Kobieta, której świadectwo omawiamy, urodziła się w rodzinie Świadków Jehowy, w którym o Bogu mówiono w zniechęcający sposób, jakby był on bezwzględnym katem. Ten nieprawidłowy obraz Boga spowodował jej dalsze niszczące poszukiwania, podczas których kobieta zabrnęła środowisko fanów muzyki satanistycznej. Na szczęście Jezus w porę przyszedł jej na pomoc i teraz prowadzi ona szczęśliwie życie duchowe jako katoliczka.

Jej kłopoty zaczęły się wkrótce po zawarciu nieszczęśliwego małżeństwa. Latem 2001 roku osoba ta była bardzo rozczarowana życiem, odzywały się też echa pozbawionego miłości dzieciństwa. Wyprowadziła się z domu. Pewnego dnia kiedy sama przebywała w hotelowym pokoju w USA i nienawidziła w swojej duszy Boga bardziej niż zwykle, zaczęła słuchać muzyki Marlyna Mansona. Pragnęła wówczas własnej śmierci i w Mansonie odnalazła jakby duchową pociechę, czy też może duchowe spełnienie jakiegoś mrocznego pragnienia. Zaczęła dostrzegać, że twórczość Mansona bardzo odzwierciedla emocje jej serca. Wówczas zaczęła się ta dziwna duchowa łączność z muzycznym idolem, która przez uzależnienie niemal zaprowadziła ją na skraj śmierci.

Po powrocie do Włoch zainteresowała się satanizmem Laveya. Wówczas zaczęła mieć sny o Mansonie, który stał się jakby jej opiekuńczym duchem, zapewniając ją o jej talencie. Kobieta w swoim świadectwie nie pisze, jakoby miała osobisty kontakt z Marlynem Mansonem. Korespondencję z jego profilu prowadził z nią w jego imieniu osoba podająca się za gitarzysta z jego zespołu. Ona te internetowe wypowiedzi traktowała jako głębokie pouczenia, wywodzące się ze środowiska, które jej bardzo imponowało.

Wzrastało w niej w tym czasie poczucie duchowej obecności jej idola. Pojawiał się on w jej snach, a także na jawie miała poczucie iż on towarzyszy jej obecności. Wydawało się jej, że on ją kocha. Była to jednak tylko ułuda i działanie emocji, niemniej dla niej było to jakby realniejsze niż wydarzenia ze zwykłego życia. Gdy pewnego dnia kobieta miała realną okazję, aby rzeczywiście poznać gwiazdora, ponieważ we Włoszech był jego koncert, uciekła. Nie miała siły na konfrontację wyobrażeń z rzeczywistością.

Wówczas też weszła w realny związek z mężczyzną o imieniu Roberto. Nie założyła jednak nowej rodziny. Uzależnienie od fikcji było w niej silniejsze od realnego życia. Chociaż miała kochającego ją mężczyznę, niemniej wciąż zdawało jej się, że Manson jest smutny i przez nią zdradzany. Nadal korespondowała z mężczyzną obsługującym profil Mansona i zwierzała mu się ze wszystkiego. Choć czuła ogromne poczucie wewnętrznej pustki, ciągle jej uczucia kierowane były ku Mansonowi. Jej korespondencja z jego środowiskiem przybierała coraz mniej przyzwoity, a nawet wręcz pornograficzny charakter, kiedy opowiadała o swojej „miłości” do idola i otrzymywała nieprzyzwoite odpowiedzi. Była w tej korespondencji wręcz poniżana, ale podobało jej się to.

W grudniu 2012 roku odważyła się pójść na koncert Mansona, który odbywał się w Bolonii. Uważała, że idol zauważył ją i aby to okazać, dłużej śpiewał w tym miejscu sceny, przed którym stała. Prowadzący z na korespondencję zapewniali ją, że będzie miała okazję do wspólnego spędzenia czasu ze obiektem swoich marzeń, ale ta obietnica nie została spełniona. Spowodowało to w niej najpierw uczucie euforii i oczekiwania, a następnie głębokie rozczarowanie. Starała się jednak żyć nadzieją, że takie spotkanie wkrótce nastąpi. Manson był dla niej „obsesją i Bogiem”.

Pewnego dnia, kiedy po raz kolejny idol ukazał się jej we śnie, wydawało się jej że jest chory i prosi ja o pomoc, ponieważ na nią jedyną może liczyć. Wkrótce z internetu dowiedziała się, że Manson tego dnia upadł na scenie, a nikt z członków zespołu nie pomagał mu, lecz się z niego śmiali. W korespondencji wyjaśniono jej, że w „przyjaźniach” wśród satanistów jest to normalne.

Relacje ze środowiskiem Mansona stawały się coraz mniej bezpieczne. Osoba korespondująca namawiała ją do samobójstwa. Powiedziała na przykład, że samobójstwo jest jedynym sposobem na to, aby być na stałe z Jezusem. Używała do psychomanipulacji różnych faktów z przeszłości dziewczyny, jakie zdołała poznać. Na szczęścia na tym etapie osoba ta zaczynała już mieć poważne wątpliwości co do wpływu jaki ma na nią fascynacja Mansonem i zasięgała porady u katolickiego kapłana, proboszcza jej parafii. Za namową swojego nowego katolickiego środowiska wniosła sądownie skargę w sprawie nakłaniania jej do samobójstwa. Sprawa jednak nie dotyczy samego Mansona, lecz osób z jego środowiska. Obecnie jest wyleczona ze swoich problemów psychiatrycznych. Modlono się też skutecznie o jej duchowe wyzwolenie. Jej psychiatra zaświadczając o jej powrocie do zdrowia, powiedział, że widzi w tym nic więcej jak "rękę Boga".

Chociaż świadectwo posiada różne wątki poboczne, jak problemy rodzinne, próby samobójcze i próbę rzucenia magicznej klątwy na jej życie, wyraźny jest w nim motyw idolatrii, uznania piosenkarza za rodzaj Boga. Należało tę chorą fascynację odrzucić, aby móc poznać prawdziwą miłość.

Świadectwo ukazało się na blogu Annalisy Colzi

MP/annalisacolzi.it