Ruch Kukiza startuje w wyborach do sejmu, w sondażach oscyluje wokół progu wyborczego, ale mimo tego wielu wieszczy byłemu kandydatowi na prezydenta smutny koniec. Zalicza się do nich Marek Migalski.

Wg Migalskiego to, czy Kukiz dostanie się do sejmu, czy też nie, nie ma żadnego znaczenia, a to dlatego, że nie zarejestrował swojego ruchu jako partii, więc i tak nie dostanie dotacji z budżetu państwa. Tym samym wg Migalskiego ruch nie będzie miał szansy przetrwać.

Zresztą wg jego komentarza obecność "kukizowców" w sejmie nie miałaby i tak większego znaczenia, gdyż ruch nie osiągnąwszy wyniku wiele wyższego niż 5%, mógłby liczyć jedynie na 20 do 30 posłów. 

"Być może staliby się języczkiem u wagi, ale nic więcej" - zapowiada Migalski.

Przewiduje też, że hipotetyczny klub parlamentarny posłów z list Kukiz'15 nie utrzymałby się długo. Mieliby zostać skuszeni propozycjami innych partii, a szczególnie PiS, które być może będzie musiało szukać koalicjantów, a gdzie ich szukać jeśli nie wśród rozproszonych politycznych debiutantów?

Zdaniem Migalskiego Kukiz mógł wykorzystać swoją ogromną przecież szansę, jaka zarysowała się po wyborach prezydenckich, gdyby jego formacja była bardziej spójna i posiadała konkretny program.

Czy Migalski ma rację?

MW/300polityka.pl