Debata w Parlamencie Europejskim była niezwykle gorąca, a w pewnym momencie zaczęła przeradzać się w atak na szefa polskiego rządu, Mateusza Morawieckiego. 

Mimo iż miała ona dotyczyć "przyszłości Unii Europejskiej", kolejni europosłowie atakowali Mateusza Morawieckiego, powołując się na informacje o rzekomym zagrożeniu demokracji w Polsce. Zresztą w większości były one nieprawdziwe... Co na to premier? Wygłosił mocne wystąpienie, które powinno "zamknąć usta" eurolewactwu. 

"Polska jest dumnym krajem, proszę nas nie pouczać. Doskonale wiemy jak zarządzać naszymi instytucjami. Dzięki temu, że zmieniliśmy podejście do instytucji podatkowych mamy najlepszą sytuację gospodarczą od 30 lat"-odpowiedział szef polskiego rządu. Morawiecki zaapelował także o wzajemny szacunek. Jak wskazał, "nie jest dobrze, kiedy narody są pouczane przez inne", bo wówczas następuje klincz. Premier RP odniósł się do zarzutów dotyczących reform sądownictwa przeprowadzanych przez obecny rząd i rzekomego politycznego podporządkowania władzy sądowniczej. Prezes Rady Ministrów przzypomniał w tym kontekście swoją opozycyjną działalność. 

"Czy wiecie, że ci sędziowie z czasów stanu wojennego, którzy wydawali haniebne wyroki, dzisiaj są w tym bronionym przez was Sądzie Najwyższym? Jest kilku sędziów stanu wojennego, którzy do dzisiaj tam są"- pytał premier.

"Europejski Trybunał Praw Człowieka w 1998 r. wprowadził dokładnie taką samą regułę wcześniejszego odejścia na emeryturę sędziów, jaką my teraz wprowadzamy; robimy to, co w wielu innych krajach, niczego innego nie robimy"-mówił Morawiecki, odnosząc się do zarzutów dotyczących wieku emerytalnego sędziów. 

"Kiedy sędzia jest bardziej niezależny? Kiedy prezes sądu może nakazywać sędziemu, może wybierać sędziego do danej sprawy, kiedy może przesuwać go pomiędzy poszczególnymi izbami? Nie. Wtedy ma pośrednie mechanizmy nacisku. Taka była sytuacja wcześniej"-podkreślił Mateusz Morawiecki, który w swoim wystąpieniu przytoczył m.in. historię "sędziego na telefon". Wspomniany sędzia złapał się na dziennikarską prowokację i wykazał spolegliwość wobec premiera w sprawie gigantycznej afery Amber Gold. Jak wskazał prezes Rady Ministrów, dziś taka sytuacja nie byłaby możliwa, ponieważ obecny rząd wzmocnił niezależność i obiektywność sędziowską. 

"Pan przewodniczący Timmermans przyznaje nam to, że również zakaz przesuwania sędziów między izbami zwiększa niezawisłość sędziowską. Zanim zaczniecie mówić, sięgnijcie trochę głębiej, proszę, jaka jest prawda, jaka jest rzeczywistość na temat praworządności"-przekonywał polityk. 

"Media są krytyczne wobec rządu. My się z tym zgadzamy, rozumiemy to, ale widzimy, że jest nieobiektywne. Czy opozycja ma ograniczenia w dostępie do mediów? Nic takiego nie ma miejsca"- powiedział premier, odnosząc się do zarzutów dotyczących łamania wolności prasy. W tym kontekście szef polskiego rządu przypomniał sytuację z czasów rządów Donalda Tuska. W 2014 r., po ujawnieniu przez tygodnik "Wprost" afery podsłuchowej, do redakcji gazety wkroczyli funkcjonariusze ABW, którzy usiłowali siłą zabrać ówczesnemu redaktorowi naczelnemu tygodnika jego narzędzie pracy.

"Czy ta izba powiedziała cokolwiek, kiedy poprzednia władza robiła najazd służbami na redakcję niezależnej gazety? Czemu wtedy nie przyglądaliście się sytuacji?"-dopytywał Mateusz Morawiecki. Wreszcie, po raz kolejny premier odniósł się do kwestii Rosji. W swoim pierwszym wystąpieniu na dzisiejszej debacie zaakcentował, jak wielkim zagrożeniem jest obecnie Rosja i to nie tylko dla Europy Środkowo-Wschodniej, ale dla całego kontynentu. 

"Chcemy współpracować z Rosją, ale nie z agresywną Rosją, (…) która destabilizuje państwa Europy. Wskazując na te ryzyka, na Nord Stream 2, my powołujemy się nie tylko na solidarność Europy Wschodniej. Przestrzegamy przed tymi ryzykami, jakie mogą mieć miejsca również miejsce w Europie Zachodniej. Dla nas to niezwykle ważne"-tłumaczył szef polskiego rządu.

yenn/PAP, Fronda.pl