W ostatni poniedziałek, Związek Nauczycielstwa Polskiego (ZNP) poinformował, że ósmego kwietnia rozpocznie w szkołach i innych placówkach oświatowych, w których – poprzez referendum uzyskana będzie zgoda na jego przeprowadzenie. Celem strajku będzie uzyskanie wzrostu wynagrodzenie zasadniczego nauczycieli i i innych pracowników oświaty o 1000 zł.

Reagując na to, premier Morawiecki, podczas wywiadu dla radiowej "Jedynki” powiedział: „Bardzo jednoznacznie już rok temu dałem sygnał minister edukacji narodowej, żeby budowała program wsparcia nauczycieli i tak też się stało. Właśnie rok temu podjęte zostały decyzje o tym, żeby rozpocząć sekwencję podwyżek jakich - mogę powiedzieć - dawno nie było; trzy razy po 5 proc.” Prezes Rady Ministrów odnosząc się wprost do strajku stwierdził też: „Mam taką prośbę do nauczycieli rzeczywiście, żeby dać nam tę szansę, żeby poczekać na kolejną podwyżkę, a potem na następną, na początku kolejnego roku. Nie ma tak wielu grup społecznych, które trzy, czy cztery podwyżki dostaną w tak bardzo krótkim czasie”.

Dodajmy, że czwartą podwyżką, o której mowa, mają być dodatki dawane tym nauczycielom, którzy zarabiają najmniej, czyli stażystom i kontraktowym. W ten sposób ich wynagrodzenia będą podnoszone szybciej, niż pozostałym nauczycielom. Wszyscy zresztą dostaną kolejną podwyżkę jeszcze w 2019 r., ponieważ rząd zobowiązał się do podwyżek już w tegorocznym budżecie.
Morawiecki, zapytany o to, czy liczy na to, że w odpowiedzi na działania rządu, nauczyciele jednak powstrzymają się od strajku, rzekł także: „Bardzo proszę o to oczywiście, żeby takie powstrzymanie nastąpiło, ponieważ ucierpią na tym (strajku) dzieci, ucierpią rodzice”.

Miejmy więc nadzieję, że żadnego strajku nie będzie.

Erl/PAP