Marta Brzezińska-Waleszczyk: Jako kapucynowi z pewnością nie jest Bratu obcy franciszkański duch, także w kwestii traktowania zwierząt. Czuje Brat jakieś moralne dylematy, jedząc kotleta i mając w świadomości to, że zanim kawałek mięsa wylądował na talerzu, jakieś zwierzę musiało zostać zabite?

Marcin Radomski OFM Cap: Nie mam z tym wielkich dylematów (śmiech). Moja duchowość franciszkańska zbudowana jest na bazie duchowości chrześcijańskiej w ogóle. A św. Franciszek nigdy nie przedstawiał samego siebie jako jakiegoś radykalnego ekologa i miłośnika zwierząt, który stawia je ponad człowieka. Jego podejście do stworzenia było związane przede wszystkim z relacją z Panem Bogiem, która na nie rzutowała. Nie była to tylko relacja człowiek-przyroda. Nie ma żadnych relacji, z których wynikałoby, że św. Franciszek podczas posiłków czy odwiedzania różnych domów, w których także częstowano go jedzeniem, zakonnik dokonywał selekcji, w ramach której odmawiał posiłków mięsnych. W duchowości franciszkańskiej chodzi raczej o coś innego. Taka forma współczucia zwierzętom jest niezasadna, bo jeden nawet z Apostołów miał objawienie dotyczące spraw związanych z prawem czystości. Dostał jasne polecenie – zabijaj i jedz. Jeśli sięgniemy do Księgi Rodzaju to zobaczymy, że to wszystko jest podporządkowane człowiekowi. Zwykła kolejność natury. Problem pojawiłby się, gdybym jedząc kotleta odczuwał z tego tytułu przyjemność, że jakieś zwierzę cierpiało. Kotlet jako finalny owoc znęcania się nad zwierzęciem - to byłoby chore.

Znęcanie się nad zwierzętami jest oczywiście złe i co do tego nie ma dyskusji, ale zastanawiająca jest inna sprawa. Przy okazji debaty nad zakazaniem uboju rytualnego w obronie zwierząt stanęli ci, którzy nie widzą problemu w zabijaniu dzieci w łonie matki. Hipokryzja?

Tu są dwie różne sprawy. Czy rozmawiamy o zakazie uboju rytualnego czy o hierarchii i porządku wartości związanych z obroną zwierząt i obroną człowieka? Jeśli o zakazie uboju rytualnego, to nie jest to takie proste. Sprawa jest związana z kwestiami religijnymi. Czego dotyczy ubój rytualny? Praktyki religijnej. Praktyki, która wymaga także obecności specjalisty, który potwierdza czy ubój był właściwie przeprowadzony. A jeżeli rozmawiamy o samym procederze ubijania zwierząt i wypowiadają się na ten temat osoby, których nie interesuje obrona życia poczętego, to możemy mówić o pewnej hipokryzji.

Życie i cierpienie zwierzęcia jest ważniejsze od życia człowieka? Ostatnio bardzo modny staje się wegetarianizm i weganizm, jako filozofia życia wynikająca z wrażliwości na zwierzęta. Nie uważam, że niejedzenie mięsa to coś złego, ale czy ta wszechobecna moda na „wege” to nie jest trochę przerost formy nad treścią?

Dziwi mnie to, że wartość życia zwierzęcia ma większy wymiar od wartości życia ludzkiego. To już nawet nie hipokryzja. Ja bym to nazwał pewną schizofrenią. Dziwne jest to, że przedstawiciel ludzkiego gatunku rezygnuje z obrony swojej przyszłości, a angażuje się w troskę o przyszłość zwierząt. Proszę uruchomić wyobraźnię i odwrócić ten problem. Co by było, gdyby zwierzęta zorganizowały protesty razem z myśliwymi na rzecz obrony życia ludzkiego? Wywołuje to, co najmniej uśmiech na twarzy, abstrahując, że to niemożliwe ze względu na poziom inteligencji zwierząt. Oczywiście, nie obrażając zwierząt, co by nie wyszło, że je dyskryminuję (śmiech). Niemniej, byłoby niepoważne. Podobnie jest z człowiekiem. Gdyby jelenie i łosie mogły pukać się w głowę, to pewnie by się puknęły, patrząc na to, co wyprawia w tej sytuacji człowiek.

Jedzenie mięsa i w ogóle polowanie na zwierzynę należy do natury człowieka.

Człowiek od zarania dziejów był myśliwym. Proszę popatrzeć na starożytne malowidła. Co one przedstawiają? Człowieka jako myśliwego. Zawsze w jadłospisie człowieka były rośliny i zwierzęta. Jeżeli chcemy być konsekwentni, a głównym powodem niejedzenia zwierząt jest współczucie im, że cierpią, to proszę pamiętać, że każdy żywy organizm na swój sposób odczuwa. Rośliny też „odczuwają”. Niech ci, którzy tak współczują zwierzętom będą konsekwentni. Mleko też jest od zwierząt, a fasolę trzeba zerwać, czyli trzeba zniszczyć roślinę, żeby ją zjeść.

Czyli nic nie można zjeść.

Idąc tym tropem, ironizuję wprawdzie, ale dochodzimy do parodii. W tym momencie człowiek, ze względu na współczucie do świata, który go otacza, skazuje sam siebie na śmierć. Powinien się przerzucić na konsumpcję produktów należących z kategorii materii nieożywionej. Jeżeli będzie w stanie żywić się kamieniami – a na to też trzeba uważać, żeby nie było na nich bakterii, bo to też istoty żywe, to proszę bardzo. Dochodzimy do abstrakcji, parodii.

Co Brat sądzi o samym wegetarianizmie?

Ja nie kwestionuję wegetarianizmu. Jeżeli ktoś wybiera taki styl życia ze względu na zdrowie, lepsze samopoczucie to nie ma problemu. Ale to nie może stać się czyjąś religią! Ja jestem lepszy albo gorszy bo jem/nie jem mięsa? A jeżeli ja jem mięso, to znęcam się nad zwierzętami? To nie tak.

Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk