Polskie firmy masowo poszukują pracowników z Ukrainy. Według najnowszych badań przeprowadzonych przez agencję Work Service aż 40 proc. polskich pracodawców chce szukać za wschodnią granicą siły roboczej. Co ciekawe chodzi nie tylko o nowych robotników, ale także pracowników średniego szczebla.

Rzecz dotyczy w jeszcze większej mierze dużych firm. Wśród tych zatrudniających powyżej 250 pracowników Ukraińców chciałoby zatrudnić w tym roku 50 procent. Jak mówi prezes Work Service cytowany przez "Rzeczpospolitą", polski rynek wciąż nie jest nasycony siłą roboczą ze wschodu, pomimo rekordowego napływu imigrantów w ubiegłym roku. Maciej Witucki dodaje, że w tym roku należy spodziewać się dlaszego wzrostu migracji. Jego zdaniem bez zagranicznych rąk całe sektory polskiej gospodarki miałyby poważne trudności z realizacją zamówień.

Dotyczy to przede wszystkim produkcji, ale także branż handlowej oraz usługowej.

W 2016 roku polscy pracodawcy złożyli w powiatowych urzędach pracy ponad 1,3 mln oświadczeń o chęci zatrudnienia pracowników ze wschodu. W 96 proc. przypadków dotyczy to Ukraińców. W prawie 90 proc. przypadków chodzi o zatrudnienie robotników, ale 11 proc. to pracownicy średniego szczebla, a więc wykwalifikowani. Niestety, przepisy utrudniają zatrudnianie takich osób. Zasadniczo Ukraińców zatrudnia się w Polsce jedynie na 6 miesięcy, a przedłużanie zatrudnienia jest kłopotliwe i ograniczone, co sprawia, że pracownicy średniego szczebla są po prostu mniej opłacalni.

Co ciekawe według Marka Śliwińskiego z Work Service, Ukraińcy wcale nie odbierają miejsc pracy Polakom. Pracodawcy nie tyle szukają tańszych pracowników, co uzupełniają po prostu braki kadrowe, nie mogąc znaleźć wśród Polaków rąk do pracy.

kk/Rzeczpospolita