Sięgając do Wikipedii, znajdziemy tam taką oto definicję wielokulturowości (ang. multiculturalism):  to idea i model społeczny, według którego społeczeństwo powinno cechować się występowaniem grup o różnym pochodzeniu i wyznających sprzeczne systemy normatywne. Zwróćmy uwagę, że w definicji nie pada słowo „może”, lecz „powinno”. Niektórzy idą jeszcze dalej i mówią: „musi”. W praktyce Multi-kulti jest próbą łącznia prawdziwych sprzeczności, ognia i wody; ludzi wyrosłych w systemach feudalnych i w liberalnej demokracji; prawa i bezprawia; zazdrośnie strzeżonej świeckości i radykalnego fundamentalizmu. Multi-kulti najgorsze spustoszenie może powodować w sferze ducha, zwłaszcza w kwestiach religijnych. Grozi synkretyzmem, w którym próbuje się łączyć elementy kompletnie nieprzystawalne z różnych religii, wierzeń oraz ideologii. Oznacza to łączenie świątyni Boga z bożkami. Św. Paweł ostrzegał chrześcijan w Koryncie:

„Nie wprzęgajcie się z niewierzącymi w jedno jarzmo. Co bowiem ma wspólnego sprawiedliwość z niesprawiedliwością? Albo co ma wspólnego światło z ciemnością? Albo jakaż jest wspólnota Chrystusa z Beliarem lub wierzącego z niewiernym? Co wreszcie łączy świątynie Boga z bożkami?”.(2 Kor 7, 14-16)

Kto dzisiaj ostrzeże współczesnych chrześcijan przed pokusą kompromisu za wszelką cenę? Papież, który idzie do meczetu i modli się w stronę Mekki? Papież, który kanonizując męczenników z Otranto, nawet jednym słowem nie wspomniał, że 12 tysięcy chrześcijan zginęło w męczarniach, zadawanych przez osmańskich okrutników, a około 800 z nich umarło tylko dlatego, że nie chciało przejść na islam, a ich ciała rzucono psom?

Kto może miarodajnie stwierdzić, że imperatyw wielokulturowości istnieje? Czym się uzasadnia tę ideę? Dlaczego już sama jednorodność  (tzw. homogeniczność) traktowana jest jako zło; jako defekt i błąd, z którego należy się koniecznie i jak najszybciej wyzwolić? Dlaczego społeczeństwa wielokulturowe, które powstały np. przez imigrantów jak Stany Zjednoczone, Kanada czy Australia, kwestionują fakt, że narody od niech o wiele starsze miały inną, własną historię i że ich tożsamość kształtowała się po prostu inaczej? Dlaczego chce się wprowadzać swoisty dyktat Multi-kulti? A jeśli jakiś naród chce pozostać jednorodny, bo taki jest jego wybór, czy wolno wobec niego stosować kulturowy dyktat, finansowy szantaż i uruchamiać całą machinę pogardy? Czy wolno używać języka nienawiści wobec tych, którzy nie chcą żyć w społeczeństwie wielokulturowym? Czy Multi-kulti ma oznaczać inwazję obcej nam religii i ideologii, na którą musimy zgodzić się w imię poprawności politycznej lub źle pojętej wolności?

Przypomnijmy zapomnianą wypowiedź Angeli Merkel na spotkaniu z młodymi działaczami CDU. Niezwykle pragmatycznie nastawiona kanclerz Niemiec powiedziała:

„Multi-kulti poniosła kompletną klęskę. W praktyce teoria społeczeństwa wielokulturowego nie sprawdziła się. Zbyt mało wymagało się w przeszłości od imigrantów, którzy powinni robić więcej, by zintegrować się z niemieckim społeczeństwem, zwłaszcza zaś uczyć się języka, by móc uczęszczać do szkół i znaleźć sobie miejsce na rynku pracy. […] Oszukiwaliśmy sami siebie, że imigranci nie zostaną na stałe, że wyjadą. Ale tak się nie stało”.(Poczdam, 17 X 2010 r.)

Również lider bawarskiej CSU, Horst Seehofer, powiedział:

„Jest oczywistym, iż imigranci z Turcji i krajów arabskich trudniej się integrują. Muli-kulti nie żyje”.

Członek zarządu Banku Centralnego Niemiec i polityk SPD, Thilo Sarrazin, opublikował w 2010 r. książkę, w której oskarżył muzułmańską mniejszość o zaniżanie poziomu inteligencji niemieckiego społeczeństwa. Zdaniem Sarrazina „…żadna inna grupa imigrantów (...) nie jest tak mocno kojarzona z roszczeniami pomocy społecznej i z przestępczością”. Pod presją politycznej poprawności Sarrazin musiał zrezygnować z funkcji w Bundesbanku, ale jego poglądy znajdują potwierdzenie w faktach. Szacuje się, że co czwarte morderstwo i co trzeci gwałt popełnia w Niemczech cudzoziemiec. Niemiecka policja boi się zapuszczać w niektóre dzielnice w kraju, zamieszkane przez imigrantów.

Równie sceptyczny wobec wielokulturowości był  prezydent Francji Nicolas Sarkozy, gdy w 2011 r. mówił:

„Za bardzo koncentrowaliśmy się na tożsamości osoby, która do nas przyjeżdża, zamiast na tożsamości kraju, który udziela jej gościny”.

Sięgnijmy też do raportu opracowanego przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Czytamy:

„Zachód nie rozwiązał żadnego problemu, jaki leży u podstaw islamskiego terroryzmu. Europa dla fundamentalistów jest antymuzułmańska, bezbożna i niemoralna. Islamska ludność napływowa znalazła w Europie dogodne warunki do życia i żyje według swoich zasad, ale na koszt kraju, który ją przyjął. […] Fiasko poniosła francuska i brytyjska polityka integracji, a także starania o budowę społeczeństwa wielokulturowego poprzez popieranie i dowartościowanie odrębności etnicznej bądź religijnej mniejszości. Program wspierania wielokulturowości zakładał powstrzymanie niezadowolenia wśród przybyszów, przede wszystkim z krajów muzułmańskich i osłabienie ich krytycznego stosunku do nowej ojczyzny. Wygląda jednak na to, że kalkulacje te całkowicie zawiodły, a przyjazna polityka kolejnych rządów doprowadziła tylko do wzrostu islamskiego ekstremizmu w Wielkiej Brytanii . Doświadczenia Francji czy Anglii pokazują, że mniejszości muzułmańskie były, są i nadal będą głęboko niechętne cywilizacji oraz kulturze kraju przyjmującego”. (Krzysztof Izak, Przegląd Bezpieczeństwa Wewnętrznego Nr 5/2011)

 

To, że zarówno politycy, jak i media mainstreamowe nie mają odwagi wytknąć najważniejszym politykom monstrualnych kłamstw, koniunkturalnie stosowanych przemilczeń i manipulacji opinią publiczną, nie dziwota, ale że ludzie Kościoła nie mają odwagi mówić głośno i pytać, kiedy politycy kłamią, a kiedy mówią prawdę, świadczy o paraliżującym lęku i kryzysie ducha proroczego w Kościele. Przykre jest również i to, że z uporem godnym lepszej sprawy potrafią bronić idei społeczeństwa wielokulturowego, a nie potrafią upomnieć się o los chrześcijan prześladowanych w krajach, w których stanowią mniejszość. Analizując tematy debat publicznych wydaje się, że w społeczeństwie otwartym i pluralistycznym jedyną mniejszością są mniejszości seksualne. A przecież zupełnie niezwykłą i wartą uwagi jest mniejszość nieuleczalnie chorych. Mniejszość bezdomnych, mniejszości etniczne i nie tylko Żydzi i Niemcy, ale także Romowie, Tatarzy, Łemkowie. Jest jeszcze mniejszość naznaczonych rzadkimi chorobami, których zdiagnozowano ponad  6 tysięcy(!). W samej tylko Europie ludzi z rzadkimi schorzeniami żyje 30 milionów. Co 25 dziecko rodzi się z choroba rzadką! Na ponad 95% chorób rzadkich nie ma skutecznej terapii. Jakoś nie słychać tych mniejszości, krzyczą tylko mniejszości spod znaku tęczy.

Co najmniej niezrozumiałe, a właściwie szokujące jest to, jak wielu powtarza za politykami oczywiste kłamstwo, że islam w swej istocie jest religią pokoju, a islamscy terroryści stanowią niewielką, całkowicie niereprezentatywną grupę religii Mahometa. Papież Franciszek poszedł nawet dalej mówiąc, że w każdej religii są fundamentaliści i że my chrześcijanie też mamy swoich fundamentalistów. W ten sposób usprawiedliwił istnienie jednego ekstremizmu innym ekstremizmem. Taki sąd jest co najmniej nieuprawniony. Żaden katolik nie dokonał tego, czego dokonali terroryści muzułmańscy. Zadziwia sekwencja zdarzeń. To muzułmanin 13 V 1981 r. strzelał do papieża na Placu św. Piotra! To muzułmanie 19 XII 1988 zaatakowali samolot nad Lockerbie, umieszczając ładunek w rzekomo zagubionej walizce, które miała dolecieć na lotnisko JFK w Nowym Jorku. To muzułmanie 11 IX 2001r.  zaatakowali bliźniacze wieże Word Trade Center! To muzułmanie okazali się sprawcami zamachu na Bali 12 X 2002 r. To muzułmanie, używając 13 bomb, wysadzili kolejkę w Madrycie 7 VII 2005 r. To muzułmanie dokonali aktu terroru w londyńskim metrze 7 VII 2005 r., zostawiając nagranie: „Wielka Brytania płonie w strachu i przerażeniu. Ostrzegaliśmy ją i dotrzymaliśmy słowa”. To muzułmanie 7 I 2015 wymierzyli własną sprawiedliwość redakcji tygodnika „Charlie Hebdo” w Paryżu, karząc za karykatury Proroka. To muzułmanie zaatakowali w Tunisie 18 III 2015 r. Czy dalej będziemy mówić, że to przypadek lub że mamy do czynienia z niewielkim odpryskiem wielkiej religii pokoju? Czy będziemy udawać, że imigranci nie generują żadnych problemów? Czy dalej będą utajniane raporty i statystyki przestępstw, by nie pogarszać nastrojów drobnomieszczańskiej, zlaicyzowanej i starzejącej się Europy? Premier polskiego rządu nie ma odwagi poinformować o rzeczywistej liczbie imigrantów, którą Polska zdeklarowała przyjąć. Dziwnym też trafem większość ośrodków dla uchodźców planuje się umieścić na tzw. ścianie wschodniej. W samym województwie lubelskim wytypowano:  Łuków, Białą Podlaską, Bezwolę i Kolonię Horbów, a jeśli w razie potrzeby mogą oni zostać umieszczeni np. w Lubyczy Królewskiej, Szczebrzeszynie i Klemensowie. Najwyraźniej uchodźcy mają się rozpuścić w Polsce gminnej jak najdalej od salonów warszawskich. Mogą zatruć życie zwykłym ludziom, byleby elity, chronione na wszelkie możliwe sposoby, mogły wieść spokojne życie, przekonane o słuszności dokonanych przez siebie wyborów.

 Krzysztof  Drogowy