Romualdo Mamio Dos Santos, morderca śp. Helenki Kmieć przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów. Mężczyzna został skazany na 30 lat więzienia, bez możliwości ubiegania się o skróćenie wyroku, który ma odsiedzieć w więzieniu El Abra w Cochabambie. 

Santos pochodzi z północy Boliwii. Już wcześniej miał zatargi z prawem. Do Cochabamby przybył ok. dwa lata przed zamordowaniem polskiej misjonarki, natomiast w pobliże dzielnicy, w której stacjonowały misjonarki, sprowadził się zaledwie dwa tygodnie przed tragedią. 

Nie wiadomo, czy rzeczywiście mieszkał w tym miejscu, podczas wizji lokalnej nie odtworzył przebiegu swojej zbrodni, nie przyznał się również, dlaczego ją popełnił. 

"Wzruszył się, to prawda, gdy nasze siostry Boliwijki dały mu coś do jedzenia i ciepły koc oraz gdy powiedziały, że my (siostry) i rodzice Helenki przebaczyliśmy mu i że modlimy się, by Pan Bóg dał mu łaskę nawrócenia"-wyznaje siostra Savia Bezak. Jak dodała, mężczyzna stwierdził, że nie jest godzien, aby otrzymać dobroć i dary od sióstr, a także wypowiedział słowo "przepraszam". 

Autorka artykułu na stronie tygodnika "Niedziela" dziękuje Bogu za to, że w mordercy Helenki wzbudziła się choć odrobina skruchy. Gdy bowiem zobaczyła fotografię Santosa tuż po aresztowaniu, a następnie na monitoringu ochronki, sam jego wygląd wzbudzał lęk. 

"Zło przebijało z wyrazu jego twarzy, był jakby bez uczuć"-wspomina siostra Savia Bezak. Jak jednak dodaje, mordercy Heleny Kmieć wciąż bardzo daleko do prawdziwego nawrócenia. 

yenn/Niedziela.pl, Fronda.pl