Polityk zaznacza w rozmowie z Piotrem Legutką i Dobrosławem Rodziewiczem, że pomysł ten zrodził się w kilku miejscach jednocześnie.

"Po powrocie z Jarosławem Kaczyńskim do Warszawy poleciałem z powrotem po trumnę. Potem w Warszawie odbyły się uroczystości w Pałacu na Krakowskim Przedmieściu, a wieczorem doszło do słynnej kolacji, która już po fakcie cieszyła się takim zainteresowaniem części mediów" – relacjonuje wydarzenie europoseł.

Dodaje, iż kolacja odbyła się w restauracji "Tradycja Polska", gdzie prezydent lubił jadać.

"Dziennikarka (Monika Olejnik – red.) była bardzo poruszona. Powiedziała wtedy coś w rodzaju: »Musicie poszukać Jarosława Kaczyńskiego i pomóc mu wymyślić, jak będzie z pogrzebem. Przecież nikt się tym teraz nie zajmuje, nikt nie ma do tego głowy«. (…) I na następny dzień rano przygotowałem taką notatkę, na której były cztery warianty pochówku. Wśród nich Świątynia Opatrzności Bożej, bo wiedziałem o tej możliwości od kardynała (wówczas arcybiskupa) Kazimierza Nycza. Poza tym Powązki, do których początkowo najbardziej przychylał się wtedy Jarosław Kaczyński i do tego wyboru nawoływała też »Gazeta Wyborcza«. Była Archikatedra warszawska. No i Wawel" – wspomina lider PJN.

Kowal zaznacza, że koncepcję pochowania Lecha Kaczyńskiego w Świątyni Opatrzności Bożej została odrzucona przez rodzinę prezydenta, gdyż Świątynia była dopiero w budowie. Archikatedra warszawska z kolei była zbyt mała na pochówek pary prezydenckiej.

 

Więcej na portalu Onet.pl

 

AM