii Polska to niesamowita historia sukcesu, inaczej nie byłoby tutaj amerykańskich inwestycji na sumę 43 mld dol. – takie rzeczy nie dzieją się w państwach, które nie są otwarte ani przyjazne biznesowi. Przecież wy przez 30 lat nieustannie rośniecie pod względem PKB, nie ma drugiego takiego kraju w regionie"- oceniła Georgette Mosbacher. Zdaniem businesswoman, Polska może być wzorem dla innych państw. 

"Gdy przylatywałam do Warszawy, właśnie z przekonaniem, że Polska ma realny potencjał do zostania liderem NATO oraz dominującą siłą tej części Europy, tuż obok Niemiec, Francji i w kooperacji z innymi członkami Unii Europejskiej"- stwierdziła. Dopytywana o list do polskiego premiera, stwierdziła, że sytuacja jest "nieco nietypowa". Mosbacher uważa tak ze względu na wyciek pisma do mediów. Szczerze przyznała się również do popełnionych przez nią błędów i zapewniła, że... czuje się zawstydzona. 

"Jednak wbrew zaleceniom moich doradców powiem tak… Nie ma wytłumaczenia dla moich literówek… Pisownia jest chaotyczna, jestem tym zażenowana. Nie da się tego bronić(...) Jestem tym zawstydzona i nie mogę tego wyrazić bardziej wprost niż teraz. W końcu to moja odpowiedzialność"- podkreśliła ambasador. Pytana, dlaczego odmawia polskim ministrom, np. szefowi MSWiA, Joachimowi Brudzińskiemu, prawa do krytyki stacji TVN, podczas gdy nikt w Polsce nie odbiera prezydentowi USA prawa do krytyki takich stacji jak CNN, Mosbacher stwierdziła, że Brudziński może wyrazić swoje zdanie, również krytyczne, na tym polega wolność słowa, choć działa ona w dwie strony i również ambasador USA ma prawo wyrazić swoją opinię. 

"Jeśli stajesz w obronie wolności słowa lub wolności prasy, to dotyczy to wszystkich mediów w równym stopniu. To prawda, dbam o amerykańskie interesy, ale robię to w tej samej przestrzeni swobodnej debaty co każda inna osoba czy każdy polityk w Polsce"- oceniła. Dopytywana o spotkanie z przedstawicielami polskiego rządu w sprawie podatku dochodowego i o to, czy naciskała na faworyzowanie amerykańskich firm odpowiedziała, że Waszyngton doświadcza podobnych sytuacji w związku ze swoim prawem podatkowym, bo "tak wygląda życie i polityka".

"Nie mówię jednak Polakom, co mają robić. Nie jestem tutaj, żeby mówić innym, jak mają urządzać swoje państwo, i nie mam takiej mocy, ale mam zobowiązania, z których muszę się wywiązać. Dlatego podnoszę te kwestie otwarcie"- powiedziała dyplomatka. 

Rozmówczyni "Do Rzeczy" zapewniła również, że poczyniono już pewne kroki w kwestii zniesienia wiz dla Polaków. 

"Jedyna rzecz, jakiej oba rządy nie są w stanie kontrolować, to konieczność zejścia Polski poniżej progu 3 proc. odrzucenia wniosków wizowych. Na szczęście wszystko idzie w tej sprawie w dobrym kierunku. Jesteśmy bardzo blisko celu"- powiedziała.

Mosbacher wyraziła przekonanie, że wszystko się uda, zapewniła również, że zobowiązuje się do zniesienia wiz do końca przyszłego roku.

yenn/DoRzeczy, Fronda.pl